„WIEM, KOMU UWIERZYŁEM” (2 TM 1,12)
Apologia na dzień powszedni

Niechciane dziedzictwo?

Grzech pierworodny – czy to nie jeden ze słabszych pomysłów, na jakie wpadli katolicy? Jak mam cierpieć
za coś, czego nie zrobiłem? Dlaczego ja ponoszę skutki czynów popełnionych przez innych ludzi?”

KS. MACIEJ MAŁYGA

Wrocław

Gdzieś w naszej naturze zapisana jest pewna niedoskonałość,
przekazywana, jak mówi Sobór Trydencki, przez generatione, non
imitatione – przez samo tylko zrodzenie, a nie przez zależne od
naszej woli naśladowanie złego postępowania innych

CANSTOCK PHOTO INC.

Tymczasem grzech pierworodny nie jest ani naszym pomysłem – bo jasno wynika z biblijnych dziejów zbawienia, sami zaś potykamy się o niego co krok – ani nie jest „jedną ze słabszych idei”. Wręcz przeciwnie, dopuszczenie do siebie myśli, że on faktycznie istnieje, to jeden z najlepszych „pomysłów”. Bo nawet jeśli światu trudno zrozumieć grzech pierworodny, to bez grzechu pierworodnego jeszcze trudniej jest zrozumieć świat.
W świecie bowiem dzieje się ciągle to, co w Liście do Rzymian opisał św. Paweł: „Nie czynię dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę” (Rz 7,19). W Pawle – i w każdym z nas – tkwi coś, co oszukuje rozum i zwodzi wolę, odbiera fizyczną i duchową siłę. Przy tym Paweł ma jasne poczucie, że ów stan osłabienia wcale nie zależy od niego samego; Paweł w tym stanie w jakiś sposób się znalazł, odziedziczył go, urodził się już w niego uwikłany.
Nie grzech, lecz stan
Grzech pierworodny to nie grzech w znaczeniu osobiście popełnionego przez człowieka czynu, który oddala od Boga. Nazwa „grzech” jest mało trafna; właściwie winniśmy mówić: „stan”, „sytuacja, w jakiej się znajdujemy”, nasza „ludzka kondycja”. W tym sensie grzechu pierworodnego nie popełnił nikt, nawet Adam i Ewa – ci bowiem, jak to określa teologia, popełnili „grzech pierwszych rodziców”.
Wskutek ich decyzji znaleźliśmy się więc w określonej sytuacji; odziedziczyliśmy po nich stan osłabienia naszych sił i sytuację oddalenia od Boga – choć pragniemy dobra, czynimy „jak zwykle”; i nie przechadzamy się z Bogiem po tym samym ogrodzie (por. Rdz 3,8). Na ów stan nie mamy wpływu, nie zależy to od naszej decyzji; chcąc nie chcąc, w takim stanie się rodzimy.
Zauważmy, że podobnych sytuacji, gdy człowiek wbrew swej woli uwikłany jest w jakieś spowodowane przez innych zło, znajdujemy w codziennym życiu nieskończenie wiele: dzieci rodzące się w środku wojny; młodzi rzuceni nagle w świat, który nie daje im perspektyw; dorośli bez władzy nad swoim życiem; starsi zależni od pomocy otoczenia.

Czy to sprawiedliwe, że w tej samej godzinie jedno dziecko rodzi się w głodującej wiosce, inne zaś jako następca tronu? Oczywiście, że niesprawiedliwe! Tak samo z sytuacją grzechu pierworodnego – jest niesprawiedliwa, nie należy się ona nikomu.
Wiemy o tym jako chrześcijanie. I wie o tym sam Bóg.
Konieczność zbawienia
Dlatego najpierw jest Miłosierny, wyrozumiały wobec ludzkiego „Chcę dobrze, lecz robię źle”. I dlatego jest Zbawicielem; sam – aby przywrócić sprawiedliwość – w Jezusie Chrystusie przychodzi do osłabionego i pozostającego daleko człowieka, stawia go na nogi, by wrócić z nim do Ogrodu.
Widzimy tu jasno, że przypominanie o grzechu pierworodnym jest więc nie tylko uczciwością wobec rzeczywistości, ale i otwarciem się człowieka na Miłosierdzie i Zbawienie; zapomnienie o grzechu pierworodnym prowadzi do nieczułości wobec Boga miłosiernego i zbawiającego.
Nie ma sprawiedliwych
Pan Jezus wprost o grzechu pierworodnym nie mówił, ale przekonanie o nim widać jasno w całym Jego działaniu, w Jego miłosiernym podejściu do człowieka. Może najbardziej wyraźne staje się to podczas posiłku w domu Mateusza, gdy Jezus, otoczony przez celników i grzeszników, mówi faryzeuszom: „Przyszedłem powołać grzeszników, a nie sprawiedliwych” – bo sprawiedliwych nie ma (por. Mt 9,13).
Pan Jezus wie, że nikt nie jest w stanie wypełnić Prawa, że obok bycia wiernym, nawet najlepszemu przydarzy się niewierność, gdy nie zdoła uczynić dobra, którego chce. Stąd Jezusowa misja Zbawienia i Jego orędzie o miłosierdziu Ojca. Później św. Paweł rozwinie to w swojej refleksji o uwikłaniu w grzech (por. Rz 5,12–21) i pierwszeństwie łaski (por. Ef 2,1–9). W kolejnych wiekach myśl o grzechu pierworodnym podejmie św. Augustyn, starożytne synody Kościoła, w końcu zaś ustali Sobór Trydencki w roku 1546.

Warto: W kim nie odzywa się dumne „Nie ma we mnie słabości”?
Ale, z drugiej strony, w kim nie odzywa się Pawłowe
„Nie czynię dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę”?
Warto być dumnym – ale, wzorem chrześcijańskich świętych,
dumnym z łaski.