KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Metamorfozy

Pamiętam, jak przed trzema laty przeczytałem, że w Belgii umarła ostatnia beginka. Że tak oto gaśnie 800-letnia tradycja. Beginki to świeckie stowarzyszenie kobiet, które, nie składając ślubów zakonnych, tworzyły dobrowolne wspólnoty, w ich ramach poświęcały się życiu religijnemu, dobroczynności i pracy fizycznej. Przed wiekami były też na Dolnym Śląsku. Dlaczego ich już nie ma? Charyzmat, który w XII w. zainspirował tysiące kobiet do podjęcia takiej formy życia, przestał porywać, wyczerpał się, stracił na aktualności.
Informację o śmierci ostatniej beginki przypominam sobie, ilekroć powracają hasła o kryzysie Kościoła. Słowo „kryzys” nabrało w języku polskim negatywnych cech. Niesłusznie. To słowo o greckim pochodzeniu oznacza bowiem tyle, co „wybór, decydowanie, zmaganie się, walkę”, a polskie słowniki definiują kryzys jako „okres przełomu, przesilenie, decydujący zwrot”. To w takim właśnie znaczeniu pojawia się to słowo w medycynie. Kryzys w chorobie to stan przesilenia, decydującego zwrotu, wycofania się choroby, powrotu do zdrowia. Kryzys to moment, gdy odchodzi stare, a rodzi się nowe.
Kryzysy w Kościele pojawiały się wielokrotnie. Przemija bowiem nie tylko „postać tego świata” – jak pisał św. Paweł do Koryntian (1 Kor 7,31), ale także „postać tego Kościoła”. Jest czymś niebezpiecznym, by się przywiązywać do form historycznych i czynić z nich element niezmienny, „z ustanowienia Bożego”, którego ani nie wolno, ani nie trzeba reformować. Dość powiedzieć, że np. znana nam dzisiaj struktura parafialna ukształtowała się na dobre ok. XIII w., a seminaria duchowne powstały po soborze trydenckim, czyli w XVI w. Co z tego wynika? Ano to, że istniał jakiś Kościół przedparafialny i przedseminaryjne kształcenie przyszłych księży. Czy należy z tego wnioskować, że doczekamy się Kościoła bez parafii i bez seminariów? Nie wiem. Wiem, że trzeba mieć odwagę, by sobie wyobrazić różne scenariusze przyszłości Kościoła. Bo Kościół w kryzysie to Kościół w stanie metamorfozy.
W drugi dzień Zesłania Ducha Świętego usłyszałem w radiu kazanie, które wygłosił ks. Michał Jabłoński z warszawskiej parafii Kościoła Ewangelicko-Reformowanego. A mówił tak: „W dzisiejszych czasach sporo dyskutuje się o kryzysie Kościoła. Padają pytania, kto lub co jest winien tego stanu rzeczy. Parafiom grozi zamknięcie, ubywa starych współwyznawców, nowi nie przychodzą. A gdyby ten problem dał się wytłumaczyć w jeden prosty sposób? Że nie ma Ducha. […] Po prostu nie przyjęto Go. Nie pozwolono Mu, by napełnił i zmienił osoby i zbory.
Przecież, gdybyśmy mieli Ducha, to nic nie byłoby w stanie nam zagrozić!
[…] A Jezus uzbroił nas przeciw wszelkim typom prześladowania – nie musimy się bać o Kościół. Trzeba tylko trzymać się Ducha Świętego”.
I tyle. I dać Mu się poprowadzić, Bóg wie dokąd.