JOLANTA KRYSOWATA

Wińsko

List do mojego proboszcza

Trwoga

Kościół Świętej Trójcy w Wińsku widać z odległości kilkudziesięciu kilometrów bez względu na to, z której nadjeżdżać strony. Od Lubina, Głogowa, Żmigrodu czy Wrocławia. Nocą nawet bardziej, bo podświetlenie jego wieży od dołu powoduje, że świątynia wydaje się dotykać chmur. Wieża jest wyjątkowa, unikatowa. W Europie tak budowano katedry, a nie zwyczajne kościoły. Nie ma ona klasycznej konstrukcji drewnianej pokrytej dachówką lub blachą. Cała jest zbudowana z cegieł.
Kiedy się starzeją zwyczajne wieże, zaczyna im się obsypywać pokrycie, potem gniją belki. Jest czas i sposobność połatać, naprawić, wymienić.
W przypadku naszej wieży taki prosty zabieg jest niemożliwy. Jeśli się jej na czas nie wyremontuje, zawali się, przewróci lub eksploduje.
Nikt, kto nie widział wieży z bliska, nie umie sobie tego wyobrazić. Trudno ją zresztą z bliska zobaczyć, tak jest potężna, wysoka. Poza tym kościół stoi na najwyższym w Wińsku wzniesieniu, a samo Wińsko leży na górce. Wieża wygląda więc dobrze, zwłaszcza z daleka. Szczególnie nocą.
Ekipa filmowa, która przygotowuje materiał o potrzebie rewitalizacji naszej gminy, filmowała ostatnio Wińsko z góry. Dron, czyli „latająca kamera”, sprytne urządzenie, które wzbija się na duże wysokości i zbliża do obiektów tak, jak chce „pilot”, zarejestrował stan wieży z bliska.
Mech, krzaki, kwiatki, wżery, ubytki, zdezelowany piorunochron, ślady po katastrofie lotniczej z okresu II wojny światowej (skrzydło zawadziło o wieżę).
Zimny pot mnie oblał.
Ksiądz Czesław ucieszył się, że wiem, że już nie tylko on zdaje sobie sprawę, jaki jest stan naszej kościelnej wieży. Ekipa specjalistów od konserwacji zabytków wdrapała się na nią znacznie wcześniej, przy okazji remontu dachu.
Udokumentowali wszystko. Bez wielkich pieniędzy i pośpiechu – będzie katastrofa. By pozyskać fundusze na remont, siedzimy nad projektem na tzw. unijne. Piszemy list po pieniądze. Wspólnie, bo trwoga.