LEGNICKI CUD EUCHARYSTYCZNY

Pan Jezus złożył swój podpis

Z ks. Andrzejem Ziombrą, proboszczem parafii
pw. św. Jacka w Legnicy, o wydarzeniu
o znamionach cudu eucharystycznego
rozmawia

„NOWE ŻYCIE”

Hostia św. po włożeniu do kielicha z wodą

ARCHIWUM PARAFII ŚW. JACKA W LEGNICY

Nowe Życie: Proszę przybliżyć Czytelnikom miesięcznika „Nowe Życie” początki tego wszystkiego, co dziś nazywamy wydarzeniem o znamionach cudu eucharystycznego?
Ks. Andrzej Ziombra: Było to w Boże Narodzenie, 25 grudnia 2013 r. Podczas pierwszej Mszy św. w Sanktuarium św. Jacka w Legnicy ksiądz, udzielając wiernym Komunii św., zupełnie niechcący upuścił komunikant na ziemię.
Szybko go podniósł i włożył do starego, nieużywanego kielicha, który ministrant przyniósł z zakrystii. Wlaliśmy do niego wody, żeby komunikant uległ rozpuszczeniu. Okazało się, a było to 4 stycznia 2014 r. – to też znamienne, bo była to pierwsza sobota miesiąca, kiedy jest sprawowana Msza św. wynagradzająca Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny – że ten komunikant, który był w kielichu, jednak się nie rozpuścił, a pewna jego część została przebarwiona na kolor czerwony. To oczywiście wzbudziło nasze wielkie zainteresowanie.
Jakie działania podjął Ksiądz Proboszcz wobec tego, co zostało zaobserwowane?
Następnego dnia pojechaliśmy z tą informacją do ówczesnego biskupa diecezji legnickiej Stefana Cichego.
Zapytaliśmy, co mamy robić, bo jest to jakieś dziwne wydarzenie, które bardzo działa na nasze zmysły i na naszą wyobraźnię. Ksiądz biskup polecił nam odczekać jeszcze dwa tygodnie. Jeżeli jest to sprawa naturalna, to wiadomo, że sama się rozwiąże. Czekaliśmy dwa tygodnie i zauważyliśmy, że część nieprzebarwiona hostii zupełnie uległa rozpuszczeniu – osiadła na dnie kielicha, natomiast część przebarwiona pływała na powierzchni wody w kielichu.
Wtedy Ksiądz Biskup podjął decyzję o powołaniu komisji, która miała całe to wydarzenie monitorować i wyjaśnić, co to jest za zjawisko, czy da się to naturalnie wytłumaczyć, czy też nie.
Komisję tworzyli Kanclerz Legnickiej Kurii ks. Józef Lisowski, Oficjał Sądu Duchownego ks. Tadeusz Dąbski, ks. prof. Stanisław Araszczuk i pani doktor Barbara Engel, która jest ordynatorem oddziału kardiologicznego w Szpitalu Wojewódzkim w Legnicy.
Pewności komisja szukała, zlecając specjalistyczne badania. Jakiego rodzaju były to ekspertyzy? Kto ich dokonywał?
Komisja zwróciła się do Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu z prośbą o badania.
26 stycznia 2014 r. przyjechali pracownicy naukowi tegoż Zakładu pobrać próbki przebarwionego fragmentu hostii do badania.

Po trzech miesiącach otrzymaliśmy ekspertyzę, która wykluczyła przebarwienie spowodowane bakteriami czy grzybami pochodzenia ludzkiego. Ale też badania histopatologiczne wykazały, że są takie fragmenty, które wskazują, że jest to podobne do tkanki serca ludzkiego.
Stwierdzono, że materiał ulegał już procesowi psucia. Wrocławski Zakład Medycyny Sądowej zostawił nas z pytaniem: to w takim razie, jak to wyjaśnić, co to jest? Właściwie byliśmy w niepewności, otrzymane wyniki badań nie dały nam całkowitej pewności, dlatego szukaliśmy dalej, podpytując różnych naukowców, odwiedzając także inne instytuty. Ostatecznie pobrane wcześniej próbki trafiły do Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Tam pan prof. Mirosław Parafiniuk podjął się badania tego materiału, do czego zastosował najbardziej zaawansowane technologie badawcze. Między innymi posłużono się mikroskopem UV o dużej czułości. Próbki naświetlone zostały pomarańczowym widmem, co bardziej unaoczniło obecność tkanki ludzkiej.
Wniosek ze szczecińskiego Zakładu Medycyny Sądowej był jednoznaczny, że jednak jest to najprawdopodobniej tkanka mięśnia sercowego. Widoczne fragmenty mają taki kształt, jakby serce było w stanie agonii. Z próbki udało się także pobrać dwukrotnie DNA. Te wyniki badań przedstawiliśmy biskupowi legnickiemu Zbigniewowi Kiernikowskiemu, który podjął decyzję o przedstawieniu sprawy Kongregacji Nauki Wiary.
Czy były jeszcze jakieś miejsca, w których komisja szukała potwierdzenia autentyczności?
Komisja udała się do Lanciano, miejsca znanego zapewne na całym świecie z cudu eucharystycznego. Pojechaliśmy tam, kiedy były już wyniki badań ze Szczecina. Chcieliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy powinniśmy dalej szukać. Wizyta w Lanciano utwierdziła komisję, i przy okazji mnie, bo siłą rzeczy towarzyszyłem komisji, w przekonaniu, że nie ma sensu niczego więcej szukać. Takie przekonanie wyraził też prof. Tadeusz Dobosz z Wrocławia, mówiąc, że w tej sytuacji im więcej pytań jest stawianych, tym jeszcze bardziej potwierdzają się znamiona cudu, gdyż nauka, która nie zna pojęcia cudu, nie jest w stanie wyjaśnić tego zjawiska. Widzieliśmy w Lanciano raport, który napisała komisja genewska po wykonaniu kilkuset testów na próbkach materiału pobranego z tego cudu eucharystycznego, tam również pojawiało się coraz więcej pytań.
Komisja powołana przez biskupa legnickiego,
22 stycznia 2014 r.

ARCHIWUM PARAFII PW. ŚW. JACKA W LEGNICY

Pobieranie próbek przez Zakład Medycyny Sądowej
z Wrocławia, 26 stycznia 2014 r.

ARCHIWUM PARAFII PW. ŚW. JACKA W LEGNICY

To także przekonało nas o tym, że dalsze szukanie będzie jedynie mnożyło różne dodatkowe badania, a my właściwie chcemy to wydarzenie odczytać z punktu widzenia naszej wiary.
Biskup legnicki przekazał całą dokumentację watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary. Jakie było jej stanowisko?
W Wielkim Tygodniu przyszedł dokument, w którym można przeczytać, że Kongregacja nie widzi zastrzeżeń co do upublicznienia wiadomości o tym wydarzeniu, jednak ostateczną decyzję pozostawia Biskupowi. Kongregacja zaleciła posiłkować się dokumentem „Normy postępowania w rozeznawaniu domniemanych objawień i przesłań”, który wskazuje, że jeżeli drogą poważnych badań zostanie rzeczywiście stwierdzony nadprzyrodzony charakter danego wydarzenia i biskup nabierze pewności moralnej, wtedy można to upublicznić. Natomiast potwierdzeniem cudowności konkretnego wydarzenia są jego duchowe owoce.
Czyli Kongregacja mocno akcentuje, że dopiero po kilku latach badań, ale także obserwacji zostanie wydana opinia, która będzie potwierdzała nadzwyczajność tego wydarzenia. Kościół zatem bardzo mocno zwraca uwagę nie na tworzenie atmosfery jarmarczności wokół tego wydarzenia, lecz na to, żeby wpłynęło ono na jakość mojego życia, na rozumienie Eucharystii, na rozwój pobożności eucharystycznej. Zgodnie z zaleceniami jako proboszcz muszę przygotować odpowiednie miejsce do wystawienia relikwii, założyć księgę, gdzie będziemy rejestrowali wszystkie sprawy związane z otrzymanymi łaskami, czy też ruch pielgrzymkowy.
Dlaczego mówimy o nadzwyczajnym wydarzeniu o znamionach cudu eucharystycznego, a nie o cudzie?
Tego typu wydarzenia przez teologię nie zostały jeszcze dokładnie opracowane.
Właśnie tu jest taka dziedzina trochę jeszcze nieodkryta, ale myślę, że wydarzenia w Sokółce czy też w Legnicy pobudzą zainteresowanie teologów.
Określenie „wydarzenie o znamionach cudu” jest jakby wpięte w logikę Kongregacji Nauki Wiary, według której potwierdzenie, że jest to wydarzenie cudowne, nastąpi, kiedy będą wyraźnie widoczne jego owoce duchowe.
Jaka jest specyfika miejsca, w którym nastąpiło wydarzenie o znamionach cudu eucharystycznego?
Sanktuarium św. Jacka jest kościołem poprotestanckim. Ludność napływowa ze Wschodu nadała patrona temu kościołowi, właśnie św. Jacka, który jest kojarzony z kultem Eucharystii i kultem Matki Bożej. Myślę, że trzeba też odnotować fakt, że w 2008 r. mój poprzednik ks. Robert Kristman wprowadził całodzienną adorację Najświętszego Sakramentu. Teraz widzimy, że jest to pewna logiczna ciągłość, która towarzyszy temu miejscu od osiedlenia się po wojnie Polaków i przejęcia kościoła przez katolików. Frekwencja na mszach św. niedzielnych wynosi w naszym kościele 16%. Jest to biedna dzielnica, która ma obciążenia historyczne związane z różnego rodzaju problemami natury etycznej. Przez to Zakaczawie ma opinię dzielnicy trudnej, miejsca, gdzie intensyfikacja zła jest większa niż w innych częściach miasta. Niektórzy próbują odczytać to, co się wydarzyło, w kontekście całego miasta. Według mnie trudno się posługiwać tym kluczem, ponieważ w Sokółce do kościoła chodzi 80% ludzi i tam też był cud eucharystyczny. Nie wiem, jakim się Pan Bóg posługuje kluczem, że w danych miejscowościach dzieją się takie wydarzenia. Mam nadzieję, że dowiem się o tym po śmierci. Być może, trochę upraszczając, możemy stwierdzić, że ma to związek z zanikiem pobożności. Trzeba też pamiętać o tym, że jednak Pan Bóg pewnie uwzględnia szybkość przepływu informacji i dlatego myślę, że samo miejsce do końca nie ma znaczenia dla Pana Boga. Pewnie znaczenie ma to, że to się w ogóle wydarzyło, i to ma oddziaływać na mnie tak, że trudno jest obok tego wydarzenia przejść obojętnie. Czy to osoby głęboko wierzące, czy to osoby o takiej letniej wierze, czy też osoby niewierzące jednak próbują sobie jakoś to wydarzenie wyjaśnić. I nawet osoby niewierzące posługują się czasem skrajną logiką, mówiąc, że zostało popełnione jakieś przestępstwo. Ale to się mieści w ich logice, bo oni nie wierzą. Wydarzenie w Legnicy przybrało już wymiar globalny – zgłaszają się grupy ze Stanów Zjednoczonych czy z Niemiec. To jest potwierdzenie, że Pan Bóg nam wszystkim daje takie znaki, abyśmy weszli w głębszą refleksję, zadumę i zastanowili się, jaka jest moja wiara, jaka jest moja miłość do Pana Jezusa Eucharystycznego.
To wydarzenie bez wątpienia generuje bardzo wiele pytań, ale myślę, że pewnie o to Panu Bogu chodzi, żeby takie pytania się pojawiały.
Relikwia po odsączeniu z wody, 10 lutego 2014 r.

ARCHIWUM PARAFII ŚW. JACKA W LEGNICY

10 kwietnia br. wiadomość o nadzwyczajnym wydarzeniu została podana do publicznej wiadomości. Co czeka nas w najbliższym czasie?
Obecnie relikwia przechowywana jest w tabernakulum i nie jest udostępniana do wglądu ze względów bezpieczeństwa.
Ksiądz Biskup ustalił już miejsce eksponowania relikwii w kościele.
Trwa przygotowanie projektu relikwiarza, później będzie jeszcze kwestia wykonania tego projektu. Dopiero wtedy będziemy w stanie określić datę uroczystego wprowadzenia relikwii do kościoła. Natomiast już teraz obserwujemy wyraźny ruch pielgrzymkowy, przyjeżdżają osoby indywidualne, zgłaszają się różne zgromadzenia zakonne, ale także zorganizowane grupy. Właściwie cały czas ktoś jest w kościele i się modli. Otrzymujemy bardzo wiele telefonów i maili z prośbą o konkretną modlitwę. Staramy się odpowiedzieć na to wyzwanie, bo widzimy, że wiele osób z tym miejscem łączy swoje wielkie nadzieje. Są one związane z uleczeniem z jakichś poważnych chorób, dolegliwości czy problemów rodzinnych.
Chcemy przyjąć każdego pielgrzyma i omodlić każdą intencję, która tutaj zostanie przysłana.
W którym momencie pojawiła się u Księdza myśl, że mamy do czynienia z czymś nadzwyczajnym?
Było to w momencie, kiedy zobaczyłem w kielichu przebarwienie koloru czerwonego. Samo przebarwienie koloru czerwonego na hostii to jednoznaczne skojarzenie z Ciałem i Krwią Jezusa. Działa to bardzo mocno na wyobraźnię, przecież hostia nie przebarwiła się na kolor zielony, fioletowy, ale właśnie na czerwony. Ta sytuacja sprowokowała nas do tego, żebyśmy odpowiedzieli na pytanie: do kogo ten znak jest adresowany?
Wraz ze współpracownikami i komisją nie szukaliśmy cudowności, ale odpowiedzi na to właśnie pytanie.
Po ponaddwuletniej drodze zakończonej decyzją Biskupa o upublicznieniu tego wydarzenia zrozumieliśmy, że to jest adresowane nie tylko do nas, księży pracujących w tej parafii, którzy byli świadkami, lecz także do innych ludzi.
Jak Ksiądz osobiście odczytuje to wydarzenie?
Modliliśmy się o ożywienie życia religijnego w tej parafii, modliliśmy się, żeby nasz kościół napełniał się ludem Bożym, który będzie się modlił, ale nie przypuszczaliśmy, że te modlitwy zostaną wysłuchane w tak wspaniały sposób.
To przerosło moje wszelkie oczekiwania, marzenia. To w ogóle przerosło nas wszystkich pod każdym względem.
Odczułem, że zostałem wprowadzony w pewien nurt, że Bóg mnie wprowadził w ten nurt i teraz moim zadaniem jest odpowiedzieć na wyzwania, które mnie czekają w tym nurcie wydarzeń. Nie uważam, że Pan Bóg mnie w jakiś sposób próbował wyróżnić, ale podchodzę do tego jako ksiądz, któremu Pan Bóg powierzył pewne zadanie do realizacji.
Muszę zrobić wszystko jako ksiądz, jako proboszcz tej parafii, żeby ten znak był przez ludzi właściwie rozumiany, żeby nie przybrał charakteru jarmarcznego, ale żeby właściwie oddziaływał na nasze życie chrześcijańskie.
Czemu ma służyć, zdaniem Księdza, to wszystko, co się wydarzyło w parafii, w której jest Ksiądz Proboszczem?
Pierwsze wnioski, jakie się narzucają, to bez wątpienia ożywienie wiary w realną obecność Chrystusa w Eucharystii.
To też kwestia miejsca Eucharystii w życiu człowieka. Mamy wiele wspaniałych dokumentów, które mówią, że Kościół żyje dzięki Eucharystii, nieustannie podkreślane jest przez księży w nauczaniu parafialnym, że Msza św. niedzielna jest ważna, że ważne jest przyjmowanie Komunii św. W tym wydarzeniu nie ma żadnych specjalnych nowości, jedynie, jak to powiedział ks. prałat Tadeusz Kisiński, emerytowany proboszcz naszej parafii, Pan Jezus złożył swój podpis pod tym wszystkim, co dzieje się podczas każdej Mszy św. Pierwszy miesiąc od upublicznienia legnickiego cudu eucharystycznego wzbudził poruszenie medialne… czy także duchowe?
Niewielu parafian chce o tym mówić, ale da się wyczuć wewnętrzne poruszenie. To jednak był uderzający znak. Na swoim przykładzie powiem, że to wydarzenie jeszcze we mnie, można powiedzieć, rozpakowuje się. Jest to impuls na długofalową refleksję. Musimy mieć świadomość, że ta sytuacja być może wielu ludzi zaskoczyła w jakichś sytuacjach życiowych, może nawet do końca niepoukładanych, niepozbieranych.
Możliwe, że wpływa to na przemeblowanie całego życia człowieka. Jest to jednak znak, który przez długi czas będzie wpływał na gruntowną refleksję wielu ludzi nad ich życiem.