KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Mury i bramki

Niedawno media obiegła informacja, że karetka pogotowia nie mogła podjechać pod drzwi bloku z powodu nie tylko zamkniętego szlabanu przy wjeździe na parking, ale też zainstalowanej bramki, która nie pozwala wjechać samochodom o wysokości powyżej dwóch metrów.
Ambulans, którym przyjechali ratownicy do nieprzytomnego dziecka, miał powyżej dwóch metrów i na bramce został zablokowany. Trzeba było biec przez parking z noszami, defibrylatorem, butlą z tlenem, plecakiem. A przecież mogą liczyć się minuty! W tej historii absurd goni absurd. Przedstawicielka właściciela budynku z rozbrajającą szczerością powiedziała, że przecież „nigdzie nie jest napisane, że karateka musi podjechać pod same drzwi”. Ano nie jest. Nie jest też napisane, że pod same drzwi musi podjechać wóz strażacki. Może zostać pod bramką.
Wtedy jednak możliwości jego działania będą mocno ograniczone.
Trudno gasić pożar z daleka, o konieczności ewakuacji kogoś z któregoś piętra mieszkania nie wspomnę. Zapytana o przyczynę takiego stanu rzeczy, kobieta szczerze odpowiedziała, że pod parkingiem jest garaż, którego strop jest zrobiony z materiału mocno ograniczającego tonaż samochodów, które mogą wjechać na parking, czyli faktycznie na strop garaży. Przekroczenie normy grozi katastrofą.
Ta historia poraża bezmyślnością i beztroską tych, którzy stoją za takimi decyzjami. Brak w nich wyobraźni, logiki i troski o człowieka.
Nie wiem, co tutaj zagrało główną rolę: skrajna oszczędność czy może chęć odgrodzenia się od świata. Zamknięte osiedla stają się coraz popularniejsze w miastach Polski. Są chronione ogrodzeniem, szlabanem, bramkami, a nawet kolczatką. Czasami dzieje się to bez świadomości, jakie to może mieć konsekwencje dla życia czy bezpieczeństwa ludzi i mienia.
Co człowiek osiąga w takim zamkniętym osiedlu? Jaki stan? Zapewne stan bezpieczeństwa. Człowiek odgrodzony od świata nie widzi go, nie doświadcza, nie musi się z nim liczyć. „Co z oczu, to z serca”…
Odgradzają się nie tylko ludzie na osiedlach, ale też narody i państwa, budując między sobą zasieki, mury, ogrodzenia z drutu kolczastego.
A jak to się ma do miłości bliźniego? Kiedy słyszę o murach między ludźmi, przypomina mi się św. Paweł. W Liście do Efezjan pisał o Jezusie: „On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość” (Ef 2,14).
W tej perspektywie gest biskupa austriackiej diecezji Eisenstadt, A. Zsifkovicsa, jawi się ewangelicznie. Odmówił on zgody na wzniesienie na gruntach parafialnych wzdłuż granicy z Węgrami ogrodzenia, które miałoby powstrzymać niekontrolowany napływ imigrantów.
„Odpowiedzią na plan budowy ogrodzenia jest: nie!” – oświadczył biskup władzom, powołując się na Rok Miłosierdzia. Liczy się bowiem nie tylko własne poczucie bezpieczeństwa, ale także życie ludzi. A mury i (niemiłosierne) bramki, jak widać, w tym nie pomagają.