Tajemnica Chrztu Polski

W obecnym roku wspominamy 1050. rocznicę chrztu Mieszka I,
a ze względu na fakt, iż był to władca całego kraju,
wydarzenie to nazywamy Chrztem Polski.

KS. STANISŁAW WRÓBLEWSKI

Wrocław-Rzym

Ostrów Lednicki. Makieta wyspy, jedno z domniemanych miejsc,
gdzie mógł się odbyć Chrzest Polski.

ROMAN KOSZOWSKI/FOTO GOŚĆ

Wiele atramentu wylano na argumentowanie i wskazywanie nie tylko konieczności tego aktu zarówno w wymiarze religijnym, jak i politycznym, ale także na opisanie konsekwencji, jakie były z tym związane. Autorzy książek naukowych czy podręczników szkolnych, zwłaszcza związanych z dawnym systemem politycznym, powołując się na mniej czy bardziej wiarygodne źródła czy nawet swoje przypuszczenia, podawali także miejsce, w którym miał się Chrzest Polski odbyć. Wskazywano Gniezno, Poznań – ze względu na ich znaczenie jako ośrodków sprawowanej władzy, od wielu zaś lat, szczególnie w kręgach kościelnych, rozpowszechniany jest pogląd o chrzcie świętym Mieszka I w okolicach Ostrowa Lednickiego, nad jeziorem o tej samej nazwie.
Dzięki przeprowadzonym badaniom archeologicznym odkryto tam wiele zabytków związanych z czasem formowania się struktur państwowych, a także obiektów sakralnych. Znajduje się tam również baptysterium, czyli zbiornik wodny, w którym dokonywano chrztu, nazwane Symboliczną Chrzcielnicą Narodu Polskiego. Jednak należy zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście źródła historyczne, na których podstawie budujemy naszą wiedzę i przedstawiamy fakty z przeszłości, wskazują jednoznacznie miejsce w przestrzeni geograficznej, gdzie na pewno odbył się ten jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny akt religijny i polityczny. Czy może dotychczasowe ustalenia i przekazywane z pokolenia na pokolenie legendy i pobożne mity wprowadzają nas w błąd? Na te i inne pytania szukajmy odpowiedzi w swoistego rodzaju historycznym śledztwie, w którym materiał dowodowy stanowią niezaprzeczalne fakty utrwalone w różnorodnych zabytkach pisanych.

Dowody w śledztwie
Najstarszym źródłem kronikarskim związanym czasowo z wydarzeniem chrztu Mieszka I jest tzw. Rocznik Jordana i Gaudentego, w którym wypisane są wydarzenia z lat 965–990.
Zgodnie z proweniencją miał być kontynuacją Rocznika fuldajskiego. Przypuszczalnie znalazł się w Gnieźnie ok. 970 r. po Chrystusie za sprawą biskupa misyjnego Jordana. W kolejnych latach trafił do rąk pierwszego arcybiskupa metropolity Gnieźnieńskiego Radzima Gaudentego, brata przyrodniego św. Wojciecha. W swojej treści lakonicznie podejmuje sprawę chrztu pierwszego władcy Polski, poświęcając temu wydarzeniu zaledwie jedno zdanie: „966 Mysko dux baptizatur” (966 r. książę Mieszko zostaje ochrzczony). Co ciekawe, analiza paleograficzna tego tekstu wskazuje, że został on napisany w późniejszym czasie, zatem wydaje się, iż w takim razie miejsce chrztu powinno zostać podane, zważywszy na znaczenie tego aktu, jak również na to, że omawiane źródło znajdowało się w ówczesnej stolicy państwa bądź w jej pobliżu, a zatem w obszarze uważanym przez wielu historyków za miejsce, w którym dokonany został najważniejszy ze wszystkich sakramentów.
Rocznik Kapitulny Krakowski, będący kompilacją wielu źródeł, pisany w długim okresie, również podaje podobną wzmiankę: „965 Dubrouka ad Mesconem venit” (965 r. Dobrawka przybyła do Mieszka), „966 Mesko dux Polonie baptizatur” (966 r. Mieszko książę Polski został ochrzczony). Znów nie podano żadnej informacji o tym, gdzie tenże chrzest się odbył.

Współczesne malowidło przedstawiające chrzest Mieszka I na ścianie rezydencji biskupów pomocniczych
w Gnieźnie, autor Stefan Engler

ROMAN KOSZOWSKI/FOTO GOŚĆ

Wśród znanych Roczników Wielkopolskich, stanowiących zbiór wielu średniowiecznych roczników z terenu Wielkopolski, o proweniencji zarówno diecezjalnej, jak i zakonnej, na uwagę zasługuje tzw. Rocznik krótki, obejmujący spisane wydarzenia z lat 965–1283. Otóż zgodnie z tekstem tam się znajdującym Mieszko I dokonał chrztu w 966 r., ale jednocześnie, jak zanotował kronikarz, wprowadził wiarę katolicką w Polsce („966 Mesko baptizatur et fides katholica in Polonia recipitur”). Może się nam wydawać, że to nic nadzwyczajnego, ale można sobie wyobrazić ówczesne warunki, w jakich kształtuje się ustrój państwa, w którym panuje silnie zakorzenione pogaństwo, co kilkadziesiąt lat później zaowocuje tzw. reakcją pogańską (lata 1034–1038) i zniszczeniem z trudem utworzonych struktur kościelnych. Ten tekst ma także jeszcze jedno znaczenie. Kronikarz mówi o wierze katolickiej, a nie o korzyściach politycznych, jakie towarzyszyły tej niezwykłej ceremonii. W obecnie panującym dyskursie na ten temat ma to również swoje znaczenie. Aczkolwiek znów nie podano informacji, gdzie miał miejsce Chrzest Polski.
Kolejnym dowodem w sprawie jest Rocznik Świętokrzyski. Jest to źródło annalistyczne z ok. 1122 r. Jednakże zawiera on informacje niejako sprzeczne z posiadaną przez nas wiedzą dotyczącą początku państwa polskiego. Otóż kronikarz zapisał: „966 Dubrovka venit ad Miskonem” (966 r. Dobrawka przybywa do Mieszka), „967 Mysko dux baptizatur” (967 r. książę Mieszko zostaje ochrzczony). Widzimy zatem, iż nawet sama data chrztu nie jest do końca pewna i jednoznaczna. Rocznik Traski to źródło historyczne obejmujące dzieje od 965 do 1340 r. Należy ono do grupy roczników małopolskich i jest skompilowane z wcześniejszych źródeł.

Swoją nazwę zawdzięcza niejakiemu Trasce, uważanemu za mnicha dominikańskiego bądź osobę mającą dostęp do dominikańskich dokumentów.
Był on także ściśle związany z krakowskim dworem książęcym.
Dzieło to rozpoczyna się od wiadomości o ślubie Mieszka I z księżniczką czeską Dobrawą: „Roku Pańskiego 966 książę Mieszko wziął sobie żonę, księżniczkę czeską Dobrawę, następnie został ochrzczony, jednocześnie ochrzczona została Polska”. Wzmianka ta jest o tyle istotna, że potwierdza znany już wśród dziejopisów pogląd o chrzcie Mieszka I jako o chrzcie całego ówczesnego państwa polskiego.
Interesującym źródłem historycznym dotyczącym chrztu Mieszka I jest tzw. Rocznik Sędziwoja. Swoją nazwę zawdzięcza właścicielowi Sędziwojowi z Czechła, XV-wiecznemu humaniście, historiografowi, kanonikowi gnieźnieńskiemu, zwolennikowi nurtu koncyliaryzmu, głoszącemu wyższość soboru nad papieżem. Według badań źródło to należy do roczników małopolskich i jest wypisem z większego, nieznanego szerzej dzieła. Zgodnie z zamieszczoną tam wzmianką w 965 r. Dobrawa, córka księcia czeskiego Wratysława i siostra św. Wacława, poślubiła Mieszka, syna księcia Siemomysła. Dalej autor rocznika zaznaczył, że chrzest odbył się w Pradze, ponieważ będąc tam, Mieszko, który miał być ślepy, doznał cudownego oświecenia, co zdecydowało o przyjęciu przez niego chrześcijaństwa.
Jest to bardzo ważna wzmianka, choć niewiarygodna. Dlaczego? Otóż po pierwsze, Dobrawa była córką nie Wratysława, ale jego syna Bolesława I Srogiego (ur. po 903, zm. 972), stąd wiadomo, że Wratysław był jej dziadkiem, a nie ojcem. Po drugie, wynika z tego, że Dobrawa była nie siostrą, lecz bratanicą św. Wacława.

Po trzecie, co jest najważniejsze, gdyż omawiany zapis po raz pierwszy wskazuje nam miejsce Chrztu Polski, w Pradze nie istniała stała siedziba władz kościelnych w formie biskupstwa. Pierwszym władcą czeskim, który przyjął chrzest, był Borzywoj I, a stało się to w roku 884.
Oczywiście chrześcijaństwo tam istniało, jednakże bez konkretnych struktur, które zostały zniszczone – podobnie jak w Polsce w późniejszym czasie – w trakcie trwania rebelii pogańskiej w pierwszej połowie X w. Biskupstwo w Pradze powstało dopiero w 973 r. i hierarchicznie podporządkowane zostało arcybiskupowi Moguncji, czyli było pod wpływem polityki religijnej Niemiec. Stało się to zatem pięć lat od powołania do istnienia przez bpa Jordana niezależnego, bezpośrednio podporządkowanego Stolicy Apostolskiej biskupstwa misyjnego w Poznaniu.
Trudno zatem spodziewać się, by w stolicy ówczesnych Czech doszło do konfirmacji Mieszka I. Bezpodstawne jest także twierdzenie, że chrześcijaństwo do Polski dotarło prosto z Czech. Można raczej uważać, że czeskie sąsiedztwo i ślub z Dobrawą miały silny wpływ na rozwój chrześcijaństwa w Polsce, ale nie ma tu mowy o wyłączności.
Chrzest Polski w Niemczech?
Gdzie zatem szukać źródła chrzcielnego państwa polskiego? Skoro nie Gniezno, nie Lednica, nie Poznań i nie Praga? W ostatnich latach coraz większej popularności nabiera hipoteza o Chrzcie Polski w… Ratyzbonie.
Można uważać to za wierutną bzdurę i wymysł, szczególnie że od dziesięcioleci, przez cały okres komunizmu przyzwyczailiśmy się do niezwykłego „patriotyzmu”, odrzucającego jakiekolwiek pozytywne relacje z niemieckim sąsiadem, jako przecież odwiecznym wrogiem niezależnego polskiego bytu państwowego. Na szczęście w dzisiejszych czasach polityczna cenzura oraz poprawność nie wpływają na wolne oraz niezależne badania historyczne.
Należy zatem w tym miejscu pochylić się nad tą myślą i nie odrzucać jej a priori, by nie ulec pokusie fałszowania faktów z przeszłości.
Zgodnie z posiadaną wiedzą czas przyjęcia przez Mieszka I chrztu był bardzo niekorzystny. W Rzymie trwały rozruchy związane z popieraniem papiestwa, lub cesarstwa, stąd misje dyplomatyczne władcy Polski nie przynosiły spodziewanego efektu.
Tym bardziej sprawa była pilna, gdyż powstawało nowe biskupstwo w Magdeburgu, które miało zająć się poszerzaniem chrześcijaństwa, a co za tym idzie – także wpływów niemieckich po wschodniej stronie Odry, więc na terenie państwa polskiego, do czego ze zrozumiałych przyczyn nie chciał dopuścić Mieszko.

Bogato rzeźbiona chrzcielnica, ukazująca
starotestamentalne sceny będące
zapowiedzią sakramentu chrztu
świętego. Kościół pw. św. Mikołaja w Brzegu

ARCHIWUM AUTORA

Figury Mieszka I i Dobrawy

ROMAN KOSZOWSKI/FOTO GOŚĆ

Stąd wydaje się bardzo rozsądna koncepcja, zgonie z którą chrzest odbył się w Ratyzbonie, bardzo ważnym ośrodku politycznym i religijnym państwa wschodniofrankijskiego.
Biskupstwo zostało erygowane w tym mieście przez św. Bonifacego w 739 r. Z rąk dostojników kościelnych w Ratyzbonie chrzest przyjęło kilkunastu książąt czeskich. Może to właśnie zaważyło na wyborze miejsca wzorem swoich nowych krewnych, jakimi stali się po ślubie księcia Mieszka z Dobrawą.
Wiadome jest również, że Mieszko przybył, wraz ze swoim teściem księciem Bolesławem, do tego miasta na Wielkanoc.
A zgodnie z ówczesnym prawem kościelnym to właśnie wtedy, a dokładnie w Wigilię Paschalną, można było przyjąć sakrament chrztu świętego. Z tablic paschalnych ówczesnego czasu wynika, że wydarzenie miało miejsce 14 kwietnia i tę datę przyjęto za symboliczną.
Za śladem ratyzbońskim przemawia także próba wyjaśnienia imienia chrzcielnego Mieszka. Otóż znany polski historyk Jerzy Dowiat uważa, że imię Mieszko jest zniekształconą formą imienia Michał, które nosił biskup ratyzboński udzielający chrztu polskiemu władcy.
Choć nie jest znane lub nie zachowało się do naszych czasów jednoznaczne źródło z Ratyzbony, powyższa teoria ma swoje uzasadnienie i warto mieć ją w pamięci.
Źródło – Początek
Powyżej przedstawione zostały najstarsze przekazy historyczne. Choć oczywiście nie wszystkie, ponieważ nie starczyłoby miejsca, by je omówić i zanalizować. Może paść zarzut, że nie zostały wykorzystane znane kroniki Polski: Galla Anonima, bł. Wincentego Kadłubka, Jana Długosza itd. Odpowiadając na to, należy zauważyć, że wspomniani kronikarze znali doskonale przedstawiony materiał dowodowy i z niego korzystali, w związku z tym nie ma potrzeby ich powielać.
Czy udało się odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: gdzie odbył się Chrzest Polski? Wydaje się, że nie jest to możliwe. Za każdą hipotezą kryją się argumenty za i przeciw. Nie znamy, jak na razie, żadnego bezpośredniego zapisu z omawianego wydarzenia. Posiłkujemy się danymi, jak widać, bardzo szczupłymi w informacje i niepewnymi.
Ale warto zadawać sobie to i inne pytania dotyczące początków naszej wiary, tożsamości i naszej państwowości.
Nie jesteśmy bytem, który powstał w jednym momencie.
Na rozwój naszej kultury i dziedzictwa wpłynęło wiele czynników i wydarzeń zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych.
Chciejmy nie zamykać się w dotychczasowej wiedzy, ale poszukujmy źródła naszego początku, bo może ono udzielić nam odpowiedzi na wiele pytań stawianych sobie współcześnie, dotyczących tego, kim jesteśmy, skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy…