Cóż to jest prawda?

Te na pozór cyniczne słowa Piłata wypowiedziane
do Pana Jezusa w trakcie przesłuchania w pretorium,
przekazane nam przez św. Jana, wydają się w jakiś sposób
niepokoić ludzkość do dzisiaj nie tylko w skrytości poszczególnych myśli,
lecz i w wymiarze społecznym.

PIOTR SUTOWICZ

Wrocław

SVILEN MILEV/FREEIMAGES.COM

W przytoczonej rozmowie Jezus powiedział, że przyszedł na świat, by „dać świadectwo prawdzie”. Tylko tyle, ale i aż tyle.
Każdy ma ją swoją
W kultowym filmie Miś w pewnym momencie pada równie kultowe stwierdzenie: „prawda życia i prawda ekranu”. Oglądając ową produkcję filmową w tamtych czasach, wszyscy wiedzieli, o co tu chodzi. To, co widać w masowym przekazie, nie musi być identyczne z rzeczywistością, a nawet nie ma takowe być. Taka socrealistyczna schizofrenia. Pewnie działania propagandy od tamtej pory niewiele się zmieniły, co najwyżej są one jeszcze bardziej wysublimowane, chociaż nie zawsze i niekoniecznie. Rozdźwięk pomiędzy tym, co jest, a tym, co niektórzy chcieliby, by inni myśleli, że jest, pozostaje widoczny w naszej rzeczywistości aż nadto wyraźnie. Jeśli ktoś nie chce być oszukiwany za pomocą białych rękawiczek, zawsze może oberwać obuchem w głowę, by nie marudził, że coś się tu nie zgadza. Zresztą współczesny świat wcale nie obstaje przy tym, by w danej kwestii istniała jedna i ta sama prawda. Każdy może sobie ją mieć swoją, taką jaką chce, winien ją dopasować do osobowości, charakteru, orientacji seksualnej albo jakiejkolwiek innej. W tej kwestii istnieje pełna dowolność, oczywiście pod warunkiem, że przy wyborze będzie się kierować gotowym szablonem tego, co myśleć wolno, a czego nie wolno. No i oczywiście nikt nie powinien aspirować do ekskluzywnego przekonania, że w jakimś zespole twierdzeń to on ma rację. W końcu przecież wiadomo już od czasów Piłata, że w przypadku ustalenia prawdy mamy do czynienia z ogromną liczbą rozbieżności.
Świadczyć
Niejednokrotnie jest tak, że ludzie podświadomie czują, iż prawda gdzieś jest, lecz na wszelki wypadek wolą się w tej kwestii nie wypowiadać, no bo po co. Kluczowe jest tu myślenie, iż jeśli wypowie się jakiś sąd, a człowiek znajdzie się w mniejszości albo w odosobnieniu, to najnormalniej w świecie wszyscy pokażą go palcem jako nawiedzonego wariata, a nawet takiego, który ośmiela się swoje „nieprawdziwe oczywiście” przekonania rozpowszechniać jako prawdę.

Któż lubi być pod ostrzałem tzw. opinii publicznej, jakakolwiek by ona była? Jeżeli czytać opisy Męki Chrystusowej zawarte w Ewangeliach tylko jako kronikarski zapis męczeństwa niewinnego człowieka, to bez wątpienia na usta wielu osób cisnąć się może opinia, iż Jezus miał rację i co z tego – lepiej Mu było nie obstawać tak przy swoim, być może oszczędziłby wielu cierpień sobie i nieszczęsnej Matce, która przez Jego upór stała się przedmiotem ludzkiej złośliwości, a nawet jeśli to było tylko współczucie, to i tak na dłuższą metę nikomu niepotrzebne. Oczywiście chrześcijanie wiedzą, że po ukrzyżowaniu było Zmartwychwstanie, ale wielu współczesnych dekonstruktorów powiedziałoby, że fakt ten jest wątpliwej jakości oszustwem sprytnych ludzi, a może i samego Jezusa, który działał w ramach jakiegoś spisku, kto wie, może z przebiegłym Piłatem. Dla tej grupy kwestia prawdy zawsze będzie niejasna, zawiła, a wręcz nierozstrzygalna.
Konsekwencje
Strach przed prawdą wynika jeszcze z czegoś innego – poznanie ma swoje konsekwencje. Po odkryciu, jak się rzeczy mają, bardzo trudno jest udawać, że czegoś nie ma. Zupełnie niedawno powyżej podpisanemu zdarzyło się podróżować pociągiem z osobą młodą, wykształconą, a do tego z dużego miasta (pisane bez złośliwości), która bała się nastania nowej władzy w Polsce. Oprócz deklarowanej pewnej niechęci do wartości chrześcijańskich, choć jej artykułowanie odbywało się z dużą, trzeba przyznać, dozą kultury, osoba ta bała się… Komisji Macierewicza, która w jej opinii ujawni prawdę o tym, iż katastrofa smoleńska była rosyjskim zamachem. I żeby było jasne, nie była to kwestia obawy, że coś się tu zmanipuluje, tylko że taka okaże się prawda, i co wtedy? To będzie coś strasznego. Nawiasem mówiąc, zdaje się, że w zasadzie mój rozmówca był przekonany, że prawda wygląda właśnie zgodnie z jego obawami, lecz paraliż wywołany taką myślą był wszechogarniający.
Prawda tak jak kłamstwo ma swoje konsekwencje, lecz zawsze lepiej dążyć do jej poznania, choćby dlatego, że taki obowiązek nakłada na nas nasze człowieczeństwo. A gdyby to nas nie przekonało, to i tak musimy opowiedzieć się po którejś ze stron w kwestii wspominanego na początku dialogu w pretorium.