OBSERWATORIUM SPOŁECZNE

Biedaszyby

Od kilkunastu lat istnieją w rejonie Wałbrzycha biedaszyby. Prześladowane, niszczone
i ścigane nie dają za wygraną. Pracujący w nich ludzie są stawiani przed sądami,
a często giną w prymitywnych wyrobiskach. Zmusza ich do tego powszechne
bezrobocie i odpowiedzialność za dostarczenie środków do życia dla siebie
i swojej rodziny.

ADAM MAKSYMOWICZ

Wrocław

Biedaszyby w Wałbrzychu

JAN HERTZ/EDYTOR.NET

Bezwzględnym przeciwnikiem biedaszybów są gminne i państwowe służby porządkowe oraz organa wymiaru sprawiedliwości. Powołują się one na prawo górnicze i geologiczne mówiące o koncesjach, projektach i planach ruchu zezwalających na wydobycie kopaliny, jaką jest węgiel kamienny. Stoją na straży interesu Skarbu Państwa, do którego należą podziemne zasoby węgla kamiennego w całym kraju. Twierdzą, że nielegalne jego wydobycie w biedaszybach jest „kradzieżą”. Okradane jest w tym wypadku państwo, którego interesu bronią wspomniani urzędnicy. Lotne ich brygady jeżdżą po całym rejonie, wypatrując, gdzie kopie się węgiel.
Okazuje się jednak, że ich zapał do tępienia biedaszybów idzie na marne.
Jak sami twierdzą, to walka z wiatrakami.
Jeżeli nawet nie są oni w stanie zlikwidować biedaszybów, to przynajmniej ograniczają ich rozprzestrzenienie się do minimum. W górniczej statystyce wypadków w przeliczeniu na wydobyte tony – wydobywanie węgla w biedaszybach jest najniebezpieczniejszym górnictwem świata. Nawet w Chinach w najbardziej zagrożonych pod tym względem kopalniach wskaźnik ten wynosi ok. 0,34 na milion ton. Tu zaś wydobyto niewiele więcej niż sto tysięcy ton, a jest już ośmiu zabitych.
To też górnictwo
Ktoś może powiedzieć, że tego rodzaju porównania są niedopuszczalne.
Wszak dzieje się to wbrew prawu i przepisom zabraniającym tego rodzaju działalności, która jest ścigana i karana.
To wszystko prawda. Tylko druga część tej prawdy jest taka, że mimo to węgiel stale i nadal jest wydobywany w wykopach, sztolniach i szybikach.
Jest dostarczany konsumentom, którzy na dodatek bardzo chętnie go kupują.
Handel ten kwitnie z tego powodu, że węgiel wydobyty z biedaszybów jest o połowę tańszy niż ten na składach opałowych. To jedna z przyczyn, dla których biedaszyby mają stale powodzenie.
Kolejna to ta, że zamykając ostatnią kopalnię w tym regionie, pozbawiono pracy blisko 10 tysięcy górników.
Do dzisiaj stopa bezrobocia należy tu do najwyższych w kraju. W powiecie wałbrzyskim waha się ona w granicach ok. 35%! Ludzie muszą mieć środki do życia. Kiedy nie ma żadnej legalnej pracy, muszą jej szukać tam, gdzie ona jest. Na początku wieku było to zjawisko jeszcze bardziej masowe.
Miejscowe media i statystyki oceniają, że wydobyciem węgla w biedaszybach zajmuje się ok. 100–200 osób.
Przedsiębiorstwo „Biedaszyby”
Stróże porządku publicznego, którzy wypowiadają się na ten temat w mediach, twierdzą, że wydobycie w biedaszybach jest coraz lepiej zorganizowane.
Do rzadkości należy, że kogoś złapią na gorącym uczynku. Tacy górnicy stają przed sądem i są karani za złamanie prawa, które zabrania nielegalnego wydobywania kopalin. Grozi za to kara do 5 tys. zł. Sądy skazują ich na sumę ok. 500 zł. Gmina powołała specjalne grupy, które przy użyciu ciężkiego sprzętu zasypują doły, wykopy, szurfy i inne wyrobiska. Cóż jednak z tego, kiedy kilka dni później w tych samych odkopanych miniaturowych kopalniach wre praca. Jest ona stosunkowo dobrze płatna. Zajmują się nią młodzi ludzie. Można powiedzieć, że są to już następcy tych zwolnionych z pracy górników. Lokalne władze zadają sobie pytanie: skąd oni wiedzą, gdzie kopać? Gdzie szukać węgla? Domyślają się, że stara górnicza strzecha już nie fedruje, ale ma szczegółowe mapy występowania węgla na tym terenie i dokładnie wskazuje młodym ludziom, gdzie mają tego węgla szukać. Jest to o tyle ułatwione, że wałbrzyska niecka węglowa pokrywa się z niecką morfologiczną.
Wychodnie pokładów węglowych występują stosunkowo płytko na wzniesieniach otaczających miasto.

Zalegalizować biedaszyby?
Był pomysł, aby zalegalizować biedaszyby.
Polegał on na budowie mikroodkrywki, w której na normalnych zasadach eksploatowano by węgiel zalegający na wychodniach. Okazał się on jednak całkowicie nierealny. Władze miasta nie życzą sobie, aby w jego centrum istniała odkrywkowa kopalnia, nawet zminiaturyzowana. Będzie to szpecić widok i dezorganizować komunikację oraz niszczyć otaczające Wałbrzych parki. Na dodatek już po przybliżonych analizach okazało się, że przedsięwzięcie to będzie całkowicie deficytowe. Po sporządzeniu wszystkich dokumentów, powołaniu służb, opłaceniu podatków niewiele zostanie do podziału dla tych, którzy będą tam pracować. Wydaje się, że problem biedaszybów w regionie wałbrzyskim jest nierozwiązywalny. Czy aby na pewno?
Przecież ustawa prawa geologicznego i górniczego zezwala na wydobycie piasku na własnym terenie w ilości 10 merów sześciennych rocznie. Praktycznie zezwolono na wydobycie stosownie do potrzeby. Czy operacji tej nie można powtórzyć w stosunku do biedaszybów, stwarzając dla pracujących w nich jakieś możliwości cywilizacyjnego funkcjonowania?
Zapewne można. Tylko ktoś konkretny musi z tym wystąpić.
Na terenie Polski nikogo takiego jednak nie ma. Przemawia za tym prosty argument, że najłatwiej jest prześladować, niemiłosiernie ścigać tych, którzy nie mają z czego żyć. To powinno problem załatwić. Co zrobić, jak nie załatwia?
Ano wzmóc ściganie, doskonalić prześladowanie, poszukiwać coraz lepszych metod policyjnych.
Obraz nędzy i rozpaczy
Wątpliwa sława wałbrzyskich biedaszybów dotarła aż do USA. Internetowy portal „NYT” zajmujący się wypadkami w górnictwie w wydaniu z 29 marca 2014 r. zamieścił film o eksploatacji węgla kamiennego w wałbrzyskich biedaszybach. Jego oryginalność nie podlega żadnej wątpliwości, gdyż prawie wszystkie rozmowy prowadzone są w języku polskim. Pewną nowością jest odnotowanie nocnego transportu urobku, aby ominąć policyjną kontrolę. Film pokazuje trzyosobową brygadę młodych ludzi urabiających kilofem pokład węgla występujący tuż pod powierzchnią ziemi. Reporterzy dotarli też do dawnych górników, którzy w filmie wystąpili w górniczych strojach. Jeden z nich powiedział, że dopóki będzie tu węgiel, dopóty będzie się go w ten sposób wydobywać.
I to powiedzenie jest tu najważniejsze.
Prestiżowa amerykańska gazeta „Washington Post” w dniu 27 października 2014 r. zamieściła obszerny reportaż z wałbrzyskich biedaszybów pt. W dół czarnej dziury polskiego górnictwa.
Reporterka tej gazety, Nicole Crowder, wałbrzyski region Dolnego Śląsk przedstawia jako obraz nędzy i rozpaczy ludzi pozbawionych pracy i środków do życia. Pisze ona, że prywatne wydobycie węgla jest tu nielegalne i ścigane przez policję. Dlatego odbywa się ono nocą z udziałem całych rodzin. Kobiety z dziećmi stoją, jako czujki ostrzegające przed najściem policji.
Wśród pracujących tu ludzi szerzy się alkoholizm i narkomania. Dokumentuje to wszystko kilkanaście zdjęć zadymionego, brudnego i ponurego miasta z kontrastowymi ujęciami dumnych górników w galowych górniczych mundurach z licznymi odznaczeniami za ich pracę w górnictwie.
Jest nadzieja…
Że nowe władze państwowe dostrzegą również i ten problem górnictwa węgla kamiennego. Znalezienie godziwej pracy dla kilkuset byłych górników dawnych kopalń nie powinno przerastać możliwości polskiego państwa.