Uczynki miłosierdzia, cz. 5

Jest moim gorącym życzeniem, aby chrześcijanie przemyśleli podczas Jubileuszu
uczynki miłosierdzia względem ciała i względem ducha. Będzie to
sposobem na obudzenie naszego sumienia, często uśpionego w obliczu dramatu
ubóstwa, a także umożliwi nam coraz głębsze wejście w serce Ewangelii,
gdzie ubodzy są uprzywilejowani dla Bożego miłosierdzia.
FRANCISZEK, BULLA MISERICORDIAE VULTUS, 15

KS. ALEKSANDER RADECKI

Wrocław

Kapłan Kościoła przychodzi do cierpiących w Imię Jezusa i z Jezusem
w sakramencie namaszczenia chorych

ROMAN KOSZOWSKI/FOTOGOŚĆ

Piąty uczynek miłosierny
względem ciała:
infi rmis assidere
= chorych nawiedzać

Każdy z nas: zna wielu chorych, sam był/jest chory i… ma wielką szansę na chorowanie do późnej starości.
To oznacza, że temat zawsze był, jest i będzie aktualny, dotycząc absolutnie każdego z nas. Spełnienie wezwania do nawiedzania chorych niesie nadzieję, że i o nas w potrzebie bliźni nie zapomną.
Najcenniejszym darem jest po prostu kochająca obecność przy chorym. Usiąść przy jego łóżku, „stracić” dla niego czas, uważnie i cierpliwie słuchać nawet tego, czego odwiedzana osoba… nie wyraża słowami! Tu otwiera się ogromne pole do uruchomienia wyobraźni miłosierdzia (umyć, ogolić, dokarmić, przebrać, rozśmieszyć…), do udowodnienia przyjaźni, sympatii oraz potwierdzenia czynem wszelkich deklaracji pomocy w potrzebie.
Czasem przyjdzie bronić chorego przed nim samym, gdy ten swoją myślą, mową i uczynkiem występuje przeciw zdrowemu rozsądkowi (niekoniecznie świadomie) i chce łamać przykazanie „Nie zabijaj”. A czasem przyjdzie też powstrzymywać cierpiącego przed jego… terroryzmem i postawami roszczeniowymi wobec najbliższego otoczenia.
Obecność przy chorych oznacza stworzenie pomostu między nimi a „resztą świata”: rodziną, przyjaciółmi, światem kultury. Dlatego: radio czy/i telewizor, książka, wspólna modlitwa, rozmowa (także na tematy pozamedyczne).
Nierzadko nasi pacjenci mogliby nie leniuchować, gdyby podsunąć im pomysły i odpowiednie materiały do zagospodarowania ich czasu oraz posiadanych talentów.
Jednak osobom cierpiącym najbardziej potrzeby jest Pan Jezus! Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone (Jk 5,14–15).
Kapłan Kościoła przychodzi do cierpiących w Imię Jezusa i z Jezusem w sakramentach: pokuty, namaszczenia chorych i Eucharystii, a do umierających z Wiatykiem. Co się stało z nami – podobno wierzącymi ludźmi – że zarówno chorzy, jak i zdrowi z ich otoczenia… boją się tych spotkań i wymyślają tysiące przeszkód, by do nich nie dochodziło?
Jak wytłumaczyć fakt, że tak wielu chorych, osób w podeszłym wieku, umierających – zarówno przebywających w szpitalach, zakładach opiekuńczych, jak i w domach prywatnych – odchodzi z tego świata bez sakramentalnego pojednania z Bogiem, bliźnimi i samym sobą?
Najlepszym lekarstwem dla chorych jest… drugi człowiek! Po stokroć ma rację bł. Matka Teresa, twierdząc, że: „Największą chorobą naszych czasów nie jest trąd czy gruźlica, lecz raczej doświadczenie tego, że się jest niechcianym, porzuconym, zdradzonym przez wszystkich. Największym złem jest brak miłości i miłosierdzia, okrutna obojętność wobec bliźniego, który wyrzucony został przez margines życia wskutek wyzysku, nędzy, choroby”.

Piąty uczynek miłosierny
względem ducha:
poffensas remittere
= krzywdy cierpliwie znosić

O tym, że wołanie naszego wieszcza narodowego: „gwałt niech się gwałtem odciska” (A. Mickiewicz, Oda do młodości) w praktyce nie wróży ludziom nic dobrego, przekonują nas codzienne wiadomości z kraju i ze świata. Starotestamentalna zasada odwetu: oko za oko, ząb za ząb (Wj 21,23–25) ostatecznie musi zostać pogrzebana, jeśli chcemy przetrwać. Chodzi o to, by uznać, że cierpliwe znoszenie krzywd nie jest słabością, lecz cnotą i wielką szansą dla wszystkich: krzywdzonych i krzywdzicieli.
Wzorem do naśladowania dla chrześcijanina jest przede wszystkim Ukrzyżowany nasz Pan, o którym św. Piotr napisał: On nie popełnił grzechu, ani na Jego ustach nie było fałszu. Gdy Go znieważano, nie odpłacał zniewagami. Gdy cierpiał, nie odgrażał się, ale oddał sprawę w ręce sprawiedliwego Sędziego (1 P 2,22–23).
A oto tekst św. Pawła z Listu do Rzymian, który koniecznie trzeba przemedytować: Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie. […] Nikomu złem za złe nie oddawajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi. Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi. Umiłowani, nie wymierzajcie sprawiedliwości sami sobie, lecz pozostawcie to pomście Bożej. Napisano bowiem: Do mnie należy pomsta, Ja wymierzam zapłatę – mówi Pan – ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go. Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj (Rz 12,14–21).
Co oznaczają owe „węgle żarzące” gromadzone nad głową krzywdziciela? O. Jacek Salij OP zauważa, że chodzi o działanie Boże raczej oczyszczające niż niszczące, prowadzące raczej do wzajemnego pojednania niż do czegokolwiek innego. Na tym właśnie polega pomsta Boża, o której wspomina św. Paweł: ogień Boży unicestwia zło, dobro zaś wyzwala z jego powiązań ze złem. Tak więc – jak napisał nasz dominikanin – jeśli wyświadczysz dobro nieprzyjacielowi, przyczynisz się do tego, by coraz więcej ogarniała go błogosławiona, oczyszczająca obecność Boża.
Czy wierzącemu człowiekowi nie powinno na tym właśnie zależeć?
Oczywiście: na zło należy reagować, niesprawiedliwość należy zwalczać. Najlepszym tego przykładem jest znów Pan Jezus. Spoliczkowany przez jednego z żołnierzy podczas przesłuchania, zapytał: Jeśli źle coś powiedziałem, to udowodnij, co było złe, a jeśli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz? (J 18,23).
Trudne jest i to wyzwanie do cierpliwego znoszenia krzywd, oparte na autentycznym miłosierdziu kierowanym do bliźnich. Potrzebujemy zatem nieustannie pomocy Bożej, by nasza miłość zbliżała się z każdym dniem do ideału ukazanego w Hymnie o miłości św. Pawła: Miłość cierpliwa jest, […] nie szuka swego, […] nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, […] we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma (1 Kor 13,4–7).
„Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!” – oto dewiza świętych. Oby stawała się także Twoją…

CO MOŻESZ KONKRETNIE ZROBIĆ?

  1. W stopniu, w jakim to możliwe: pomóż choremu w złagodzeniu bólu, w leczeniu, przezwyciężaniu niepełnosprawności.
  2. Zadbaj o jego potrzeby materialne: leki, godne warunki życia, mieszkania itp.
  3. Poznaj potrzeby chorego, tak by z jednej strony ułatwiać mu jego życie codzienne, z drugiej zaś – nie wyręczaj go wszędzie tam, gdzie sobie wspaniale daje radę i dzięki temu rozwija się.
  4. Pomyśl, w jaki sposób wykorzystać talenty chorego i zagospodarować jego wolny czas.
  5. Pomóż choremu w poszukiwaniu i znajdowaniu sensu życia oraz ostatecznego Celu ziemskiej drogi. Zachęć do regularnego przyjmowania sakramentów św. (np. z okazji I piątków miesiąca), podsuń odpowiednią literaturę.

CO MOŻESZ KONKRETNIE ZROBIĆ?

  1. W codziennej modlitwie do Ducha Świętego proś dla siebie o czwarty owoc Jego łaski: cierpliwość.
  2. Sprawdź uczciwie, czy Ty nie jesteś krzywdzicielem kogokolwiek. Jeśli tak, proś o przebaczenie i dokonaj zadośćuczynienia.
  3. Nie wymierzaj nikomu sprawiedliwości na własną rękę, nie szukaj żadnych form odwetu za doznane krzywdy.
  4. Stań w obronie krzywdzonych na wszelkie możliwe i godziwe sposoby – nie milcz na zło.
  5. Bądź gotów pospieszyć krzywdzicielowi z pomocą, gdy znajdzie się w potrzebie.