KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Pociągające chrześcijaństwo

Marcowy zamach terrorystyczny w Brukseli uświadomił nam po raz kolejny, że zło jest wciąż aktywne. Temu złu niektórzy próbują nadać narodowość, wyznanie, kolor skóry. Tak jakby zło wynikało z geografii i miało jakieś uwarunkowania genetyczne. A przecież nienawiść zawsze chętnie karmiła się innością i różnicami. Narody nienawidziły się po sąsiedzku czasami tylko dlatego, że mówiły innym językiem i wyznawały inną religię, a czasami jeszcze różniły się kolorem skóry. Nienawiść jest przypadłością człowieka, a jej geografia zmienia się nieustannie. Wystarczy zacząć mówić, że któraś religia jest lepsza, język bardziej nowoczesny, a kolor skóry piękniejszy. I konflikt gotowy. I agresja, która nakręca zemstę.

W kazaniu na Wielki Piątek o. Raniero Cantalamessa OFMCap., kaznodzieja Domu Papieskiego, nawiązując do ostatnich zamachów bombowych, powiedział: „Musimy odmitologizować zemstę! Stała się ona wszechobecnym mitem, który zaraża wszystko i wszystkich, począwszy od dzieci. Znaczna część historii na ekranach i w grach elektronicznych to historie zemsty podawane jako zwycięstwo dobrego bohatera. Połowa, jeśli nie więcej, cierpienia na świecie (jeśli chodzi o zło naturalne) pochodzi z chęci zemsty, czy to w stosunkach międzyludzkich, czy też między państwami i narodami”. Tak, jedno z największych cywilizacyjnych kłamstw to przekonanie, że dobro może zwyciężyć poprzez zemstę. W ten sposób może ono jedynie wziąć odwet, który najpewniej stanie się zarzewiem kolejnej agresji. A co w zamian?

Emmanuel Carrère, francuski pisarz agnostyk, w książce pt. Królestwo, w której rekonstruuje początki Kościoła, pisze, że siła chrześcijaństwa „w znacznym stopniu wynikała z umiejętności skłaniania do zaskakujących gestów – nie tylko słów – kłócących się z normalnym, ludzkim zachowaniem. Ludzie mają taką naturę, że raczej dobrze życzą – przynajmniej najszlachetniejsi z nich […] – swoim przyjaciołom, a wszyscy źle – swoim wrogom. Wolą być silni niż słabi, bogaci niż ubodzy, wielcy niż mali, raczej dominujący niż zdominowani. Tak już jest, to normalne, nikt nigdy nie mówił, że to źle. […] A tu ludzie nie tylko mówią, ale i czynią wręcz odwrotnie. Zrazu nikt ich nie rozumie, nikt nie widzi, jaka korzyść płynie z tego przewartościowania. Później ludzie zaczynają pojmować, dostrzegać korzyści płynące z tego na pozór aberracyjnego zachowania, to znaczy radość, siłę, intensywność życia. A wtedy wielu ma tylko jedno pragnienie: czynić jak tamci”. W greckim i rzymskim świecie, gdzie dzięki św. Pawłowi szybko dotarła Ewangelia, to, co proponowali chrześcijanie, wydawało się zupełnie nieżyciowe: słabość zamiast siły, przebaczenie zamiast zemsty, miłość zamiast nienawiści. Ale to właśnie te zasady „rozsadziły” starożytny świat od środka. Chrześcijaństwo dlatego zdobyło wtedy świat, że było nie z tego świata. Tylko takie jest zdolne pociągnąć za sobą rzesze ludzi.