„WIEM, KOMU UWIERZYŁEM” (2 TM 1,12)
Apologia na dzień powszedni

Chwasty w pszenicy

Wojny, wypadki, cywilizacyjne choroby… jasne, to nasza wina. Ale istnieje zło
od nas niezależne: fale tsunami czy rodzące się w nas nowotwory.
Czyż tu winnym nie będzie Bóg? Jeśli bowiem od Niego pochodzi wszystko,
to także zło. Choć trudno nam tu o pełną odpowiedź, wiemy co najmniej tyle,
że to nie jest droga tłumaczenia cierpienia.

KS. MACIEJ MAŁYGA

Wrocław

Pole pszenicy w Galilei, niedaleko Góry Tabor. Może patrząc na to
pole, Pan Jezus myślał, ile pszenicy uległoby zniszczeniu, gdyby już
teraz zabrać się do wyrywania chwastów?

KS. MACIEJ MAŁYGA

O tym, że błędem jest zrzucanie odpowiedzialności za cierpienie na „karzącego Boga”, przekonuje nas starotestamentalna Księga Hioba. Cierpiącego Hioba odwiedza czwórka mężczyzn. Chcąc wytłumaczyć mu jego sytuację, wmawiają mu przestępstwa, których on wcale nie popełnił: „Hiobie, pokarało cię”. „Ale ja naprawdę nic złego nie zrobiłem”.
„Zrobiłeś, ale pewno nie pamiętasz. Twe cierpienia to kara boska!”. Takie tłumaczenie odrzuca nie tylko Hiob, lecz przede wszystkim sam Bóg, który z gniewem zwraca się do „pocieszycieli”: „Nie mówiliście o Mnie prawdy” (Hi 42,7).
Ostatnie słowo Wybawcy
Księga Hioba pokazuje nam jeden z elementów poszukiwanej odpowiedzi; podkreśla, że u początku zła nie stoi Bóg. Rzuca też światło na koniec zła; ostatnie słowo nie będzie należało do cierpienia, lecz do jego Zwycięzcy, Hiob wyznaje bowiem: „Lecz ja wiem: wybawca mój żyje. Na ziemi wystąpi jako ostatni” (Hi 19,25). I rzeczywiście, gdy Pan Jezus, ukrzyżowany Wybawca, wstaje z martwych, przeczuwana przez Hioba nadzieja spełnia się: ostatnie słowo należy nie do Męki, lecz do Życia.
Nieprzyjaciel wsiał chwasty
Mimo wszystko ciągle niepokoi nas jedno: jeśli Bóg nie stoi u początku zła i jeśli na końcu czasów zło zniknie, to dlaczego nasza teraźniejszość dotknięta jest złem? Kolejny okruch odpowiedzi znajdziemy w przypowieści o pszenicy i chwaście (Mt 13,24–30.36–43): gospodarz posiał na swym polu pszenicę, lecz w nocy pojawił się nieprzyjaciel i zasiał chwast. By przy usuwaniu chwastów nie zniszczyć pszenicy, gospodarz pozwala wzrastać również chwastom; będą one zniszczone dopiero w dniu żniwa.
Tę przypowieść możemy odczytać jako opowieść o Stworzeniu, które wbrew woli Boga zostaje dotknięte złem. Zło fizyczne, czyli to obecne w przyrodzie (nie zło moralne spowodowane przez wolną wolę człowieka), od zmutowanych genów po globalne katastrofy, jest dziełem Nieprzyjaciela, który zatruwa dobry świat; nie stwarza, lecz zniekształca, i tak aż do chwili Sądu.
W podobny sposób o zranieniu świata przyrody mówi Księga Rodzaju: wraz z działaniem Węża ziemia zaczyna rodzić cierń i oset (Rdz 3,17–18), kończy się pierwotny stan, gdy wszystkie zwierzęta żywiły się tylko trawą, a nie sobą nawzajem (por. Rdz 1,30).

Tę krótką biblijną myśl rozwinął w niezwykłą, długą opowieść J.R.R. Tolkien (1892–1973) w swym dziele Silmarillion. Tolkien, gorliwy syn Kościoła, zaczyna Silmarillion iście biblijnie: „Na początku był Eru, Jedyny”. Eru (Bóg) stwarza poprzez Muzykę (odpowiednik Słowa-Logosu), a wraz z jej dźwiękami w Pustce pojawia i rozwija się Świat, nabierając coraz piękniejszych kształtów. Jednak w pewnym momencie w Muzykę Stwórcy wkradły się dźwięki niezgodne z Jego wolą, będące dziełem jednego z Jego stworzeń, Melkora (odpowiednika upadłego anioła, Nieprzyjaciela). Fałszywa Muzyka dotyka stworzenie i rani je; nie tworzy nic własnego, lecz tylko przedrzeźnia Boga. Podobne rozumienie przedstawia przyjaciel Tolkiena, C.S. Lewis (1989–1963), w Problemie cierpienia.
Pytanie do Boga
Nie ukrywamy jednak, że i tu można pytać dalej: „Dlaczego więc Bóg stworzył aniołów, którzy potem zranili świat?”. Pytanie o zło prędzej czy później Boga dosięgnie. Zostaje nam los pytającego Hioba; przy tym dzięki Krzyżowi i Pustemu Grobowi jesteśmy mocniejsi o nadzieję, która dla niego była bardzo mglista. Mamy prawo wołać: „Boże mój, Boże mój, dlaczego?”; za tym wołaniem stoi nie tylko doświadczenie cierpienia, ale w gruncie rzeczy nasza uzasadniona wiara w Boga, który jest Logosem i Miłością. Takich pytań brakuje bowiem tam, gdzie brakuje wiary; nie zawoła tak ani ateista (do kogo miałby wołać?), ani buddysta (nie wiąże on zła z żadną „boską rzeczywistością”), ani muzułmanin (dla którego Bóg nie jest Logosem i Miłością, lecz pozostaje ponad ludzkimi wyobrażeniami o dobru i złu). Jak w ostatnim etapie swego życia stwierdził schorowany już ks. Romano Guardini (1885–1968), wybitny filozof i teolog: w dniu Sądu, gdy będzie pytany przez Boga o swe czyny, sam również zada Jemu pytanie, na które przez całe swe życie nigdzie nie znalazł odpowiedzi: „Boże, dlaczego zło?”.

Nie warto: udawać przyjaciół Hioba – zimnego inkwizytora
Elifaza, pobożnego głupca Bildada, przemądrzałego „Bogo-znawcy”
Sofara, gniewnego młodziana Elihu – którym wydaje się, że potrafią
wszystko wytłumaczyć.