ROZMOWA Z KAPŁANAMI

Wierność podjętemu zobowiązaniu

Porozmawiaj z kilkoma księżmi, zadaj im pytania takie, jakie zadaliby im wierni – takiej prośbie
nie sposób odmówić, zwłaszcza gdy w głowie już kotłują się pomysły tematów. Ale tuż za nimi
popędziły wątpliwości: Czy zechcą odpowiedzieć? Czy się nie obrażą? Czy pytania nie będą zbyt
osobiste? Odpowiedzieli niemal wszyscy, jedni krótko, inni obszerniej. Każdy od serca…
MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

„Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie;
duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mt 26,41)

KAMIL CIELIŃSKI

Marta Wilczyńska: Na stronach internetowych parafii pojawiają się bardzo często informacje o prowadzonych inwestycjach, proboszczowie występują o dofinansowanie, dopinają budżet.
Kapłan w dzisiejszym świecie, otoczony tymi uwarunkowaniami finansowymi, to bardziej duszpasterz czy menadżer?
O. dr Mariusz Tabulski*: Kapłan ma pełnić misję Jezusa Chrystusa, do której został wybrany i posłany. A jeszcze lepiej – gdyby mógł, dzięki łasce Bożej – upodobnić się do Jezusa Chrystusa, mieć Jego uczucia, Jego dążenia i Jego postawy, jak mówi św. Paweł (na przykład św. o. Pio albo Jan Paweł II, czy inni święci pasterze). Oczywiście jest pokusa, aby szukać środków tego świata (np. menadżerskich), zapominając o celu – o Jezusie. Nawet w trosce o takie sprawy, jak na przykład pozyskanie środków na remont czy budowę, ogrzewanie w kościele, płatności rachunków…
Słowo Boże podpowiada: stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby ocalić przynajmniej niektórych.
Oczywiście są granice, których przekraczać nie można! Matka Teresa z Kalkuty zapytała księdza, który budował kościół, czy się modli. – Siostro, ja nawet nie mam czasu, aby odprawić czasem Mszę św. Ona mu na to: – Jak ksiądz buduje kościół, to nie jedną Mszę, ale nawet dwie powinien ksiądz odprawić… Jako proboszcz rozpocząłem remont kościoła, instalację grzewczą. Zastanawiałem się, skąd wezmę środki. Po kilku tygodniach ktoś wrzucił do kościoła kopertę z pieniędzmi, która w całości pokryła potrzeby remontu. Wiedziałem, że muszę w tym wszystkim zajmować się też biednymi, bo to przez nich Jezus pochyla się nad moimi troskami, także finansowymi. [*były proboszcz parafii pw. św. Mikołaja we Wrocławiu, obecnie członek Kurii Generalnej Zakonu Paulinów].

Nie ukrywajmy, mężczyźni znani są z tego, że lubią nowoczesne gadżety, nowinki techniczne itp. Czy kapłanów też to dotyczy?
Ks. dr Aleksander Radecki*: Tak – i nie tylko tych najmłodszych. Wyraźnie zobaczyłem to podczas rekolekcji kapłańskich, gdy zamiast grubej książki, zawierającej teksty Liturgii Godzin, rekolektanci wyciągnęli… telefony komórkowe, by z ich ekranów odczytywać modlitwy! Niedługo trwało, bym się i ja do smartfona przekonał ze względu na duże, wyraźne i dobrze oświetlone literki. Elektroniczne cuda techniki nie są niczym złym w rękach kapłana. Byle nie uzależnił się od nich i rzeczywiście nie gonił za najnowszymi wersjami tylko po to, by być na topie i wzbudzać zazdrość. I oby tylko służyły chwale Bożej oraz czynnej miłości bliźnich. Św. Maksymilian Kolbe z całą pewnością cieszyłby się z możliwości, jakie daje internet w dziele ewangelizacji. [*wikariusz biskupi ds. stałej formacji kapłanów w archidiecezji wrocławskiej].

Spowiedź, Msza św., dyżur w kancelarii parafialnej, spotkania ze wspólnotami w parafii, czasem jeszcze katecheza…
Czy kapłani mają czas na rozwijanie swoich pasji? I czy powinni go mieć?
Ks. dr Kacper Radzki*: Polecając apostołom, aby szli sami na miejsca pustynne i odpoczęli nieco, Jezus prowokuje ich niejako, by pobyli sami ze sobą. „Struktura” (jeżeli można tak powiedzieć) kapłana to przynajmniej trzy poziomy: człowiek, chrześcijanin, kapłan.
Kolejność jest celowa: najpierw jest się człowiekiem, potem chrześcijaninem, na koniec kapłanem. Bycie ze sobą sam na sam to swoisty sposób wyrażania siebie, szukania i odnajdywania siebie i rozumienia siebie. Wszystkie trzy są nieodzowne, by porządkować swoje człowieczeństwo, pielęgnować na nim chrześcijaństwo, by budować na nich kapłaństwo. Realizacja pasji pozwala to uczynić. Każdy z nas, kapłanów, nie tyle może, ile powinien mieć coś swojego – swojego w tym znaczeniu, że będzie się w tym mógł przejrzeć, zrealizować, zbudować, słowem pobyć sam ze sobą, by odpocząć nieco, by (chciałoby się dodać) jeszcze lepiej móc dać siebie innym. [*wicerektor MWSD we Wrocławiu dla alumnów Annus Propedeuticus w Henrykowie].

Bywa, że podczas sześcioletniej drogi seminaryjnej ku kapłaństwu klerycy rezygnują z niej. Dlaczego tak się dzieje? Czy seminarium dla alumnów jest miejscem, do którego przychodzą pewni swojego powołania, czy dopiero dojrzewają do tego w trakcie formacji?
Ks. dr Adam Łuźniak*: Przekonanie o własnym powołaniu jest obecne w sercu praktycznie każdego kandydata do seminarium rozpoczynającego pierwszy rok formacji. Później to przekonanie dojrzewa i pogłębia się.
W trakcie formacji klerycy poznają dokładniej, co składa się na powołanie do służby w Kościele, i rozeznają, czy są w stanie odpowiedzieć na te wymagania.
Ci, którzy odchodzą z seminarium w trakcie studiów, czynią to zwykle dlatego, że rozpoznali, iż motywy określane przez nich na początku formacji jako „powołanie do kapłaństwa” nie były wystarczające i że tak naprawdę wzywani są do innego stylu życia. [*rektor Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu].

„Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5,10)

MACIEJ RAJFUR/FOTO GOŚĆ

Pytanie bodaj najbardziej tendencyjne, ale jednocześnie tak często podnoszone: czy kapłan ma prawo wypowiadać się na temat rodziny i małżeństwa, samemu nie posiadając żony i dzieci?
O. prof. Kazimierz Lubowicki OMI*: Gdy w 1960 r. bp Karol Wojtyła wydawał swoją książkę pt. Miłość i odpowiedzialność, rozpoczął ją od wyjaśnienia, że – wbrew opiniom niektórych – kapłan, choć nie żyje w małżeństwie, nie tylko może, ale ma obowiązek wypowiadać się na jego temat. Do niego należy bowiem nauczać, co Słowo Boże mówi na temat małżeństwa, a dzięki spotkaniom z ludźmi ma niejednokrotnie w sprawach małżeńskich nawet szersze rozeznanie niż sami małżonkowie. Gdy w 1964 r. bp Karol Wojtyła  zaproponował redakcji „Znak” opublikowanie misterium pt. Promieniowanie ojcostwa, pani Hanna Malewska oraz druga, niewymieniona z nazwiska redaktorka, „wstydziły się tego tekstu”. Tekst ukazał się drukiem dopiero piętnaście lat później, gdy Autor został Papieżem! Moim zdaniem powinniśmy z tego wyciągnąć naukę, że niekiedy ze zbytnią nonszalancją traktujemy kapłanów i nie doceniamy tego, co mogliby nam powiedzieć, gdybyśmy byli zdolni to usłyszeć. [*sekretarz Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Świeckich, założyciel Wspólnoty Rodzin Katolickich „Umiłowany i umiłowana” we Wrocławiu].

Spowiedź, Msza św., dyżur w kancelarii parafialnej, spotkania ze wspólnotami w parafii, czasem jeszcze katecheza…
Czy kapłani mają czas na rozwijanie swoich pasji? I czy powinni go mieć?
Ks. dr Kacper Radzki*: Polecając apostołom, aby szli sami na miejsca pustynne i odpoczęli nieco, Jezus prowokuje ich niejako, by pobyli sami ze sobą. „Struktura” (jeżeli można tak powiedzieć) kapłana to przynajmniej trzy poziomy: człowiek, chrześcijanin, kapłan.
Kolejność jest celowa: najpierw jest się człowiekiem, potem chrześcijaninem, na koniec kapłanem. Bycie ze sobą sam na sam to swoisty sposób wyrażania siebie, szukania i odnajdywania siebie i rozumienia siebie. Wszystkie trzy są nieodzowne, by porządkować swoje człowieczeństwo, pielęgnować na nim chrześcijaństwo, by budować na nich kapłaństwo. Realizacja pasji pozwala to uczynić. Każdy z nas, kapłanów, nie tyle może, ile powinien mieć coś swojego – swojego w tym znaczeniu, że będzie się w tym mógł przejrzeć, zrealizować, zbudować, słowem pobyć sam ze sobą, by odpocząć nieco, by (chciałoby się dodać) jeszcze lepiej móc dać siebie innym. [*wicerektor MWSD we Wrocławiu dla alumnów Annus Propedeuticus w Henrykowie].

Bywa, że podczas sześcioletniej drogi seminaryjnej ku kapłaństwu klerycy rezygnują z niej. Dlaczego tak się dzieje? Czy seminarium dla alumnów jest miejscem, do którego przychodzą pewni swojego powołania, czy dopiero dojrzewają do tego w trakcie formacji?

Ks. dr Adam Łuźniak*: Przekonanie o własnym powołaniu jest obecne w sercu praktycznie każdego kandydata do seminarium rozpoczynającego pierwszy rok formacji. Później to przekonanie dojrzewa i pogłębia się.
W trakcie formacji klerycy poznają dokładniej, co składa się na powołanie do służby w Kościele, i rozeznają, czy są w stanie odpowiedzieć na te wymagania.
Ci, którzy odchodzą z seminarium w trakcie studiów, czynią to zwykle dlatego, że rozpoznali, iż motywy określane przez nich na początku formacji jako „powołanie do kapłaństwa” nie były wystarczające i że tak naprawdę wzywani są do innego stylu życia. [*rektor Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu].

Czy księża grzeszą? Domyślam się, że tak, więc od razu zadam kolejne pytania: jak często i u kogo się spowiadają?
Ks. Bartosz Kasprzyszak*: Oczywiście że księża grzeszą. Naiwnością byłoby sądzić, że ktokolwiek nie grzeszy na tej ziemi. Począwszy od papieża Franciszka, poprzez mnichów w klasztorach kontemplacyjnych, po zwykłych wikarych – grzeszymy czasem na potęgę, od dnia święceń aż po ostatni dzień na tej ziemi. Nie ma grzechu, którego nie popełnilibyśmy.
Czasem z głupoty, czasem dlatego, że mamy za dużo czasu i nie potrafimy mądrze nim dysponować, a chyba najczęściej z powodu nieujarzmionej potrzeby bycia pokochanym inną miłością niż ta duchowa. Rzucamy się więc na ochłapy, zapominając, że tylko Bóg potrafi zaspokoić najgłębsze tęsknoty i pragnienia. Odnajdujemy w sobie po kolei każdego apostoła: celnika Mateusza, niewiernego Tomasza, zapierającego się w godzinie próby Szymona Piotra. Codziennie Jezus obmywa nasze nogi jak w Wieczerniku, codziennie przeżywa nasz pocałunek z Ogrójca, a jednak za każdym razem potwierdza: kocham Cię mój kapłanie – paś baranki moje. Chcę wierzyć, że moi bracia kapłani spowiadają się często, ale tylko Bóg to wie. Rzadko można spotkać w kolejce kapłana w sutannie. Czasem spowiadamy się na ostatnią chwilę w zaciszu zakrystii w czasie Mszy Krzyżma, czasem u swoich przyjaciół kapłanów, a pewnie i zdarza się, że u niedosłyszącego księdza. Czasem „szewc bez butów chodzi”, więc służymy ludziom dzień po dniu, zapominając zatroszczyć się o swoje zbawienie. Czasem penitent wzruszy, czasem zawstydzi i biegniemy do spowiedzi, rzucamy się jak Szymon Piotr w morze, żeby jak najszybciej być z powrotem przy Jezusie. Czasem jednak nie chcemy dać sobie obmyć nóg.
Wierzę jednak, że ten Kościół dalej istnieje, bo Jezus daje nam kapłanom siłę do codziennego zmartwychwstawania z grzechów. [*wikariusz w parafii pw. Ducha Świętego we Wrocławiu].

Celibat – to dla kapłana trudna konieczność, bolesna konsekwencja wybranej drogi, czy raczej można w nim wytrwać świadomie i z radością?
Ks. Grzegorz Tabaka*: W celibacie, tak jak w innych wyborach, chodzi o wierność podjętemu zobowiązaniu. Wszystko to, co cenne, kosztuje, ale źle byłoby widzieć w celibacie jakieś uciemiężenie.
Jest to wzbogacenie pełnego oddania się Bogu. Jeżeli widzi się sens celibatu, to przeżywa się go z radością i niejako tym samym czyni się serce bardziej pojemnym. [*wikariusz w parafii pw. Odkupiciela Świata we Wrocławiu].

Maj to doskonała okazja, by rozmawiać o kapłanach i powołaniu do kapłańskiego życia. Ale tak naprawdę taka „doskonała okazja” jest każdego dnia. Po niedzielnej Mszy św., w kancelarii parafialnej, przed modlitwą we wspólnocie, podczas przypadkowego spotkania na spacerze… Róbmy to nie tylko po to, by zaspokoić swoją ciekawość, by mieć argumenty w rozmowach ze znajomymi. Róbmy to, by pokazać, że troszczymy się o Kościół, który wspólnie tworzymy. Rozmawiajmy z naszymi duszpasterzami, pytajmy ich o to, co budzi nasze wątpliwości, dzielmy się nawzajem tym, co dla nas ważne.
Nie tylko od święta.