DOLNOŚLĄSCY KAPŁANI

Biskup Józef Pazdur

Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże,
i rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę.
(HBR 13,7)

KS. ADAM ŁUŹNIAK

Wrocław

Bp Józef Pazdur często uczestniczył w życiu
wrocławskiego seminarium duchownego

ARCHIWUM MWSD

Przeżywamy pierwszą rocznicę odejścia do Domu Ojca w niebie biskupa Józefa Pazdura (ur. 22 listopada 1924 r. w Woli Skrzydlańskiej, zm. 7 maja 2015 r. we Wrocławiu).
W pamięci i w sercach osób, którym służył najpierw jako ksiądz, później jako biskup, pozostał jako ojciec. Tytułem tym określali księdza Józefa Pazdura przede wszystkim klerycy wrocławskiego seminarium duchownego, ponieważ przez siedemnaście lat był dla nich ojcem duchownym. W sposobie, w jaki ojciec duchowny Józef Pazdur spełniał swoją misję wobec kleryków, później także wobec osób życia konsekrowanego, odnaleźć można było niezatarty duchowy ślad św. Jana XXIII. Ksiądz Józef spotkał się z jego nauczaniem i ze stylem pasterskiego działania podczas studiów teologicznych na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie od 1959 roku aż do śmierci „papieża dobroci”. Troska, z jaką papież Jan XXIII podkreślał rolę, jaką we właściwym przeżywaniu codzienności odgrywa ludzki savoir-vivre, wzbudziła głębokie zainteresowanie i akceptację w sercu młodego Studenta z diecezji wrocławskiej. Po powrocie ze studiów ksiądz Józef mógł bardzo szybko wprowadzić w życie zarówno zdobytą w czasie studiów specjalistycznych wiedzę dotyczącą duchowości chrześcijańskiej, jak i praktyczne zastosowanie ewangelicznej dobroci przejęte od Ojca Świętego.

Słuchacz i rozmówca
Z punktu widzenia kandydatów do kapłaństwa jedną z bardzo ważnych cech, które decydowały o ojcowskim wymiarze służby księdza Józefa, była Jego zdolność do słuchania. Powszechnym odczuciem kleryków było to, że Ojciec nie męczył się słuchaniem kleryckich spraw, nawet jeśli były one trudne, a rozmówców przychodziło wielu. W rozmowie ojciec Pazdur każdego kleryka traktował poważnie, niezależnie od tego, czy był to diakon mający za kilka tygodni przyjąć święcenia kapłańskie, czy dopiero co przyjęty do seminarium kleryk roku pierwszego.
Dojrzałe traktowanie osób, które przychodziły, by korzystać z regularnego kierownictwa duchowego lub po jednorazową pomoc, odczytać można było po tym, że Ojciec nie podejmował decyzji za rozmówcę. Rozmowa z Ojcem miała zwykle na celu doprowadzenie do takiego rozeznania sytuacji, by zainteresowany uzyskał światło do osobistego podjęcia decyzji. Wiedza ascetyczna i doświadczenie duszpasterskie Ojca służyły w rozmowie do uzyskania światła w rozeznawanej sprawie, ale to światło nie było źródłem przymusu względem osoby przychodzącej po radę.
Dojrzałość w relacjach międzyludzkich i dyskrecja owocowały w pracy duszpasterskiej księdza Pazdura w szczególny sposób po przyjęciu przezeń święceń biskupich. Bardzo znamienne było to, że Jego wychowankowie z lat seminaryjnych – kapłani z wieloletnim już stażem duszpasterskim – nie mieli wewnętrznego oporu, by przychodzić do swojego „Ojca Biskupa” i dzielić z nim radości i troski swej służby, często także prosząc o radę czy o pomoc w rozeznaniu spraw osobistych i parafialnych.

KAMIL CIELIŃSKI

Powiernik
Wrocławscy klerycy bardzo szybko zaakceptowali nowego ojca duchownego, powierzając mu swoje osobiste sprawy, a szczególnie trudności przeżywane na drodze seminaryjnej formacji. Zaangażowanie w formację kandydatów do kapłaństwa spełniało się w działalności ojca Józefa – bo tak był powszechnie określany przez wrocławskich alumnów – na dwóch płaszczyznach. Pierwszą z nich była troska o kleryckie sumienia. Podstawowym „narzędziem”, jakie ojciec Pazdur miał do dyspozycji, był oczywiście sakrament pokuty. Bardzo ważne okazywały się także indywidualne rozmowy z alumnami jako część kierownictwa duchowego. Drugą płaszczyzną była dbałość o dobre relacje międzyludzkie we wspólnocie seminaryjnej. To naturalne, że wśród ponad trzystu młodych mężczyzn mieszkających pod jednym dachem – tyle osób w owych latach, przed podziałem diecezji wrocławskiej, liczyło grono kandydatów do kapłaństwa – niejednokrotnie pojawiały się wyraźne różnice zdań i napięcia międzyludzkie. Ojciec Pazdur potrafił zwykle dzięki trafnej ocenie sytuacji i zwróconej uwadze rozładować niejedno napięcie. W pamięci świadków różnych sytuacji pozostało często powtarzane przez ojca Józefa zdanie: „O…, to takie ludzkie”. Duchowość św. Jana XXIII znalazła w sercu przyszłego wrocławskiego biskupa pomocniczego podatny grunt dzięki naturalnej dyspozycji charakteru księdza Pazdura oraz solidnemu wychowaniu, jakie otrzymał w domu rodzinnym. Zwykł przy różnych okazjach przypominać ważne zdania, z jakimi zwracała się do Niego Jego mama. Gdy  zakomunikował jej, że został mianowany biskupem, powiedziała Mu znamienne słowa: „Będą do ciebie przychodzić ludzie i mówić ci o różnych sprawach. Wtedy cierpliwie wysłuchaj i grzecznie odpowiedz”. Bardzo szybko tytuł „ojciec”, jakim oficjalnie określany jest każdy ojciec duchowny w seminarium, stał się w odniesieniu do księdza Pazdura tytułem wyrażającym odczucia kleryckich serc. Dowodem na to jest fakt, że po odejściu z funkcji przełożonego seminarium duchownego i po przyjęciu święceń biskupich księża, którzy pamiętali biskupa Józefa jako ojca duchownego, zwracali się do Niego, używając określenia „ojcze biskupie”.
Czas formacji seminaryjnej to także czas poszukiwania wzorów kapłańskiego życia, kapłańskich postaw w odniesieniu do Boga i do ludzi. Naturalnym punktem odniesienia dla przyszłych księży są ich przełożeni w seminarium. Jednak ta bliskość, dzielenie i przeżywanie wielu codziennych doświadczeń sprawiają, że spojrzenie na przełożonego staje się bardzo urealnione. Przełożeni poznają kleryków, ale także klerycy poznają przełożonych ze wszystkimi ich przyzwyczajeniami, zaletami i wadami.
Ta bliskość w odniesieniu do księdza Pazdura pozwoliła klerykom odkryć Jego osobowość w tym, co po ludzku najlepsze i najbardziej wartościowe.

Wzór duchowej wrażliwości
Ojciec Biskup nigdy nie zapomniał, że był przełożonym we wrocławskim seminarium – chętnie nazywanym przez Niego „Domem Ziarna”. Mieliśmy zawsze to odczucie, że w seminarium pozostawił On dużą część swego ojcowskiego serca. Dało się to odczuć szczególnie wtedy, gdy przeszedł już na zasłużoną emeryturę.
Bardzo często dopytywał się o kleryków, o to, czym seminarium aktualnie żyje jako wspólnota, a przy różnych okazjach spotkań z alumnami dawał im do zrozumienia, że pamięta o nich i stale się za nich modli.
Jako moderatorzy seminarium korzystaliśmy z mądrości i charyzmatu Ojca Biskupa w odniesieniu do spraw wychowawczych. Łaska rozmowy z Ojcem często owocowała w taki sposób, że choć nie padała z ust biskupa Józefa żadna jednoznaczna sugestia rozwiązań, w naszym sercu pojawiało się światło co do decyzji, które należało podjąć.
Dobroć, którą zainspirował Ojca Biskupa święty papież Jan XXIII, przetłumaczył On na katalog kilku po ludzku znaczących słów, które niejednokrotnie słyszeliśmy w biskupich wypowiedziach: „Proszę, dziękuję, przepraszam i wybaczam”. Zachęcał do ich stosowania w życiu jako lekarstwo na niejeden ludzki kryzys w relacjach i jako sposób na budowanie ewangelicznych odniesień w rodzinach i wśród przyjaciół. W tych zachętach biskup Józef był przekonujący, bo sam tym stylem żył. Wiedzieliśmy, że padające często z Jego ust słowo podziękowania nie było wyuczoną lekcją, ale komunikatem płynącym z serca.
Podobnie, gdy prosił o pomoc, to w prośbie pozostawiał wolność decyzji wobec tych, do których się zwracał.
Takiej ojcowskiej prośbie nie sposób jednak było odmówić. Najbardziej poruszające były sytuacje, gdy Ojciec Biskup przepraszał za swoje ludzkie słabości czy brak zrozumienia, którego ktoś mógł doświadczyć z Jego strony.
To były autentyczne słowa, owoc Ojca wewnętrznej duchowej wrażliwości.
Nosił też w sercu stałą dyspozycję do wybaczania. Jego osobista historia życia, w którą wpisała się II wojna światowa i niesprawiedliwości, jakich w życiu doświadczył z różnych stron, mogły zrodzić zgorzknienie w sercu i nieufność wobec człowieka. Fakt, że w tej historii życia postawa wybaczenia odgrywała znaczącą rolę, sprawił, że biskup Józef Pazdur, Ojciec Biskup, stał się dla pokoleń kapłanów metropolii wrocławskiej świadkiem a u t e n t y c z n i e i radośnie przeżywanej służby w winnicy Pana.