Duch perfekcjonizmu

pokusa, która sprawia, że próbujemy coś
– niekiedy wszystko – zrobić doskonale.

JOANNA NOSAL

Oława

ILUSTRACJA MORGUEFILE.COM

IDEALIZM TO BUNT
PRZECIW STWÓRCY,
KTÓRY WSZYSTKO,
CO UCZYNIŁ
– UCZYNIŁ DOBRE

Sam w sobie pomysł, by się doskonalić, jest dobry. To cel śmiały, pochwały godny i zalecany w Ewangelii: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). Jednak zły duch potrafi przekręcić nawet Dobrą Nowinę i przekłamać prawdę. Robi to w tym jednym celu, by człowieka upokorzyć i zniechęcić, by zabić w nim radość i wdzięczność Bogu – by go zniszczyć. Dobrymi chęciami – jak mawia stare przysłowie – wybrukowane jest piekło – bo każda dobra intencja może zostać odwrócona.
Doskonałość jako cel – bez obrazu Niebieskiego Ojca, który jest owej doskonałości źródłem – zmienia się w „perfekcję”. Niby to samo – w Słowniku języka polskiego są to synonimy – jednak przyglądając się wyznawcom perfekcjonizmu, szybko dostrzeżemy różnicę. Dążenie do doskonałości, które wynika z zachwytu nad doskonałością Boga, jest zupełnie czym innym, niż dążenie do perfekcji, którego celem jest nie Bóg, lecz bezbłędność.
Bóg nie oczekuje od człowieka, że nie będzie się mylił. On zna nas najlepiej i wie, że będziemy błądzić. Na drodze do doskonałości czeka nas wiele upokorzeń – tych uczących pokory. Ważne, byśmy się jej uczyli, poznawali prawdę o samych sobie i swoich ograniczeniach – a wyciągając wnioski – rozwijali się i przemieniali – ku doskonałości.
Perfekcjonista nie godzi się na swoją ułomną naturę. On pragnie nieomylności i ku niej dąży. Chce być „jak Bóg” – ale drogą na skróty – bez rozpoznania, jaki Bóg JEST.
Perfekcjonizm to rodzaj idealizmu. A idealizm oddala od Boga, który dał nam tę ziemię, byśmy czynili ją sobie poddaną. To jest nasze zadanie, a nie wymyślanie innej ziemi, której nie trzeba ujarzmiać i uprawiać. Idealizm to wymyślanie innego świata, innej rzeczywistości, innych praw – bo te nie są dobre. To bunt przeciw Stwórcy, który wszystko, co uczynił – uczynił dobre.
Dajemy się więc nabrać na pozory doskonałości, które prezentują się nam w obrazach karmiących zmysły i wyobraźnię. Wszyscy mamy w głowach wyidealizowane modele doskonałych domów, doskonałych samochodów, doskonałych wakacji, doskonałej rodziny, doskonałej sylwetki, doskonałej firmy.
Perfekcjonista zaczyna zmieniać świat na ów obraz, nie widząc, że to iluzja – ułuda wciągająca go w ciąg niekończącej się pogoni za złudzeniem.
Ta droga nie ma żadnego końca, żadnego spełnienia – prowadzi prosto do piekła. Zanim perfekcjonista osiągnie swoją wyimaginowaną perfekcję – zburzy więcej niż zbuduje, zrujnuje i zdewastuje relacje w rodzinie, przyjaźnie, związki, kolejno ogołoci się ze wszystkiego, co cenne.

Perfekcyjna matka prawdopodobnie zadręczy swoje dzieci nadmierną kontrolą, lękiem przed ich krzywdą, przed błędami wychowawczymi, wpływami środowiska. Odsunie męża, jeśli on nie wykaże się wystarczającym zaangażowaniem w jej program osiągnięcia sukcesu. Perfekcyjny szef zamęczy podwładnych, może nawet doprowadzi do ruiny przedsiębiorstwo, którym kieruje, skupiając się bowiem na celu, jakim jest doskonałość we wszystkim i lękając się popełnienia błędu – nie będzie w stanie odkryć sensu nadrzędnego i celu długofalowego.
Perfekcyjny lekarz może osiągnie mistrzostwo w swojej dziedzinie, jednak wysokie koszty, jakie zapłaci – będą dotyczyły jego życia osobistego i rodzinnego szczęścia.
Kiedy doskonałość staje się celem – człowiek odwraca się od prawdziwego celu, jakim jest Bóg – źródło doskonałości. Wezwanie, by być doskonałym „jak Ojciec niebieski”, jest Jezusowym zaproszeniem do tego, by rozpoznawać w Bogu Ojca, by kontemplować Jego miłość do człowieka, by zachwycać się Jego przymiotami i podarowanym nam światem. Żeby być doskonałym jak Bóg – trzeba być z Nim w kontakcie, z Nim rozmawiać, w Niego się wpatrywać, w Niego się przemieniać. To program na całe życie.
Perfekcjonizm to maska, która ma zasłonić to, że zmienić się nie chcemy. Jest zastąpieniem wdzięczności dla Boga za dzieło stworzenia – próbą kreacji własnego świata alternatywnego – lepszego, piękniejszego, wspanialszego niż to, co otrzymaliśmy. To zuchwalstwo!
Niewdzięczność! I bałwochwalstwo!
Zastąpienie czci należnej Bogu – czcią oddawaną sobie. Stawiamy samych siebie w miejsce Boga i wymagamy, by wszyscy się dla nas zmienili.
Dla swojego otoczenia perfekcjonista staje się udręką, bo wymaga przemiany od wszystkich – tylko nie od siebie. Jest przemęczony własnym staraniem, ponieważ podejmuje wiele wysiłków, by osiągnąć cel, a cel się nie przybliża.
Jest rozdzierany między presją działania a paraliżującym lękiem przed popełnieniem błędu. Usycha z pragnienia, które nigdy nie  znajdzie zaspokojenia. Skoro „dobre” nie wystarcza – nie ma możliwości, by odpocząć i zachwycić się wykonanym dziełem. Zawsze  będzie jakieś „lepiej”, „wyżej”, „szybciej”, „ładniej”. Zamiast zadowolenia – jest żal i pretensje, że za mało starania, za mało czasu, za mało pieniędzy… by osiągnąć nieosiągalny sukces. I tak proces destrukcji się dopełnia. Człowiek znużony bezowocnością własnych starań – sam siebie doprowadza do rozpaczy.
Dlatego jesteśmy nieustannie wezwani do czujności – czujnego badania znaków, by nie dać się oszukać. By nie dać sobie odebrać Bożych darów.