PAWEŁ WRÓBLEWSKI

Wrocław

W poszukiwaniu prawdy

Połączenie współczesnych możliwości komunikacyjnych z metodami kreowania informacji wypacza na naszych oczach oblicze prawdy. Choć jej klasyczna definicja obowiązuje i nadal prawda to właściwość sądów polegająca na ich zgodności ze stanem faktycznym, to jednak ponieważ ową zgodność uzyskujemy najczęściej z przekazu medialnego, sytuacja się komplikuje. Niestety informacja, z której czerpiemy wiedzę, stała się dziś towarem, podlega prawom rynku, według których najważniejsza jest szybkość jej przekazania i ładunek emocjonalny gwarantujący popyt. Dlatego właśnie współczesne dziennikarstwo nastawione jest na szukanie szybkich, szokujących newsów, bo to przynosi materialny zysk. Skrupulatne zaś dochodzenie prawdy nie jest opłacalne. Jeśli nawet serwowana „prawda” jest połowiczna, to czemu z takiej informacji nie skorzystać i wygrać w wyścigu na „newsy”? Tej pokusie ulegają dziś niestety niemal wszyscy dziennikarze i politycy. A my na podstawie tych zniekształconych informacji wyrabiamy sobie opinie i gotowi jesteśmy walczyć o „naszą” prawdę, mimo że zostaliśmy zmanipulowani.
W normalnej dyskusji posiłkujemy się argumentacją, mając na celu uzyskanie zgody rozmówcy na prezentowaną opinię.
Argumentowanie jest skomplikowane, bo może zawierać punkty sporne, w których prawdziwość druga strona może wątpić. Konieczna jest więc dodatkowa argumentacja, kolejne dowody. Powstaje łańcuch argumentacji, co oczywiście pochłania czas, a tego we współczesnym świecie brak. Ponadto dzięki np. internetowi możemy błyskawicznie dopasować potwierdzenie niemal każdej tezy, tak więc właściwie nie ma szans na osiągnięcie kompromisu w żadnej dyskusji. Najświeższym przykładem tego zjawiska była reakcja mediów elektronicznych na incydent z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy. Prześcigające się w prawie do pierwszeństwa udostępnienia newsa media podały najpierw, że w samochodzie, w którym z niewyjaśnionych przyczyn pękła opona, nie było prezydenta. Zaraz potem okazało się, że był. Błyskawicznie pojawiły się opinie „ekspertów”, z których wynikało, że „pancerne” opony nie mają prawa się rozpaść. Na poparcie tych ekspertyz użyto materiałów z sieci o konstrukcji takich opon. Potem jednak ukazały się zdjęcia pękniętej opony, której obraz nijak nie pasował do prezentowanych wcześniej „pancernych”. Niestety sprzeczne i wykluczające się informacje zaczęły już żyć własnym życiem, prowadząc do podziału dyskutantów na wyznawców teorii zamachu z jednej strony i dyletanctwa obecnej ekipy z drugiej.
A wszystko na podstawie uzyskanych w sieci argumentów, dobieranych pod z góry założone tezy…
Cóż więc robić w takich sytuacjach? Wrócić do korzeni, czyli Dekalogu, ze świadomością, że kłamstwo, obmowa, oszczerstwo i tak częste dziś lekkomyślne osądy to podstawowe grzechy przeciwko ósmemu przykazaniu.