O ład moralny

1050-LECIE CHRZTU POLSKI

„W życiu społecznym zobowiązujemy się do solidarności ze słabszymi,
do miłości i sprawiedliwości społecznej. Będziemy żyć w zgodzie, pokoju i miłości,
bez przemocy, wyzysku i nienawiści”.

KS. BARTOSZ MITKIEWICZ

Wrocław

Episkopat Polski podczas uroczystości milenijnych w Trzebnicy 16 października 1966 r.

ZE ZBIORÓW ARCHIWUM ARCHIDIECEZJALNEGO WE WROCŁAWIU

Trudno dziś znaleźć zakład pracy, w którym nie poszukiwano by wykwalifikowanych, kreatywnych, sumiennych, rzetelnych pracowników. Podobnie, niemal każda dbająca o swój wizerunek firma organizuje dla pracujących w niej osób wiele różnego rodzaju szkoleń HR (ang. human resources), w czasie których pracownicy nie tyle podnoszą swoje kwalifikacje, ile doskonalą swoje tzw. kompetencje miękkie. Czy jednak takie szkolenia przynoszą jakieś wymierne efekty? A może istnieje inny sposób, by pracodawca mógł stworzyć właściwą atmosferę sprzyjającą rozwojowi firmy i pracowników?
Sól ziemi
Czytając Ewangelie, odnajdujemy w nich przypowieść, w której Jezus zachęca swoich uczniów, by byli solą ziemi i światłością świata. Warto zauważyć, że siła wyrazu Chrystusowych przypowieści wynika między innymi stąd, że były one zrozumiałe dla prostych ludzi. Opierały się na ich codziennym doświadczeniu. Dlatego przemawiały do wyobraźni i głęboko zapadały w pamięć słuchaczy.
Tak naprawdę sens przywołanej opowieści nie dotyczy soli. Niemniej ten biały proszek pełni do dziś niezwykle ważną funkcję. Sól zmienia i nadaje smak potrawom, a potrzeba jej tak niewiele.
W Palestynie za czasów Chrystusa nie znano soli kamiennej. Sól do przyprawiania, konserwacji żywności oraz do celów kultycznych uzyskiwano przez odparowanie wody z morskiej solanki. Bogatsi mogli sobie pozwolić na korzystanie z produktu lepiej oczyszczonego. Biedni często korzystali z soli osadzającej się na brzegu morza, wymieszanej z piaskiem. Jednym ze sposobów przyprawiania potraw było zawinięcie garści takiej soli w gałganek i zanurzanie go w wodzie dopóty, dopóki sól się nie wypłukała. Kiedy zawartość gałganka „utraciła smak”, była wyrzucana przed domem jak zwykły piasek – „na podeptanie przez ludzi” – była już bezużyteczna.
Posługując się obrazem ukazującym rolę soli ziemi, Chrystus wzywał swoich uczniów, by byli solą, która nada smak ludzkiemu życiu. Co więcej, byli tymi, którzy żyją według zasad sprawiedliwości społecznej. Nie bez powodu podkreślona zostaje rola – sprawiedliwości. Jej zachowywanie i przestrzeganie było czymś niezwykle ważnym w Izraelu. Na przykład Żydzi dbali o to, by wspólnie i solidarnie pracować na posiadanej ziemi. Pomagali sobie przy zbiorach oliwek, ponieważ dzięki takiej wzajemnej pracy łatwiej można było ich zmotywować do obrony ziemi, wtedy gdy ktoś im zagrażał.
Przywołując wiele wydarzeń z historii Polski, można by pomyśleć, że wiele możemy się od nich nauczyć.
„Ład moralny”
Jednym z głównych tematów nauczania społecznego kard. Stefana Wyszyńskiego było zagadnienie związane z koncepcją „ładu moralnego”. Prymas nigdzie nie podał precyzyjnej definicji pojęcia „ładu moralnego”. Niemniej z pełną odpowiedzialnością można napisać, że ów ład obejmuje: konkretne osoby, konstytutywne elementy natury ludzkiej (rozumność człowieka, zdolność miłowania i bycia miłowanym) oraz odniesienie ludzkiej egzystencji do Stwórcy wraz z gotowością ofiarowania Bogu swojego życia. Sens i istota „ładu moralnego” leżą natomiast w zachowaniu harmonii, hierarchii wartości, a także właściwych proporcji we wszystkich przejawach oraz sferach życia człowieka. „Ład moralny – uczył – stanowi pewien klimat duchowy bytowania człowieka, stosunki interpersonalne, jak i funkcjonowanie struktur społecznych, relację pomiędzy zasadami a praktyką życia”.

Sprawiedliwość społeczna
Wypracowanie koncepcji „ładu moralnego” było owocem analizy relacji na osi pracodawca–pracownik. Tę zaś opisywał w następujących słowach: „Pracodawca wprost mówi pracownikowi: «Nic mnie nie obchodzi twoje życie poza pracą i należną ci zapłatą. Nie chcę mieć żadnych stosunków z tobą».
Takie podejście znacznie przyczyniło się do rozkładu życia społecznego, a główną odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi ekonomia liberalna, która stanęła na stanowisku rozdziału etyki i ekonomii jako dziedzin rzekomo odrębnych. Pod wpływem myślenia indywidualistycznego powstała nauka ekonomiczna obca prawdziwej moralności. Zagadnienie to olbrzymie, choć zupełnie niedoceniane”. Prymas wskazywał, że w wyniku przeakcentowania ekonomicznego znaczenia ludzkiej pracy człowiek wpadł w pułapkę polegającą na utracie pragnienia, by żyć pięknie. Jednostronne spojrzenie na pracę sprawiło, że jej wartość oceniana jest głównie z perspektywy materialnej. Troskę o duszę zastąpiła troska o rzeczy zewnętrzne, dlatego najważniejszymi osobistościami stali się ekonomiści. To z kolei przyczynia się do pominięcia tych wartości, które praca wnosi w duchowy rozwój osoby ludzkiej. Wszystko to sprawia, że jej celem jest wyłącznie gromadzenie bogactw materialnych.
Ku odnowie
Koncepcja „ładu moralnego” stała się podstawą rozważań, w których Prymas poszukiwał sposobów umożliwiających przeciwstawienie się dehumanizacji, depersonalizacji czy też technicyzacji ludzkiej pracy. Uczył: „Trzeba dokonać uchrześcijanienia ekonomii. W tym celu musi powrócić w ekonomii pojęcie «bliźniego».
Dobro każdego człowieka powinno być uzgodnione z równym dobrem każdego bliźniego. […] W ekonomii musi obowiązywać prawda, która dotyczy prywatnego życia ludzkiego – prawda o potrzebie dobrowolnie przyjętego wyrzeczenia, ograniczenia swych potrzeb”. Dostrzeżenie w podejmowanej pracy tego, że ma ona służyć dobru i rozwojowi drugiego człowieka, pomoże, zdaniem Prymasa, nadać ludzkiej pracy właściwy kierunek, a także ustrzec się przed próżnym aktywizmem oraz bezmyślnym wykonywaniem zleconych zadań. „By zwalczyć tego ducha zysku, trzeba dźwignąć wzwyż moralność życia zawodowego, przeniknąć je duchem służby społecznej, wzbogacić cnotami chrześcijańskimi, sprawiedliwością i miłością, duchem uczciwości i dobroci, wielkoduszności, wyrozumiałości, sumienności – cnotami, bez których nie można w ogóle mówić o skutecznej przebudowie społecznej” – przekonywał. Kardynał Wyszyński wielokrotnie powtarzał, że Bóg prosi jedynie, by człowiek zarabiał otrzymanymi minami (Łk 19,13), lecz nie jest zainteresowany tym, czy człowiek wyrabia normy. Stwórca troszczy się przede wszystkim o człowieka, który podejmuje pracę, a nie o jej wydajność. Dopiero takie postrzeganie pracy, zawarte w koncepcji ładu moralnego, stworzy warunki, by praca, jak i pozostałe poszczególne elementy koncepcji, skutecznie oddziaływały na pełny rozwój osoby w wymiarze indywidualnym i społecznym, a pracujący i działający człowiek ukazał swój prymat nad rzeczą.
Dlaczego do dziś tak trudno wcielić w życie tę koncepcję? Bo człowiek nie chce widzieć Boga? W domu, w rodzinie, w pracy. Nie potrafimy budować klimatu pracy, bo nie budujemy we właściwy sposób. „Ład moralny” to co innego niż porządek prawno-polityczny, ekonomiczny, gdzie zabezpiecza się interesy jednej grupy. Warto pamiętać, że istotą ładu jest harmonia, którą może zagwarantować uznanie prymatu Boga i godności każdej osoby ludzkiej.