Moja niedziela

7 LUTEGO 2016 R.
5. Niedziela Zwykła

Ewangelizacja a odchudzanie

IZ 6,1–2A. 3–8; 1 KOR 15,1–11; ŁK 5,1–11

Jak rozumieć św. Pawła piszącego do Koryntian, pojąłem całkiem niedawno, kiedy w parafii, gdzie czasem głoszę słowo Boże, po Mszy św. podeszły do mnie dwie panie z bardzo konkretną prośbą: „Proszę księdza, proszę nam dać receptę, jak zrzucić kilka kilogramów”. Ciekawe? Ubrany byłem w sutannę i nikt nie ogłaszał, że posiadam wiedzę z zasad odżywiania się tudzież odchudzania się. Te panie pamiętały mnie z (jeszcze dość niedawnych) czasów, kiedy rzeczywiście ważyłem kilkadziesiąt kilo więcej. A Paweł pisze: „Przekazałem wam to, co przejąłem”, to znaczy, że zanim zacznę coś innym dawać, najpierw sam muszę to przejąć. Dając innym więcej niż jest we mnie, w rzeczywistości może się okazać, że daję mniej. To jest niezwykłe, że owych pań nie interesowały zdobyte przeze mnie dyplomy, ukończone uczelnie czy przeczytane książki. Zobaczyły, że jakiś program zastosowałem w swoim życiu, i uznały, że o tym programie mogę im wiarygodnie opowiedzieć. Ilu ludzi, patrząc na nas: na podejmowane decyzje, wypowiadane słowa, osądy, podejdzie i poprosi: „Powiedz mi coś o Jezusie Chrystusie”? Mówiąc o Jezusie, nie żyjąc Jezusem i Ewangelią, można być jak człowiek zajadający się fast foodami, a jednocześnie wygłaszający mądre wykłady na temat konieczności zdrowego żywienia. Czasem może ktoś ze słuchaczy się przejmie i zastosuje w swoim programie żywienia podane wskazówki, obawiam się jednak kiepskiej skuteczności tego rodzaju akcji. To nie dotyczy tylko duchownych, bo każdy ma obok siebie kogoś, dla kogo może być wzorem wiary w Boga: dzieci, współmałżonka, sąsiadów, kolegów z pracy. Papież Franciszek porównał przekaz wiary do biegu sztafetowego. Dobiegasz do końca swojego odcinka i wiesz, komu chcesz przekazać pałeczkę. Dotykasz tej osoby i ona może kontynuować bieg. A co, jeśli biegnę, nie trzymając nic w dłoni? Jeśli nic nie przejąłem, co przekażę drugiemu?

14 LUTEGO 2016 R.
1. Niedziela Wielkiego Postu

Czy ty wierzysz?

PWT 26,4–10; RZ 10,8–13; ŁK 4,1–13

Po co jest Wielki Post? Dla umartwień? Dla pokuty? Dla wyrzeczeń i postanowień? Otóż nie! Te wszystkie praktyki są dobre, o ile doprowadzają nas do świadomego przeżycia liturgii Wigilii Paschalnej w nocy z Wielkiej Soboty na Niedzielę Zmartwychwstania. To najważniejsze wydarzenie w czasie całego roku liturgicznego. Jednym z elementów tej liturgii jest rozmowa z kapłanem, który postawi nam kilka pytań rozpoczynających się słowami: „Czy wierzycie…”. Stąd dziś św. Paweł naprowadza nas na właściwą ścieżkę, tłumacząc, w jaki sposób wyraża się nasza wiara. Jeśli chcę podczas Wigilii Paschalnej świadomie odpowiedzieć „Wierzę”, na początku Wielkiego Postu muszę zajrzeć do swojego serca (to znaczy w głąb siebie, do mojego centrum decyzyjnego) oraz spojrzeć na to, co jest na moich ustach (to znaczy jak żyję, jakie podejmuję decyzje), i odpowiedzieć na pytanie: czy jest tam obecny Jezus? Jest to o tyle ważne, że często można spotkać się ze stwierdzeniem, iż wiarę należy przeżywać jedynie w swoim sercu. Żeby nikogo nie urazić, wiara – jak głosi wielu – powinna być naszą prywatną sprawą. Tymczasem św. Paweł burzy tego rodzaju myślenie. I żeby było jasne – jeżeli my głosimy Jezusa na zewnątrz. Jeśli mówimy innym o naszej wierze, to nie dlatego, że dookoła są niewierzący i my mamy ich siłą nawrócić. Mówimy o naszej wierze, bo nie możemy milczeć o tym, czego doświadczyliśmy, i o tym, co Bóg nam uczynił. Jeśli nasza wiara rozpoczęła się od nawiązania relacji z Jezusem, nie mogę udawać, że w moim życiu nic się nie wydarzyło.

Miniatury z kodeksu „Medytacje o Męce Chrystusowej” (XV wiek) z klasztoru Kanoników Regularnych w Żaganiu.
W zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu

21 LUTEGO 2016 R.
2. Niedziela Wielkiego Postu

Boży mikroskop

RDZ 15,5–12. 17–18; FLP 3,17–4,1; ŁK 9,28B–36

Od najmłodszych lat uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy samotnymi wyspami. Potrzebujemy innych i jesteśmy od nich w jakimś sensie zależni. Z czasem coraz bardziej świadomi swoich potrzeb zaczynamy formułować prośby, żądania, werbalizować oczekiwania. Kiedy jednak przypomnimy sobie, o co prosiliśmy rodziców, mając np. cztery czy pięć lat, na niejednej twarzy pojawi się uśmiech. Jak dobrze, że mnie wtedy nie słuchali i nie spełnili moich próśb. Może wówczas wydawało mi się to przejawem braku miłości, ale z perspektywy czasu widzę, że wyszło mi na dobre. Oj, te słowa taty: „Będziesz w moim wieku, to zrozumiesz…”.

Ewangelię tej niedzieli najłatwiej zrozumieć, kiedy przeczyta się scenę ukrzyżowania. Tym bardziej że zanim Jakub i Jan podeszli do Jezusa, prosząc o miejsca po Jego prawej i lewej stronie, słuchali nauki o tym, że Syn Człowieczy będzie wydany na ukrzyżowanie i zabity. Pomijam już fakt, że słowa te, jakby wleciały im jednym uchem, a drugim wyleciały (nawet w czytaniach mszalnych ten fragment został dziś „wycięty”), gdyby jednak dwaj bracia stanęli na Golgocie i spojrzeli na zajmujących miejsca obok Jezusa, mogliby tylko dziękować, że Bóg nie spełnił ich prośby.

Ile razy wydawało ci się, że ty błagasz, prosisz, modlisz się, pościsz w danej intencji, a Bóg milczy? A może jak dobry Tato uśmiecha się i mówi: „Kiedyś zrozumiesz”.

28 LUTEGO 2016 R.
3. Niedziela Wielkiego Postu

Nie szemraj

WJ 3,1–8A. 13–15; 1 KOR 10,1–6. 10–12; ŁK 13,1–9

Ostatecznie droga do świadomego wyznania wiary prowadzi przez nasze nawrócenie. Uświadamia nam to Chrystus podczas rozmowy, którą przeprowadza z pobożnymi Żydami donoszącymi mu o zdarzeniu, jakie miało miejsce podczas składania ofiar przez Galilejczyków. Żołnierze wysłani przez Piłata pozabijali modlących się. Nikogo chyba nie dziwi, że Jezus nie wzywa do odwetu. Natomiast może dziwić, iż donoszącym zaleca zmianę myślenia. Ten czasownik został dwukrotnie użyty w tekście oryginalnym w miejscach, które zostały przetłumaczone jako Jezusowe wezwanie do nawrócenia.
Niektórzy tłumaczą to koniecznością zmiany interpretowania tragicznej śmierci skądinąd pobożnych Galilejczyków jako kary zesłanej przez Boga. Jednak dziedzin, w których moglibyśmy zmieniać nasze patrzenie na świat, na naszą religijność, wydarzenia, które przeżywamy, i na ludzi żyjących obok nas jest zdecydowanie więcej.
Zatrzymajmy się zatem na jednym wezwaniu, które formułuje św. Paweł, pisząc do Koryntian: „Nie szemrajcie, jak niektórzy z nich szemrali i zostali wytraceni”. Szemranie zostało oddane tutaj słowem, które można również przetłumaczyć: „narzekać” i „mówić pokątnie”, i chyba nie ma przesady w stwierdzeniu, że w tej dziedzinie jako Polacy mamy wiele do nadrobienia. Ile w nas słów wypowiadanych czasem ściszonym głosem: „ten zły”, „tamto złe”, „tu niedobrze”, w przekonaniu, że swoje zrobiłem, bo wyraziłem zdanie na temat zauważonej czyjejś wady czy złego postępowania. Tymczasem nie zrobiłem nic, a nawet do zła dołożyłem kolejne zło. Ciekawe, że spośród Żydów zmierzających do Ziemi Obiecanej jedynie szemrzący jej nie osiągnęli. Ciekawe, ale i dające do myślenia… do zmiany myślenia.

KS. RAFAŁ KOWALSKI