Chrześcijaństwo wpisane w kulturę polską

Każdego wędrowca przemierzającego drogi naszego kraju uderza jeden szczególny widok, a mianowicie: wieże kościołów rysujące się na dalekim horyzoncie, kaplice i krzyże przydrożne, figury Matki Bożej i świątków, które przypominają o chrześcijańskim obliczu Polski. I zdawać by się mogło, że te elementy stanowią nieodłączną część polskiego krajobrazu od zawsze.

KS. JÓZEF PATER

Wrocław

Zimnice Małe. Przydrożna kapliczka
św. Izydora z XVIII wieku

HENRYK PRZONDZIONO/FOTOGOŚĆ

Był jednak czas, że tego wszystkiego nie było. I nie pozdrawiano się wówczas po chrześcijańsku słowami „Szczęść Boże” czy „Pochwalony Jezus Chrystus”. Drogi nie roiły się w niedziele i święta od ludu spieszącego na Mszę św. Nie zbierano się też na majowe nabożeństwa maryjne, ani nie słyszano dźwięków dzwonów kościelnych.
W domach nie śpiewano kolęd.
Nie święcono też pokarmów przed Wielkanocą. Inna wtedy panowała wiara, inne też były zwyczaje i obyczaje.
Polska była wówczas pogańska, przy czym pogaństwo to niewiele miało wspólnego z wierzeniami starożytnych Greków czy Rzymian.
Mitologia Słowian
Wprawdzie nie dysponujemy dostatecznym materiałem, który by w sposób wystarczający ukazywał tamte czasy i wierzenia, niemniej jednak na podstawie krótkich wzmianek kronikarskich (Kronika Thietmara, Kronika Widukinda, Kronika Helmolda, Żywot św. Ottona, Kronika Nestora, relacje Galla Anonima i Mistrza Wincentego) i wykopalisk archeologicznych możemy przynajmniej w części zarysować religijność naszych przodków, a tym samym łatwiej pojąć i zrozumieć wkład misyjnej działalności. Według przekonania Słowian zamieszkujących tereny dzisiejszej Polski świat był pełen istot o charakterze nadziemskim, przy stosunkowo skromnym zakresie działania każdej z nich. Były to demony o postaci człekokształtnej lub zwierzęcej. Poszczególne góry, źródła, jeziora, drzewa, lasy, zwierzęta, ptaki, a zwłaszcza domostwa miały własnego demona. Wzywano ich pomocy w różnych okolicznościach życia lub z bojaźnią unikano ich wpływu. Demony te uważano za istoty naiwne, łatwe do oszukania, które można było zadowolić nieznaczną ofiarką, łyżką strawy itp. Większość z nich miała się wywodzić z dusz przodków zmarłych przedwczesną śmiercią. Nazywano ich topielicami, donikami, rusałkami czy boginkami.
Oprócz wiary w rój drobnych bóstw Słowianie znali także kult bogów decydujących o wielu ważnych sprawach, opiekujących się całą zbiorowością, czyli plemieniem. Przy czym boga plemiennego wyobrażano sobie w postaci ludzkiej, czy może ściślej mówiąc – nadludzkiej. Przypisywano mu bowiem przymioty właściwe człowiekowi, ale w stopniu szczególnie wielkim.
Ogromna więc miała być jego siła, mądrość i przenikliwość. To już nie demon, którego można było oszukać.
Bóg plemienny przewyższał człowieka pod każdym względem.
Bogowie a życie codzienne
Charakterystyczną rzeczą w wierzeniach Słowian było przywiązanie do swych bogów. Stąd każdy inny bóg był bogiem obcym, a nawet wrogim.

Dlatego niełatwo było jednoczyć poszczególne plemiona, gdyż oprócz trudności czysto naturalnych dochodziły do głosu także sprawy religijne. Niektórzy wodzowie, mając świadomość tych trudności, próbowali rozwiązywać je na drodze łączenia poszczególnych bóstw plemiennych, które ukazywano jako jedno bóstwo o dwóch, trzech, a nawet czterech głowach. I tak w wielu państewkach, zwłaszcza pomorskich, spotykamy wielogłowe bóstwa Swarożyca, Świętowita czy Światowida.
Same nazwy zostały oczywiście bardzo zniekształcone.
Moralność pogańska Słowian nie różniła się istotnie od moralności innych ludów pogańskich, choć w najbardziej ujemnych jej przejawach występowało pewne złagodzenie.
Małżeństwo w zasadzie było monogamiczne i rozerwalne. Cudzołóstwo natomiast było zarówno w przypadku mężczyzn, jak i kobiet surowo karane.
Kronikarze dość często podkreślają wyjątkową gościnność Słowian oraz uczciwość i serdeczność. Ogromnym szacunkiem darzono starców. Nie brakowało też poważnych kontrastów, a nawet pewnego okrucieństwa, zwłaszcza wobec niewolników i jeńców, kiedy wycinano ich w pień czy oślepiano. Istniało również prawo zemsty, co podobnie jak czynnik religijny, też stanowiło poważną przeszkodę w jednoczeniu plemion.

Ostrów Tumski we Wrocławiu jest
od X wieku nieprzerwanie centrum
kultu chrześcijańskiego miasta
i diecezji

ROMUALD M.SOŁDEK/ARCHIWUM PWT

U źródeł chrześcijaństwa
Plemiona słowiańskie zamieszkujące teren dzisiejszej Polski dość wcześnie znalazły się pod wpływami chrześcijańskiego oddziaływania, wcześniej niż na to wskazuje oficjalne przyjęcie chrztu w 966 r. Misjonarze przybywali zarówno z zachodu, jak i z południowego wschodu, rzucając pierwsze ziarna wiary na ziemię polską. Nie jest pozbawiony podstaw także wpływ św. Cyryla i Metodego, a zwłaszcza ich uczniów. Chrześcijaństwo docierało również na ziemie polskie za pośrednictwem kupców, podróżników, jeńców wojennych, oficjalnych przedstawicieli sąsiednich, już chrześcijańskich krajów.

Wrocław jest miejscem szerokiego dostępu do kultury.
Na zdjęciu Korowód Masek z 2012 r., który przeszedł spod
opery na plac Solny

TOMASZ LEWANDOWSKI

Pierwszym księciem polskim, który przyjął chrzest, był Mieszko I. Jak podają zgodnie niemal wszystkie kroniki i roczniki, chrzest księcia Polan odbył się 14 kwietnia 966 r., przy czym poprzedzony był małżeństwem Mieszka z czeską księżniczką Dobrawą – mylnie nazywaną niekiedy Dąbrówką – oraz wieloma przygotowaniami z zakresu katechezy i organizacyjnymi. Można przypuszczać, że wraz z Mieszkiem chrzest przyjęło również najbliższe jego otoczenie: krewni, drużyna wojskowa i pewna część ludności. Należy podkreślić, że władca Polan zdecydował się na chrzest zupełnie dobrowolnie, przyjmując go za pośrednictwem Czechów. Zapewniło to Polsce polityczną niezależność, zagrożoną ze strony cesarstwa niemieckiego, które włączało zwykle kraje misyjne w swoje granice, uzasadniając to koniecznością chrystianizacji tych ziem. Niezależnie od tłumaczenia, dlaczego Mieszko wybrał taką, a nie inną drogę przyjęcia chrztu, faktem jest, że ten akt z 14 kwietnia 966 r. włączył ówczesne państwo polskie do chrześcijańskich narodów Europy, a z Mieszka I uczynił władcę równego innym władcom chrześcijańskim.
Wedle zgodnej opinii historyków bez tego aktu Polski jako suwerennego organizmu państwowego nie dałoby się utrzymać. Co więcej, Polska weszła od tej chwili w krąg kultury zachodniej, uzyskując tym samym prawo do dalszego rozwoju w sensie politycznym, gospodarczym, społecznym, a także kulturowym i duchowym. Przyjęcie chrztu za pośrednictwem Czech również miało swoje znaczenie. Okazuje się, że 3/4 polskiego słownictwa kościelnego pochodzi z języka czeskiego.
Wystarczy tylko wspomnieć takie tytuły, jak: biskup, dziekan, proboszcz, kapłan, pop, przeor, opat, mnich, a także nazwy sprzętu liturgicznego – wszystko to przyniosło ze sobą duchowieństwo czeskie. Polska od chwili chrztu mogła czerpać już nie tylko z dóbr ściśle religijnych, lecz także z bogatego dorobku kultury greckiej i łacińskiej.

Ziemie śląskie
Z końcem X w. ziemie śląskie zostały włączone do gnieźnieńskiego państwa Polan rządzonego przez Mieszka I.
Ziemie te, wchodzące w skład Państwa Wielkomorawskiego, po jego upadku ok. 921 r. weszły w obręb państwa czeskich Przemyślidów. I choć oba państwa były już chrześcijańskie, to jednak na tyle jeszcze kościelnie i religijnie słabe, że Śląsk wszedł do państwa Mieszka jako kraj pogański. Nie znaczy to, by chrześcijaństwo było mu zupełnie obce, skoro istniały tu ośrodki wiary i zalążki kultu chrześcijańskiego. Do takich należał m.in. Wrocław, w którym już ok.
980–990 r. istniała kamienna budowla sakralna, podniesiona później do rangi katedry. Fundamenty tej budowli, odkryte w 1997 r. po tzw. powodzi stulecia, można oglądać w krypcie katedry wrocławskiej. Z kolei z Żywota św. Wojciecha dowiadujemy się, że uzyskał on, jako biskup praski, zezwolenie na budowę kościoła w każdym miejscu, gdzie uzna to za stosowne. Legendarne przekazy ludowe mówią o jego licznych miejscach i nauczaniu podczas podróży przez Śląsk na dwór Bolesława Chrobrego. Z imieniem Wojciecha związane są więc kościoły parafialne w starych ośrodkach grodowo-miejskich: Niemcza, Wrocław, Milicz, Dobrodzień i Opole. W Opolu św. Wojciech miał poświęcić kościół NMP na Górce i przepowiadać Ewangelię z takim zapałem, że zmiękł pod jego stopami głaz i nosi na sobie ich ślady. Głaz ten można oglądać w Muzeum Archidiecezjalnym we Wrocławiu.

Pomnik Anonimowego Przechodnia we Wrocławiu autorstwa Jerzego Kaliny, inspirowany instalacją z 1977 r., ma przypominać trudne czasy stanu wojennego i dokonania anonimowych osób, które walczyły wtedy z komunizmem, schodząc do podziemia

MORGUEFILE.COM

Życie społeczne i kulturalne
Następca Mieszka I, jego syn Bolesław Chrobry (992–1025), kontynuował politykę swego ojca. Jej uwieńczenie stanowił zjazd gnieźnieński (spotkanie w Gnieźnie cesarza Ottona III i Bolesława Chrobrego) w roku tysięcznym. Skutki tego zjazdu były dla Polski niezmiernie doniosłe: książę polski został uznany za sprzymierzeńca i współpracownika cesarstwa oraz utworzono w Polsce rodzimą hierarchię kościelną. Za zgodą papieską powołano biskupstwa w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu, a także arcybiskupstwo w Gnieźnie. Tym samym chrzest i erygowanie niezależnej metropolii zrównały Polskę z innymi chrześcijańskimi krajami Europy i związały z zachodnim kręgiem kultury chrześcijańskiej. Do Polski zaczęli więc przybywać duchowni. Powszechna wśród nich znajomość łaciny ułatwiała władcy kontakty międzynarodowe.
Duchowni – głównie zakonnicy – prowadzili kancelarie książęce, organizowali skryptoria i z tzw. cierpliwością benedyktyńską przepisywali księgi.
Znali również tajniki uprawy roli, uczyli melioracji podmokłych terenów, stosowali nowe narzędzia, których wykorzystanie przyczyniało się do rozwoju gospodarki rolnej, górnictwa i metalurgii.
Ogromne zasługi w tym względzie mieli benedyktyni i cystersi. Tu warto wspomnieć sławne klasztory w Lubiążu, Henrykowie, Jemielnicy, Czarnowąsach, Rudach Śląskich czy Krzeszowie.
Trzeba pamiętać, że chrzest Polski nie był aktem jednorazowym. Pogańskie dotychczas plemiona zamieszkujące państwo Polan trzeba było nadal ewangelizować, uczyć prawd wiary i zasad chrześcijańskiej moralności.

Z czasem powstawały więc wspaniałe budowle sakralne w stylu romańskim, gotyckim, barokowym i współczesnym, ozdabiane pięknymi rzeźbami i obrazami. Wystarczy wspomnieć o wrocławskich kościołach: św. Idziego, św. Marcina, wrocławskiej katedrze, św. Krzyża, NMP na Piasku czy uniwersyteckim Najświętszego Imienia Jezus, by dostrzec piękno architektury sakralnej. Przy katedrach, kolegiatach, parafiach i klasztorach zakładano szkoły kształcące kandydatów do stanu duchownego, ale nie tylko.
Ze szkół katedralnych powstały z czasem uniwersytety. Klasztory i kościoły były też ośrodkami życia intelektualnego i artystycznego. Literatura i sztuka kształtowały się głównie pod wpływem i dla celów Kościoła. Szerzenie się religii chrześcijańskiej sprzyjało również rozwojowi języka i wzbogacaniu słownictwa.
Tu warto przypomnieć słynną już Księgę Henrykowską z zapisanym w 1270 r. pierwszym zdaniem w języku polskim.
Całe nasze duchowe bogactwo, nasza narodowa kultura są zatem owocem przyjęcia chrztu św. przez księcia Mieszka I i naszych praojców.
Jako ich spadkobiercy, jako spadkobiercy tej ogromnej duchowej spuścizny

MAMY PRAWO DO WIELKIEJ DUMY,

ALE MAMY TEŻ ŚWIĘTY OBOWIĄZEK

OBRONY CHRZEŚCIJAŃSKICH

WARTOŚCI, Z KTÓRYCH

WYROSŁA POLSKA.