Warto…


przeczytać

Duch liturgii

Duch liturgii (Klub Książki Katolickiej, Poznań 2002) to niezwykła książka Josepha Ratzingera, wielkiego miłośnika liturgii Kościoła katolickiego, który napisał ją, kiedy pełnił funkcję Prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Poprzez tę książkę chciał przypomnieć istotę i sens sprawowania modlitwy liturgicznej, szczególnie Eucharystii. Autor dokonuje tego w odniesieniu nie tylko do tekstu soborowej Konstytucji o Liturgii świętej, lecz także do tradycji Kościoła kształtowanej i przekazywanej w ciągu jego historii.
Na treść książki składają się cztery główne części: O istocie liturgii, Czas i przestrzeń w liturgii, Sztuka i liturgia, Kształt liturgii. Części te ujmują liturgiczne spotkanie z Bogiem w tych przestrzeniach, które są właściwe dla ludzkiego życia na ziemi. Liturgia bowiem, chociaż pozwala nam dotknąć Boga, sprawowana jest w świecie doczesnym, dokonuje się w sposób właściwy dla człowieka i jego ziemskich możliwości. J. Ratzinger w swojej publikacji porządkuje najważniejsze kwestie dotyczące sprawowania liturgii we wspólnocie i przez każdego jej uczestnika z osobna. Dzięki temu możemy sobie poukładać w pewnej hierarchii sprawy ważniejsze i mniej ważne dotyczące naszego uczestnictwa w Eucharystii i innych modlitwach liturgicznych.
Książka Duch liturgii jest lekturą, która wymaga skupienia.
Nie oznacza to jednak, że jest lekturą skomplikowaną i trudną w zrozumieniu. Wręcz przeciwnie, ponieważ grupa odbiorców, do której została skierowana, to nie teologowie czy naukowcy, lecz wszyscy, którzy chcą głębiej poznać i ukochać wspaniałą liturgię Kościoła. Sam J. Ratzinger napisał, że książka ta „została przyjęta z radością i wdzięcznością szczególnie przez młode pokolenie”. Nic dziwnego, jest bowiem napisana przystępnym językiem, oczywiście dostosowanym do ważnych i świętych spraw, które porusza. Jej lektura może stanowić spotkanie z Bogiem, bo przecież traktuje o przeżywaniu najpiękniejszego spotkania z Bogiem na tym świecie – Eucharystii. Nie pisałbym o niej, gdybym sam nie był nią zachwycony.


obejrzeć

Spotkanie

Oryginalny tytuł filmu to Encounter (2010, reż. David A.R. White), co na język polski przetłumaczono jako Spotkanie.
Tego angielskiego słowa zazwyczaj używa się na określenie nieprzewidzianego, niespodziewanego, czasem wrogiego spotkania. Wszystkie te znaczenia oddają to, co jest najistotniejsze dla treści filmu. Oto para i trzy obce sobie osoby zatrzymują się podczas swojej podróży w przydrożnym barze o nazwie „Ostatnia Wieczerza”. Dalszą podróż uniemożliwia blokada drogi z powodu ulewy. W środku podróżni poznają właściciela baru, który wie o nich rzeczy, które skrywają głęboko w sobie. Właściciel twierdzi, że jest Jezusem.
Obraz Spotkanie można zaklasyfikować jako dramat religijny.
Nie jest to film, który trzyma w napięciu wartką akcją czy rozmachem efektów specjalnych. Jest natomiast filmem dobrze zrealizowanym i ma w sobie coś, co sprawia, że trudno się od niego oderwać. Są to na pewno wyraziści bohaterowie, relacje, które się między nimi zawiązują, oraz dialogi między bohaterami i właścicielem „Ostatniej Wieczerzy”. Co więcej, obraz stawia przed nami ważne życiowe i religijne pytania i wskazuje jasne odpowiedzi.
Przy czym nie bije od niego nachalną religijnością, dzięki czemu może zainteresować nie tylko osoby, które znalazły swoje miejsce w Kościele i świecie, ale także tych spośród nas, którzy tego miejsca poszukują. Czy właściciel gospody to naprawdę Jezus? Czy każdy z gości znajdzie wyjście z trudnej sytuacji, w której się znalazł? Czy ulewa jest rzeczywistym powodem, dla którego dalsza droga okazuje się nieprzejezdna? I jaką tajemnicę skrywa policjant pilnujący blokady przejazdu? Na te pytania Wam nie odpowiem.
Zobaczcie film, a być może poznacie odpowiedzi nie tylko na te pytania, także na te o wiele bardziej dla Was istotne.

przeczytał i oglądał dla Was
KONRAD DZIADKOWIAK


zwiedzić

Muzeum Archidiecezjalne we Wrocławiu

KAROL BIAŁKOWSKI/FOTO GOŚĆ

Gdy za oknem zimowy nastrój, a dni stają się coraz krótsze, spacery nie cieszą już tak bardzo. Czasem jednak chcemy zrobić coś, co nas ubogaci, warto więc pomyśleć o jakiejś konkretnej rozrywce kulturalnej. Kino, teatr, opera, Narodowe Forum Muzyki i muzea. No właśnie, muzea! Można by pomyśleć, iż są one już na wymarciu. Jednakże na Dolnym Śląsku jest ich wiele! Począwszy od zamków, a skończywszy na mniejszych muzeach lokalnych poświęconych wycinkom kultury bądź historii miejscowości czy regionu.
Takim szczególnym miejscem jest Muzeum Archidiecezjalne we Wrocławiu. W samym sercu naszej diecezji na Ostrowie Tumskim tuż obok Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego i Bramy Kluskowej znajduje się Muzeum Archidiecezjalne. Myślę, że jest ono bardzo dobrym pretekstem na rodzinny wypad do Wrocławia.
Historia Muzeum Archidiecezjalnego sięga 1898 r., kiedy to zostało otwarte Muzeum Diecezjalne, którego inicjatorem był kard. Jerzy Kopp. Wraz z inwentaryzacją zabytków w 1895 r. zostały podjęte działania na rzecz utworzenia takowej instytucji. Pierwszym dyrektorem muzeum był ks. dr Józef Jugnitz, który urządził je w sali po bibliotece kapitulnej. Muzeum stawało się coraz bardziej sławne i rosła liczba odwiedzających je. Za czasów kolejnego kustosza brakowało miejsca na eksponaty i wystawiane one były nawet na klatkach schodowych i korytarzach.
Później, w okresie wojny nastąpiła ewakuacja i przeniesie zbiorów, po wojnie zaś włożono wiele pracy, aby odbudować zniszczony gmach muzeum. W czasach najnowszych przysłużył się tej instytucji jej długoletni dyrektor bp Wincenty Urban (zmarły w 1983 r.).

Dyrektor muzeum ks. Józef Pater z Ksiegą Henrykowską,
o której więcej napiszemy w następnym numerze

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

Dziś zbiory muzeum są bardzo bogate. Stanowią je przedmioty z epoki neolitu i brązu, mumie egipskie, tablice z pismem klinowym, zabytki starochrześcijańskie, płaskorzeźby, rzeźby drewniane, malarstwo; tutaj można zwrócić uwagę na piękne, bogato zdobione tryptyki, złotnictwo, w tym wiele kunsztownych naczyń liturgicznych, tkaniny oraz stare druki, jak Księga Henrykowska, która zawiera pierwsze zdanie w języku polskim. Mimo tak licznych zbiorów uwagę chciałbym skierować na kolekcję niezwykłych waz i przedmiotów glinianych greckich i etruskich oraz na obraz zatytułowany Madonna pod jodłami autorstwa Łukasza Cranacha Starszego.
Madonna pod jodłami przez ekspertów jest wymieniana jako jeden z najcenniejszych obrazów w Polsce, plasuje się on zaraz za Damą z łasiczką Leonarda da Vinci i trzema płótnami Rembrandta. Obraz został namalowany na zamówienie dziekana kapituły katedralnej dla katedry wrocławskiej.
Przedstawia Madonnę z dziecięciem, które spoczywa na aksamitnej poduszce, trzymając w ręku kiść winogron.
Tłem jest górzysty krajobraz z pochyloną brzozą i jodłami.
Kolekcja etruskich naczyń i waz glinianych to okazja podróży do starożytności. Etruskowie to jeden z odłamów ludów morza, który osiedlił się na terenie dzisiejszej Italii.
Grecy mówili o nich Tyrrenhoi, a Latynowie Etrusci lub Tusci, stąd dzisiejsza nazwa Toskanii. Przez wiele lat niezwyciężeni prowadzili liczne podboje na terenie dzisiejszej Italii. Zakładali swoje miasta zgodnie z ustaloną regułą: w mieście powinna być odpowiednia liczba bram, świątyń oraz dobrze rozmieszczona linia wałów obronnych. Według tej recepty zakładane będą późniejsze miasta rzymskie.
Bardzo wysoko byli rozwinięci również pod względem kulturowym.
Dzięki temu możemy podziwiać piękne naczynia gliniane z malowidłami przedstawiającymi to, czym żyli ówcześni Tusci. Etruskie wazy są bardzo podobne do waz greckich, tak dobrze nam dzisiaj znanych. Ta niebywała kolekcja blisko 100 przedmiotów znajduje się właśnie w Muzeum Archidiecezjalnym.

Informacja przygotowana przez InfoCentrum
na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu