Odtrutki na zawiść

W STRONĘ PEŁNI ŻYCIA
Odtruwanie się z zawiści może biec różnymi drogami. Dla wielu
z nas pierwszym krokiem do jej przezwyciężenia może być postawa
przyznania się przed samym sobą, że jednak zdarza nam się od czasu
do czasu przeżywać uczucie zawiści.
KS. JANUSZ MICHALEWSKI
Świdnica
Może to być trudne z dwóch powodów.
Po pierwsze, zawiść jest społecznie bardzo negatywnie oceniana. Po drugie, trzeba mieć świadomość, że jedną z głównych motywacji człowieka jest m.in. dążenie do tego, by mieć dobre mniemanie o sobie i być pozytywnie postrzeganym przez innych.
Te dwa fakty powodują, że uczucie zawiści, kiedy się pojawia w naszej świadomości, często natychmiast, automatycznie jest z niej wypierane. Mechanizm wyparcia broni dzięki temu naszej samooceny i naszego pozytywnego postrzegania siebie. Niestety, wcale to jednak nie rozwiązuje problemu zawiści.
Ukrycie zawiści przed świadomością i zepchnięcie jej do podświadomości nie oznacza, że nie kształtuje ona naszej relacji z innymi. Wyraża to obrazowo Mądrość Syracha: „Serce człowieka wywołuje zmianę na jego twarzy: raz – dobrą, to znów złą” (Syr 13,25). Wyparte uczucie zawiści będzie zatem żyło dalej w naszym sercu, nie zginie i będzie ukazywać swoją „twarz” w naszym zachowaniu w sposób pośredni, np. przez postawę plotkowania lub negatywnego myślenia o tych, wobec których odczuwamy zawiść.
Trzeba w tym kontekście wracać nieustannie do prawdy, którą wyraźnie zaznacza Katechizm Kościoła Katolickiego: „Uczucia same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Nabierają one wartości moralnej w takiej mierze, w jakiej faktycznie zależą od rozumu i od woli” (1765). Tak więc przeżywanie uczuć nie podlega ocenie moralnej, dopiero działanie pod wpływem uczucia takiej ocenie podlega. Zatem samo doświadczanie zawiści nie jest czymś złym moralnie, bo jest ono uczuciem jak każde inne, które pojawia się w nas niezależnie od naszej woli. Dopiero działanie pod jego wpływem podlega moralnej ocenie.
Stąd tak ważna w naszej pracy nad sobą jest świadomość tego, co się dzieje w naszym wnętrzu. Sprzyja ona wtedy kształtowaniu w nas postawy kierowania naszymi uczuciami przez rozum.
KKK stwierdza bowiem wprost: „Doskonałość dobra moralnego lub ludzkiego wymaga, by rozum kierował uczuciami” (1765). To kierowanie uczuciami przez rozum jest utrudnione, kiedy wypieramy je z naszej świadomości.
Wtedy to one, w sposób ukryty, wbrew naszej woli i intencjom, zaczynają kierować naszym rozumem i tym samym naszym działaniem.
Innym krokiem pozwalającym nam przezwyciężyć zawiść może być kształtowanie w sobie postawy dystansu do swojego sposobu myślenia.
Wskazywaliśmy sobie w poprzednim odcinku naszego cyklu, że przyczyną destruktywnej zawiści jest przekonanie, iż ktoś osiągnął jakieś dobro w sposób niezasłużony i niesprawiedliwy, a także bez większego wysiłku i pracy.
Jedną z cech naszego zachowania jest to, że rzadko się zastanawiamy nad tym, czy nasze przekonania, osądy, oczekiwania i oceny są rzeczywiście słuszne i prawdziwe. Najczęściej wewnętrznie jesteśmy pewni słuszności naszych ocen i interpretacji faktów.
Rzeczywistość jednak podpowiada, że nierzadko się mylimy, bo dokonujemy uproszczeń, zwłaszcza kiedy nie znamy wszystkich informacji związanych z daną sprawą czy też osobą. A zatem nasze poczucie niesprawiedliwości w zdobyciu przez kogoś jakiegoś dobra może być tylko naszym subiektywnym i niemającym nic wspólnego z prawdą przekonaniem. Warto więc sobie uświadomić, że w tej ocenie innych możemy się nieraz mocno mylić i krzywdzić niewinnych ludzi.
Inni z nas mogą znaleźć drogę uzdrowienia z zawiści w ukształtowaniu w sobie postawy otwartości i akceptacji rzeczywistości ludzkiego życia, zwłaszcza co do tego, że jako ludzie nie jesteśmy jednakowi, ale różnimy się między sobą inteligencją, zdolnościami, talentami czy też cechami osobowości.
To właśnie ta różnorodność ludzi powoduje z jednej strony, że jesteśmy tak bardzo mocno kreatywni, a z drugiej, że wzajemnie się potrzebujemy i uzupełniamy w codziennym funkcjonowaniu.
Droga zatem do uzdrowienia z zawiści niejednego z nas może właśnie wieść przez zaakceptowanie faktu, że każdy z nas jest inny, że ma inne zdolności i talenty. Nie gorsze, tylko inne i wzajemnie się uzupełniające.
Już św. Paweł zwracał chrześcijanom pierwszych wieków uwagę na ten fakt i tłumaczył im, że taka różnorodność jest wyrazem działania Ducha Świętego. Dzięki niej Kościół jawi się jako wspólnota różnych posług i charyzmatów wzajemnie się uzupełniających i służących wspólnemu dobru (por. 1 Kor 12–14).

ILUSTRACJA MMW

W tym kontekście dla naszego procesu uzdrowienia z zawiści mogą być ważne jeszcze trzy inne fakty. Po pierwsze, wielu z nas może pogrążać się w zawiści, ponieważ nie potrafi zauważyć i odkryć w sobie żadnych talentów i zdolności. Wielu z nas myśli nieraz, że talenty i zdolności mają tylko ci, którzy osiągają spektakularny sukces zawodowy, finansowy czy medialny. Jeśli nam się to nie udaje, to wielu z nas może myśleć, że nie ma żadnych talentów i zdolności. P. Zimbardo, znany amerykański psycholog, stworzył projekt badań, który miał na celu ukazać, że podstawy naszego codziennego życia nie tworzą przede wszystkim wielcy tego świata, ale cisi bohaterowie codzienności, wydający się samym sobie prostymi i zwyczajnymi ludźmi. To dzięki nim, ich codziennemu heroizmowi oraz ich, jak się wydaje, prostym i zwyczajnym zdolnościom i talentom nasze codzienne życie staje się miejscem wspierania i dzielenia się oraz rozwoju naszego człowieczeństwa.
Pomyślmy, gdzie wielu z nas dziś by było, gdyby nam zabrakło poświęcenia, oddania i pracy naszych matek, ojców, współmałżonków, krewnych, przyjaciół, nauczycieli czy wielu bezinteresownych znajomych.
Często dopiero wtedy, kiedy ich w jakiś sposób brak pośród nas, zaczynamy sobie uświadamiać, ile wkładu swoją cichą i bezinteresowną pracą oraz posługą wnoszą w nasze codzienne życie.
Po drugie, ważne jest zatem nasze wzajemne docenianie siebie i wyrażanie wdzięczności za każde dobro, jakie od siebie nawzajem otrzymujemy.
Może byłoby mniej destruktywnej zawiści wśród nas, gdybyśmy taką prostą wdzięczność wyrażali sobie nie tylko z racji imienin, urodzin czy też wielkich świąt, ale po prostu w biegu codziennego życia.
Po trzecie, biorąc pod uwagę naszą różnorodność, warto domagać się zwłaszcza od posiadających władzę kształtowania zasad życia społecznego, by w codziennym życiu tworzyli takie mechanizmy awansu społecznego, by wszyscy mieli jednakową szansę w osiągnięciu go i by zależało to jedynie od ich pracowitości oraz zaangażowania.