Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi naszych czasów

Z o. Maciejem Ziębą OP
o konstytucji o Kościele w świecie współczesnym
Soboru Watykańskiego II Gaudium et spes
w 50. rocznicę jej ogłoszenia
rozmawia

„NOWE ŻYCIE”

Watykańska Bazylika św. Piotra powstała na grobie Apostoła,
od wieków jest centrum Kościoła katolickiego. W niej obradował
także Sobór Watykański II

MARCIN MAZUR

Nowe Życie: Czym było Gaudium et spes w chwili przyjęcia tego dokumentu przez Sobór Watykański II?
O. Maciej Zięba OP: Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym była niesłychanie ważnym dokumentem, ostatnim uchwalonym przez Sobór Watykański II, w przeddzień jego zakończenia. I, można powiedzieć, że waga jego z czasem nie zmalała. Jan Paweł II w swoim nauczaniu, a także w prywatnych pismach bardzo wyróżniał Gaudium et spes jako podstawowy dokument Soboru. Nie było bowiem dotychczas żadnego dokumentu zajmującego się obecnością Kościoła w świecie i jego relacjami ze światem zewnętrznym, a więc, jaki jest jego stosunek do polityki, ekonomii, w ogóle do rzeczywistości społecznej.
W kręgach integrystycznych, niechętnych reformom soborowym w Kościele, ten dokument był jednym z kamieni obrazy, był uważany za zbyt nowatorski, wręcz nowinkarski.
Na czym polegała ta wyjątkowość i nowatorstwo, które podkreślił Ojciec?
Dokumenty kościelne były, można powiedzieć, ahistoryczne. Miały aspiracje być ponadczasowe, a oczywiście takie nie były. Dzisiaj – powiedzmy – scholastyczne, średniowieczne rozwiązania teologiczne można bardzo cenić, co ja osobiście czynię, ale są one napisane językiem niezrozumiałym dla dwudziestopierwszowiecznych odbiorców, również wielu ludzi Kościoła.
Podobnie orzeczenia Soboru Trydenckiego.
Gaudium et spes pokazuje, że Kościół jest wspólnotą, która ma wymiar historyczny, która idzie przez dzieje i musi odczytywać znaki czasu.
Samo pojęcie „znaków czasu” było nowe. Pojawiło się w bulli Jana XXIII zwołującej Sobór i konkretyzowało teologiczną tezę, że Bóg jest panem historii i przez wydarzenia zewnętrzne, czasami w niełatwy do zrozumienia, skomplikowany sposób, do nas przemawia.
Istnieją więc zarówno pozytywne, jak i negatywne znaki czasu.
Takie myślenie o historii było nieobecne w neotomistycznej teologii przedsoborowej.
Drugi ważny moment mocno obecny w Gaudium et spes, a zarazem charakterystyczny dla całego nauczania Soboru, to głęboki personalizm.
Orzekanie nie przez suche racjonalne stwierdzenia, że tamto jest prawdą, a to fałszem, tak ma być, a tamtego być nie może, tylko pokazanie, że w centrum nauczania Kościoła jest osoba – żywy, konkretny człowiek, to, co znajdziemy później w Redemptor hominis – człowiek jest drogą Kościoła. Dlatego początek Konstytucji mówi o towarzyszeniu współczesnemu człowiekowi: „Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza ubogich i wszystkich cierpiących, są też radością i nadzieją, smutkiem i trwogą uczniów Chrystusowych”. W centrum głoszenia jest człowiek, dlatego że dzięki Chrystusowi, poprzez Wcielenie i Odkupienie, objawiła się nieskończona godność każdego człowieka.
Dlatego też Konstytucja podkreśla, że do dobra można zdążać tylko w sposób wolny, że nie można, z racji godności posiadanej przez człowieka, tłamsić jego wolności nawet dla najsłuszniejszego celu. To bardzo ważne stwierdzenie, bo przez wieki Kościół nie potrafił tego wyjaśnić teologicznie i niekiedy używał przymusu. Dlatego też Sobór dodaje w Dignitatis humanae, że prawda może wnikać w umysły tylko siłą samej prawdy – wobec ludzi nie wolno używać żadnego przymusu ani zewnętrznego, ani wewnętrznego.
Soborowa konstytucja o Kościele w świecie współczesnym porusza różne zagadnienia. Co, zdaniem Ojca, jest najważniejsze z podejmowanych tematów?
Gaudium et spes ma bardzo przemyślaną konstrukcję: od godności osoby przechodzi do ludzkiej wspólnoty i jej działania w doczesności oraz wypływających stąd wyzwań dla Kościoła, spośród których wyróżniono wsparcie małżeństwa i rodziny, rozwój kultury, postęp gospodarczy i polityczny oraz budowanie globalnej wspólnoty. Ale osią Gaudium et spes jest godność osoby.
Trzeba było przedrzeć się przez skostnienia doktrynalne i nawyki mentalne, by pokazać, że Kościół całe swoje orędzie buduje na godności osoby. I dziś jest to szczególnie aktualne, bo pojęcie człowieka jako osoby jest obecnie strasznie zagrożone.

Ojcowie soborowi przewidywali, że humanizm, jeśli nie jest osadzony w chrystocentryzmie, okaże się jedynie ludzką uzurpacją, że brakuje mu uzasadnienia. Jan Paweł II powie to krótko podczas inauguracji pontyfikatu: „człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa”. Bez Chrystusa człowiek pozostaje jedynie superzwierzęciem – inteligentniejszym i bardziej bezwzględnym od innych zwierząt.
I dzisiaj często „naukowo” nam się tłumaczy, że człowiek jest jedynie usprawnionym modelem szympansa.
Ideologowie tej animalizacji człowieka, powołując się na „nauki o mózgu” (neurosciences), twierdzą, że człowiekiem sterują wyłącznie substancje chemiczne i pola elektromagnetyczne. A wtedy – konsekwentnie – jeśli człowiek nie posiada niezbywalnej godności, bo odrzucamy tę iskrę Bożą, która sprawia, że jest on osobą, to wtedy dopuszczalna jest eutanazja oraz wszystkie manipulacje u początku życia, łącznie z aborcją.
Takie myślenie dzisiaj narasta i taka kultura się rozwija.
Wspomniał Ojciec Jana Pawła II. Jaki wpływ na Gaudium et spes miał abp Karol Wojtyła? Ile Wojtyły jest w tym dokumencie?
Parę lat po Soborze Wanda Półtawska zanotowała, że to, co przeczytała w Gaudium et spes i innych dokumentach soborowych, nie jest dla niej nowe, bo ona i krakowskie środowisko „przerobiła” to wszystko z Karolem Wojtyłą już w latach 50. Abp Wojtyła bardzo mocno identyfikował się z Soborem, widział w nim realizację swojego myślenia i nauczania.
W sprawie Gaudium et spes zabierał głos na Soborze aż siedmiokrotnie. Brał także czynny udział w redagowaniu dokumentu. Abp Wojtyła był przygotowany z jednej strony filozoficzno-teologicznie, a z drugiej posiadał wielkie doświadczenie duszpasterskie, czyli doświadczenie kontaktu z różnymi ludźmi, wyjścia do świata, spotykania się też z ludźmi niewierzącymi, a także doświadczenie agresywnego ateizmu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Był znakomicie przygotowany do tego, by odróżnić, co jest niebezpieczne w relacjach ze światem, gdzie jest systemowy ateizm i walka z Kościołem, a co jest dobrego w dialogu z niewierzącymi.
Miał też dar teologicznego odczytywania ludzkich dziejów, czyli odkrywania znaków czasu – tego, co pisze Pan historii.
Dostrzegał na przykład, jak w jego dojrzewanie do kapłaństwa wpisywała się ofiara życia tysięcy ludzi w okresie II wojny światowej. Nawet tak straszne doświadczenie opisywał w kategoriach teologicznych. Takie myślenie o historii jest silnie obecne w Gaudium et spes.
Mija właśnie pół wieku od ogłoszenia soborowej konstytucji o Kościele w świecie współczesnym. Jak wyglądała realizacja myśli zawartych w Gaudium et spes przez ten czas?
Najpierw był okres euforyczny, czas zachwytu, że powstał zupełnie nowy duszpasterski dokument, którego tytuł Gaudium et spes, czyli radość i nadzieja, podkreśla optymizm tej konstytucji.
Jakby zapomniano, że jej kolejne słowa to luctus et angor, czyli smutek i trwoga. Ojcowie soborowi chcieli bowiem pokazać, że Kościół dzieli z ludźmi współczesnymi to, co dobre i pozytywne, ale też i to, co trudne, bolesne i niekoniecznie optymistyczne.
Ta euforia pozwoliła przez pierwsze lata na często powierzchowne, płytko socjologiczne odczytywanie tego dokumentu i spoglądanie na świat współczesny przez „różowe okulary”.
Dopiero Jan Paweł II jednoznacznie odrzucił takie nadinterpretacje tego dokumentu. To on opisał w Redemptor hominis eklezjologię, która jest zawarta w Gaudium et spes: „samoświadomość otwartego Kościoła”. Z jednej strony jest więc to Kościół głęboko świadomy swojej misji i wiary i dzięki tej samoświadomości nierozpływający się w świecie, a z drugiej strony jest otwarty na świat, wychodzi do świata. Człowiek jest drogą Kościoła, czyli chcemy być przy ludziach w ich radościach i nadziejach, a również w ich smutku i trwodze. Ale jesteśmy przy nich jako Kościół Chrystusa.
Chcemy być przy żywym, konkretnym człowieku i mu towarzyszyć, po to, aby głosić Dobrą Nowinę o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym.
Taki jest Kościół: z jednej strony bardzo głęboko spajany przez sakramenty i modlitwę, pielęgnujący tradycję sięgającą czasów apostolskich, a z drugiej strony pluralistyczny i otwarty na nowoczesność.
Miałem zaszczyt i radość uczestniczyć w paru seminariach w Castel Gandolfo, na które zapraszał Jan Paweł II wybitnych myślicieli z całego świata, i spotykałem tam także żydów, agnostyków, prawosławnych i protestantów, którzy dyskutowali z Papieżem o wielkich problemach współczesności.
To był taki znakomity przykład dobrej relacji Kościoła ze światem współczesnym, mądrego dialogu z ludźmi innych przekonań. Pontyfikat Jana Pawła II był więc realizacją tego, co zapisane zostało w Gaudium et spes. Papież zresztą często powtarzał, że jesteśmy dłużnikami Soboru, że jeszcze całe pokolenia będziemy wchłaniać soborowe nauczanie.
Także w swoim Testamencie napisał, że niesłychane ważne jest wcielanie w życie Soboru, a w Tertio Millennio Adveniente, wśród paru grzechów, które w ciągu dwóch tysięcy lat popełniali ludzie Kościoła, wyliczył złe wcielanie nauczania Soboru. Widać więc, jak niesłychanie dużą wagę przywiązywał Jan Paweł II do Vaticanum II.
Liturgie i ważne dla Kościoła
wydarzenia gromadzą na placu
św. Piotra w Rzymie żywy Kościół

MARCIN MAZUR

Zdaniem Ojca Kościół przez te pół wieku był wystarczająco otwarty na świat?
W niektórych momentach czy też miejscach może nawet bywał zbyt otwarty. Kościół musi mieć swoją wyrazistość, a przy zbytniej otwartości grozi mu rozcieńczenie, rozmycie się w świecie.
Czasami musi być też znakiem, któremu sprzeciwiać się będą. Jednak podejrzliwość względem świata także jest czymś niedobrym. Mamy nieść światu Dobrą Nowinę. Dzisiaj widzimy, jak Europa wchodzi w głęboki kryzys.
Jest to kryzys duchowy, ale też ekonomiczny, polityczny i demograficzny.
I właśnie do tego świata chrześcijanie winni pójść z Dobrą Nowiną. Powinniśmy to zrobić z szacunkiem dla innych przekonań, bez poczucia wyższości, ale też będąc wyrazistymi świadkami Chrystusa. Jako chrześcijanie mamy być źródłem nadziei, promotorami mądrego dialogu oraz przykładem kompetencji na – używając ulubionego określenia Jana Pawła II – współczesnych areopagach, tych obszarach, gdzie tworzy się kultura, polityka i ekonomia. Myślę, że dla Europy szykuje się czas bardzo trudny, i to na wiele dziesięcioleci. Dla chrześcijan jest to zarazem czas nowych sposobności do działania.
Co dziś Kościół może dać światu?
Przede wszystkim Osobę Chrystusa, który jest naszym pokojem. Ale też Kościół może dziś ocalić prawdziwy humanizm. Bo to chrześcijaństwo zrodziło humanizm. Pojęcie osoby zrodziło się w sporach trynitarnych. Stąd wniosek, że człowiek na obraz Boży uczyniony, a niemający natury Boga, jest osobą, tak jak Trójca Święta, gdzie Trzej, mając wspólną naturę, są osobami.
Dzięki temu Kościół może głosić, że wszyscy ludzie mają niezmierzoną godność, a zarazem posiadają rozumność, wolność i są bytami społecznymi.
Feuerbach, a za nim Marks mówili: „człowiek człowiekowi Bogiem”. W XX wieku ogłaszał Sartre: „jeśli Boga nie ma, człowiek jest wszystkim, jeśli Bóg jest, to człowiek jest niczym”. Byli przekonani, że odrzucenie Boga uwzniośli człowieka, da pełnię wolności, że dopiero wtedy – cytując Gorkiego – „człowiek to brzmi dumnie”. A dziś te rojenia są jak przekłuty balonik.
Okazuje się, że taki człowiek jest nic nieznaczącym pyłkiem w bezkresnym wszechświecie. Owszem, myśli trochę szybciej niż małpy naczelne, ale za chwilę stworzy inteligencję szybciej rozumującą od niego. A Kościół mówi temu osamotnionemu człowiekowi, że to za niego umarł Chrystus. I że wszyscy jesteśmy osobami, że to jest głębsze, ważniejsze niż różniąca nas płeć, narody, rasa, orientacja seksualna itd., i dlatego możemy budować wspólnotę.
Zdaniem Ojca, co dzisiejszy świat może dać Kościołowi?
Choćby to, że w świecie stworzono wspaniałą sieć globalnej komunikacji.
Dzięki temu lepiej możemy urzeczywistniać uniwersalną wizję Kościoła.
Dziś znacznie bardziej niż kiedykolwiek problemy innych Kościołów lokalnych czy to w Ameryce Łacińskiej czy w Afryce są także naszą sprawą.
I nieszczęścia tych ludzi też są naszą sprawą. Żadna generacja nie myślała tak globalnie o świecie, jak dziś o tym myślimy. I to jest katolickie w swoim rdzeniu.
Jak Ojciec odbiera pojawiające się głosy, że Kościół powinien się zmienić, przyjąć logikę świata?
Dla Kościoła istnieją dwa zagrożenia.
Z jednej strony totalna sztywność, taka jaką Kościół często przyjmował od XVIII wieku aż do Soboru Watykańskiego II. Ale jest i druga pułapka: dopasowywanie się. Kościół nie może się dostosowywać do świata. Taka pokusa może istnieć na przykład z powodów socjologicznych: jest dzisiaj mało powołań, to trzeba obniżyć kryteria dla kandydatów do kapłaństwa, albo jest dużo rozwodów, to powinniśmy zmienić myślenie o nierozerwalności małżeństwa. Jeśli jednak mamy coś zmieniać w Kościele, to wyłącznie w wyniku pogłębionej refleksji teologicznej.
Powinniśmy odczytywać znaki czasu, spoglądać na współczesny świat z duszpasterską troską, ale nie wolno dopasowywać się do świata, lecz rozumieć jego problemy i umieć trafiać do dzisiejszego człowieka współczesnymi metodami.
Odwieczną Bożą prawdę trudno jest dziś wykładać językiem neoscholastyki, a nawet przepięknym językiem metafor Ojców Kościoła, bo te metafory, które są literacko cudowne, były czytelne w III czy V wieku. A dzisiejszej młodzieży trzeba Dobrą Nowinę tłumaczyć innym językiem. To unowocześnianie jest oczywiście wyzwaniem. Przykład takiego dobrego komunikowania się Kościoła ze światem dał nam Jan Paweł II, widzimy to też u Franciszka. U Jana Pawła II rewolucyjne było to wyjście do wszystkich. Wiedział, że trzeba być z ludźmi, że trzeba Kościół „zszywać” ciężką pracą biskupa Rzymu katechizującego podczas pielgrzymek samą swą obecnością: następca Piotra jest zwornikiem jedności Kościoła. Dziś podejmuje to Franciszek. I to nie jest dostosowywanie się, lecz odpowiedź na nowe wyzwanie.
Dziękuję Ojcu za rozmowę i w imieniu czytelników miesięcznika „Nowe Życie” życzę ciągle inspirującego dialogu ze współczesnym światem.

O. MACIEJ ZIĘBA OP – urodzony we Wrocławiu dominikanin, teolog, filozof, publicysta, założyciel i dyrektor Instytutu Tertio Millennio w Krakowie, współzałożyciel Ośrodka Myśli Politycznej w Krakowie, członek Rady Programowej Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie.

JAKUB SZYMCZUK/FOTO GOŚĆ