JOLANTA KRYSOWATA

Wińsko

List do mojego proboszcza

Nie mów fałszywego świadectwa…

Czy ksiądz może grzeszyć? Oczywiście! Przecież jest człowiekiem. Nawet papieże się spowiadają, a cóż dopiero zwykły proboszcz. Jan Paweł II też miał spowiednika, chociaż został świętym.
Jak każdy zwykły parafianin oczekuję naiwnie, że każdy proboszcz jest poza wszelką słabością.
Ma dawać przykład i już. Chociaż wszyscy wiemy, że kradzież jest grzechem, to tylko policjantowi nie wybaczymy, że ukradł. Każdy wie, że nie wolno bić dzieci, ale pedagogowi po prostu nie wypada.
Narkotyki to trucizna, która niszczy zdrowie, ale jak usłyszymy, że lekarz handluje „dragami”, jesteśmy zgorszeni podwójnie. Jak się czujemy, my, świeccy, zwykli cywile, słysząc, że ksiądz, powołany do głoszenia prawdy, kłamie, pomawia, szerzy plotkę? To tak, jakby policjant nas okradł, lekarz podał narkotyk albo autor podręcznika pedagogiki skatował dziecko.
Władza u jednych wzmaga pokorę, u innych zaciera granicę. Tak jak w przypadku historii moich znajomych z Pomorza. Ich syn zginął w niewyjaśnionych okolicznościach.
Policja podejrzewała zabójstwo. Nie wykluczała samobójstwa. Rodzina jest nader przyzwoita.
Z proboszczem była w osobistej więzi, odwiedzali się prywatnie. Czy on nie umiał otoczyć ich jakąś troską, czy też osobiście przeżył śmierć chłopaka, nie wiem. Wiem natomiast, że pogrzeb poprowadził wikary. W następną niedzielę proboszcz wygłosił kazanie. O nieodpowiedzialnych rodzicach, o słabych młodych mężczyznach, którzy nie mają w domu wzoru ojca i odbierają sobie życie. Miasteczko zahuczało od plotek. I huczy do dziś. Mimo że śledztwo wyjaśniło już, że to był wypadek.
Młodszy syn zmienił szkołę. Pobił się z kolegami o tatę. Nie chce chodzić na katechezę. Moi znajomi zamierzają się wyprowadzić. Tymczasem nadal chodzą do kościoła. A właściwie jeżdżą.
Do innej parafii.