Kiedy przyjdzie Królestwo?

„WIEM, KOMU UWIERZYŁEM” (2 TM 1,12)
Apologia na dzień powszedni

Czekacie już dwa tysiące lat i nic z tego. Jeśli Bóg tak się spóźnia, to może wcale
nie przyjdzie? Wygląda na to, że Jezus się mylił w swych zapowiedziach,
a to by znaczyło, że nie jest Bogiem” – Zarzut brzmi poważnie, ale bez obaw!

KS. MACIEJ MAŁYGA

Wrocław

FREEIMAGES.COM

Gdy dokładnie posłuchamy tego, co Jezus Chrystus mówił o Królestwie Boga, to zarzut „nieobecności” i „spóźnienia się” Królestwa okazuje się prawdą-tak-wymieszaną-z-uproszczeniami-i-niezrozumieniem-Ewangelii, że w końcu trzeba go określić jako fałsz. W barszczu też jest trochę cukru, ale całość wcale nie jest słodka.
Uznać „już” królowanie Boga
Przyjście Królestwa Boga to nie powstanie nowego kraju na politycznej mapie świata, z określonym terytorium, z granicami i tablicami „Państwo Boże”. Królestwo Boga to właściwie królowanie Boga, Jego panowanie, czyli dokonywanie się Jego Woli na ziemi, jak dzieje się to w niebie – „Przyjdź Królestwo Twoje: bądź Wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”.
W tym sensie Królestwo Boże już nadeszło, wraz z chwilą bowiem, gdy Syn Boży stał się człowiekiem, w Nim i przez Niego Wola Boga zaczęła dziać się na ziemi (choć czeka na ostateczne spełnienie). Kto bierze do ręki Ewangelię, owo „już” Królestwa musi uznać: „Jeśli ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was Królestwo Boże” (Łk 11,20). Stało się to dla nas jaśniejsze w obliczu biblijnych badań ostatnich dekad, gdy teologia zdała sobie sprawę, iż panowanie Boga to pełne napięcia „już” i „jeszcze nie” (tzw. eschatologia napięcia).
Widzimy zatem pierwszą słabość przytoczonego na początku zarzutu: Ty, który wątpisz w sens adwentowego czekania, zauważ, że nie czekam na coś całkiem nieobecnego, a przez to niepewnego. Czekam, aż spełni się to, co już się zaczęło.
Bóg u bram
Postawiony zarzut zawiera w sobie kolejny błąd. Czy można nazwać spóźnieniem sytuację, gdy zapowiadany gość we właściwym czasie stoi u drzwi, dzwoni, dusi przyciski domofonu, woła – a mimo to mieszkańcy nie otwierają?
Tak samo i Bóg ze spełnieniem swojego Królestwa. Z ewangelicznego orędzia o bliskości Królestwa wynika, że stoi On u progu świata, przed drzwiami wspólnego domu ludzkości i kołacze, aż zostanie Mu otworzone (por. Ap 3,20). Co więcej, kołacze nie jako gość, lecz jako przychodzący „do swoich” właściciel domu, jako „Abba”. Od wejścia powstrzymuje Go jednak wola mieszkańców.

Dzieje zbawienia – współdzieło człowieka Człowiek może bowiem zamknąć drzwi Królestwu. Został obdarowany wolną wolą, której Bóg w swoim dziele zbawienia nigdy nie łamał. Dlatego w historii zbawienia od początku słychać cały szereg różnych „Nie” wobec Bożej Woli: u Adama i Ewy, u Kaina, u budowniczych wieży Babel, a po jej upadku w chórze różnych języków: „Nie – No – Nein – Нет
 – 否 – i jeszcze raz Nie”, aż po ukrzyżowanie Syna Bożego.
Wolna wola człowieka współkształtuje nie tylko wstęp i rozwinięcie historii zbawienia, ale również jej koniec, czyli ostateczne spełnienie królowania Boga. Kiedy Jezus mówi, że Królestwo Boże „jest pośród was” (Łk 17,20–21), owo „pośród” znaczy „w zakresie waszej mocy”: spełnienie królowania Boga jest „w obszarze waszego działania”.
Wolność wiąże się zatem z dosłownie apokaliptyczną odpowiedzialnością.
Może gdyby dziś wszyscy mieszkańcy globu – każdy z ponad 7 miliardów ludzi – zawołali jednym głosem „Przyjdź, Panie”, otwierając w ten sposób drzwi Bogu, to wówczas Jego Królestwo by się dopełniło i nastałoby niebo?! „Marana tha” woła jednak tylko garstka.
Większość ludzkiej rodziny z różnych przyczyn zajmuje się czymś innym; nie brakuje i takich, którzy oskarżając Go o spóźnienie, jednocześnie dociskają nogą drzwi. Adwent ciągnie się kolejny tysiąc lat.
Wołany czy nie, nadejdzie Już dla pierwszych chrześcijan było jasne, że cierpliwy Bóg nie chce swego królowania zaprowadzić wbrew woli człowieka: „jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy – bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka – ale On jest cierpliwy w stosunku do was” (2 P 3,8–9a). Jednak Adwent będzie miał swój koniec. Vocatus atque non vocatus, Deus aderit – wołany czy nie, Bóg nadejdzie. Jeśli cała ludzka rodzina nie zawoła solidarnie „Przyjdź”, a wypełni się tajemnicza miara cierpliwości Boga, wejdzie On „do swoich” niespostrzeżony jak złodziej (por. Łk 12,39; 2 P 3,10) i niepowstrzymany jak mocarz (por. Łk 11,21).

Warto zrobić: lampion na roraty
(nawet jeśli masz więcej niż 10 lat).