Imigrant = bliźni?

W Europie wraca jak bumerang pytanie postawione przez uczonego w Piśmie Jezusowi:
„A kto jest moim bliźnim?”. W Ewangelii wg św. Łukasza otrzymujemy odpowiedź:
bliźnim jest każdy, kto znajdzie się w potrzebie. I tu, w obecnej sytuacji, rodzi się
kolejne pytanie: czy my zgadzamy się na taką odpowiedź Pana?

KS. RAFAŁ CYFKA

Pomoc Kościołowi w Potrzebie

Aby dać odpowiedź na tak postawione pytanie, trzeba na obecną sytuację w Europie popatrzeć z dwóch różnych perspektyw. Z perspektywy imigrantów, którzy stają u naszych granic, oraz z perspektywy mieszkańca Europy Środkowo-Wschodniej.
Zacznę od spojrzenia oczami imigranta.
Nie dokonam podziału na uchodźcę z krajów wojny, przemocy i terroru oraz imigranta ekonomicznego. Oni wszyscy, stając u granic Unii Europejskiej, jak mantrę powtarzają: „chcemy do Niemiec”.
Dlaczego? Wszyscy ci ludzie, pochodzący z Bliskiego Wschodu oraz z krajów Afryki Północnej i Środkowej, usłyszeli w swoich własnych językach zaproszenie: „Przyjedźcie do Niemiec”.
W tygodniku „Wprost” (37/2015) w artykule Jarosława Gizińskiego zatytułowanym „Mur wyszehradzki” czytamy: W internecie do dziś można obejrzeć film propagandowy nakręcony w 2014 r. na zlecenie Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców, na
którym widać szczęśliwych przybyszów z Bliskiego Wschodu przyjmowanych w obozach o standardzie czterogwiazdkowego hotelu, obsługiwanych przez tłum opiekunów i zaopatrzonych we wszystko, czego dusza zapragnie. Film ma wersję arabską, serbsko-chorwacką, pasztu, dari, albańską i rosyjską. 17 minut propagandy w każdym oglądającym mieszkańcu obozu dla uchodźców musi wywoływać reakcję: „Żyć, nie umierać! Kierunek Niemcy!”.
Przybywający zatem do Europy człowiek, niezależnie od intencji przybycia: czy dla ratowania życia, czy ze względów ekonomicznych, spotyka się z zamkniętą granicą i z „rajem”, który przepędza go od granicy do granicy, ponieważ okazuje się, że Niemcy nie chcą takiej liczby imigrantów. Co czuje człowiek stojący u granic Węgier? Co czuje człowiek, który zapłacił wiele, aby przepłynąć przez morze (ryzykując życie), przemierzył setki kilometrów i traktowany jest jak „bydło” przepędzane z miejsca w miejsce?
Europa, której sztandarem są prawa człowieka, w której walczy się o gniazda i legowiska ptaków, żab i innych stworzeń, w kilka miesięcy podeptała swój sztandar – czczymi obietnicami kanclerz Niemiec, zaproszeniem prezydent Chorwacji, która po zamknięciu granic przez Węgry zaprosiła imigrantów do przejścia przez jej kraj, a dwa dni później zamyka granice.
Wiele innych przykładów można by tu przytoczyć. Tak można spojrzeć na obecną sytuację oczami imigranta.

JAKUB SZYMCZUK /FOTO GOŚĆ

Uchodźcy przypływają do plaży
Skala Sykaminia na greckim Lesbos

A jak patrzy Polak?
To co może wiedzieć o obecnej sytuacji, dociera do niego z mediów. Przekazywany obraz często ukazuje rodziny, matki z dziećmi, uchodźców wyławianych z morza czy zwłoki trzylatka leżące na brzegu morskim. Obrazy pełne emocji na tle sporu z Niemcami o to, ilu z nich ma się znaleźć w Polsce, oraz szantaż nakłaniający nas do wzięcia odpowiedzialności za, mówiąc bardzo delikatnie, nieodpowiedzialną politykę imigracyjną naszych sąsiadów. Widząc jednak te pełne emocji obrazy, dlaczego w oczach wielu Polaków, czy mówiąc szerzej, mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej, pojawia się strach?
W ostatnim stuleciu Polacy doświadczyli wiele. Wiemy, co to znaczy być głodnym, pozbawionym wolności religijnej i żyć w kraju z ograniczonymi swobodami obywatelskim. Tymczasem pokazuje się nam w mediach ludzi, którzy przychodzą z kraju, gdzie toczą się konflikty, gdzie ludzie żyją na skraju nędzy, skąd uciekają, ratując swoje życie.
Jednak nawet w tych pełnych emocji obrazach widać, jak imigranci będący już na terenie UE, wędrujący z Węgier w kierunku Niemiec w rowach porzucili koce, ponieważ wzeszło słońce i zrobiło się ciepło, wyrzucili butelki z wodą i jedzenie. Słyszymy pretensjonalne oczekiwanie na mieszkania, pieniądze, papierosy itp. W umyśle Polaka, który wie, co to bieda i terror, rodzą się zatem pytania: „kim są Ci ludzie?”, „czego chcą?”, „czy naprawdę są głodni?”.
„A kto jest moim bliźnim?”
Z pewnością każdy, kto staje u naszych granic i prosi o pomoc, jest naszym bliźnim. Jak możemy im pomóc?
Przede wszystkim, choć wydaje się to bardzo trudne, Europa w kryzysie imigracyjnym musi stanąć w prawdzie.
Ci ludzi, a przynajmniej większość z nich, przybyli tu na zaproszenie Niemiec i tam chcą żyć. Stąd też jako Polacy możemy pomóc naszym sąsiadom, ale na naszych warunkach, które uwzględniają nasze możliwości udzielenia pomocy imigrantom.
Aby prawdziwie pomóc tym ludziom, trzeba wziąć pod uwagę wszystkie ich potrzeby. Jeśli do Polski mają przybyć uchodźcy z krajów, gdzie toczą się konflikty, to ludzie ci potrzebują potrójnej pomocy: pomocy materialnej – ponieważ stracili wszystko i muszą zaczynać od nowa; pomocy psychologicznej – tu trzeba zaznaczyć, że dla wielu z nich będzie to długoterminowa pomoc, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci, które doświadczyły traumy wojny i przemocy; pomocy duchowej – na człowieka trzeba zawsze patrzeć całościowo, aby mógł szybko stanąć na nogi i zacząć normalnie funkcjonować w nowej rzeczywistości, do czego potrzebuje pomocy duchowej. Większość z tych uchodźców to ludzie wierzący.
Większą część stanowią muzułmanie.
W kontekście tak rozumianej pomocy musimy popatrzeć na nasze realia. Nie jesteśmy w stanie pomóc muzułmanom. Nie mamy zaplecza psychologicznego posługującego się językiem arabskim i nie mamy zaplecza duchowego, jakie posiada już Europa Zachodnia. Możemy natomiast otworzyć się na chrześcijan z tych krajów, którzy w większości posługują się językiem angielskim.
Europa musi także przeprowadzić reformę prawa imigracyjnego. Pomoc udzielona tym, którzy dotarli teraz, zachęci nowych imigrantów do przybycia na Stary Kontynent, a to są już miliony imigrantów, z którymi sobie nie poradzimy.
Dlatego skuteczną formą pomocy jest pomoc na miejscu. Taką pomoc Kościół przez Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie udziela w Syrii i Iraku od początku konfliktów.
Taka pomoc ma sens, ale przede wszystkim UE powinna zrobić wszystko, co jest możliwe, aby zaprowadzić pokój w tamtych częściach świata.
„A kto jest moim bliźnim?” – myślę, że chrześcijanie w Polsce znają odpowiedź na to pytanie, więcej: niosą pomoc tym, którzy cierpią według nauki Pana.