Odwagi, nie wstydźmy się Jezusa!

„Do każdego, kto przyzna się do mnie przed ludźmi, przyznam się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie; a każdego, kto mnie się wyprze przed ludźmi, wyprę się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie”
(Mt 10, 32–33).

Tak jak chyba większości z nas niezręcznie jest i nam pisać o sobie i dawać świadectwo wiary. Tym bardziej przychodzi to nam trudno, gdyż nie dokonaliśmy żadnych niezwykłych czy heroicznych czynów. Niemniej w tym krótkim tekście spróbujemy podzielić się z Wami kilkoma naszymi przemyśleniami związanymi z ważnymi dla nas tematami. Żyjemy bowiem w czasach, które kształtując nasze otoczenie, oddziałują i na nas. Uważamy więc, że konieczne jest zajęcie w tych sprawach stanowiska, a te kilka zdań niech będzie wyrazem sprzeciwu wobec złych rzeczy, które dzieją się wokół nas…

Żyjemy zatem w szalonych czasach już choćby z tego względu, że w niektórych państwach homoseksualne związki wywalczyły sobie prawo do zawierania ślubów i nazywania takich związków małżeństwami czy rodzinami, a w Polsce co jakiś czas czynione są ku temu przymiarki. Co gorsza, ustawodawstwo niektórych państw gwarantuje im (o zgrozo!) prawo do adoptowania i wychowywania (?!) dzieci.
Ideom tym odważnie sprzeciwia się Kościół katolicki, który nie godzi się, by związki takie nazywać rodzinami. Nasz święty Jan Paweł II wiele uwagi poświęcił małżeństwu i rodzinie. Walczył o rodzinę i głosił m. in., że „rodzina Bogiem silna staje się siłą człowieka i całego narodu”. Mamy to szczęście i łaskę, że dzięki istniejącej w naszej parafii Wspólnocie Rodzin Katolickich „Umiłowany i umiłowana”, możemy z pomocą jej opiekuna, Ojca Kazimierza Lubowickiego, żyć w zgodzie w nauką Kościoła.
Do Wspólnoty tej należymy od kilkunastu lat. Jest to wspólnota rodzin, a więc także i naszych _________________

Archiwum „Królowej Pokoju”

urodzonych we wspólnocie dzieci. Dzieciom i ich wychowywaniu w wierze poświęcamy we Wspólnocie wiele czasu. Chcemy, by mając oparcie w Jezusie, umiały one wybrać właściwą drogę. We wspólnocie spotykamy rodziny wyznające taki sam system wartości. Chcemy przebywać wśród takich rodzin, żyjących wiarą i czujemy się bezpiecznie w takim gronie.
Ojciec często przypomina nam różne homilie Papieża rodziny, Jana Pawła II, w tym jakże aktualne, a wypowiedziane podczas pielgrzymki do Polski w 1983 r., że: „…rodzina jest sobą, jeżeli buduje się na takich odniesieniach, na wzajemnym zaufaniu, na zawierzeniu wzajemnym”. Tylko na takim fundamencie można też budować proces wychowania, który stanowi podstawowy cel rodziny i jej pierwszorzędne zadanie. W wypełnianiu tego zadania rodzice nie mogą być zastąpieni przez nikogo — i nikomu też nie wolno odbierać rodzicom tego pierwszorzędnego ich zadania.
Chcemy, żeby nasze dzieci czuły, że Chrystus jest obecny w ich życiu, a dzięki poprawnie zbudowanym relacjom z Bogiem nie zbłądziły w dorosłym życiu, by nie uległy zepsuciu, złym namowom kolegów, nie dały się otumanić ideologii gender, presji środowiska czy w przyszłości presji przełożonych albo też lansowanej od jakiegoś czasu przez mass media w imię tolerancji „mody na homoseksualizm”.
Współcześnie modne jest manifestowanie swojej przynależności do „czegoś”. Swoje parady i marsze organizują np. kibice sportowi, obrońcy praw zwierząt, ugrupowania polityczne, sympatycy subkultur, ruchy wolnościowe, a nawet zwolennicy zalegalizowania marihuany czy środowiska homoseksualne. Także my, katolicy, mamy możliwość zamanifestowania swojej wiary i przynależności do Kościoła katolickiego. W szczególności dobrą ku temu okazją są nabożeństwa, pielgrzymki, marsze czy przede wszystkim uroczystość Bożego Ciała, kiedy to udział w procesji traktowany jest jako publiczne wyznanie wiary.
Boże Ciało to wyjście Boga na ulice. To symbol tego, że Boga nie można zamknąć w budynku. Z radością uczestniczymy całą rodziną w Mszy św. i procesji, pamiętając jednak przestrogę Jezusa mówiącego do swoich uczniów: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 6, 1). Ilekroć planujemy wyjazd wakacyjny czy weekendowy, zawsze organizujemy go tak, aby uczestniczyć w niedzielnej Mszy św. Jest to dla nas bardzo ważne, aby móc spotkać się z Bogiem i przyjąć Komunię Świętą. Jesteśmy dumni, gdy przebywając zagranicą przekazujemy znak pokoju tamtejszym parafianom, a oni rozpoznają w nas katolików z Polski. Obecność na Mszy św. jest dla nas oczywista.
Choć żyjemy w miarę spokojnych i bezpiecznych czasach i środowiskach, gdzie nie ma potrzeby narażania swojego życia ze względu na wiarę, wielu jest wokół nas tzw. niepraktykujących katolików, wobec których możemy być świadkami wiary. Jesteśmy Bogu wdzięczni, że mimo wszelkich niedogodności, które dotykają nas w codziennym życiu lub wynikają z wyznawania wiary katolickiej, nie musimy się obawiać z tego powodu zagrożenia czy utraty życia. W porównaniu np. z chrześcijanami w Syrii, Afganistanu, Nigerii czy Iraku, nasza sytuacja jest komfortowa. Tym więc żarliwiej trwamy w wierze. Czynimy starania, by jako katolicy nie dać się zepchnąć na bok czy to w pracy, w szkole czy w życiu publicznym. Nie zawsze się to udaje, ale staramy się!
Pamiętamy o słowach Jezusa, a naszym dzieciom je przypominamy: „Do każdego, kto przyzna się do mnie przed ludźmi, przyznam się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie; a każdego, kto mnie się wyprze przed ludźmi, wyprę się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 32–33). Zatem odwagi, nie wstydźmy się Jezusa!

ELŻBIETA I KRZYSZTOF
„Królowa Pokoju” nr 5 (176) 2015, s. 18–19