JOLANTA KRYSOWATA

Wińsko

List do mojego proboszcza

Czyli do kogo? Kto jest moim proboszczem?

Dziennikarką byłam od zawsze. Aż do ubiegłego roku. Wówczas zostałam wójtem. Wróciłam do gminy Wińsko. Stąd pochodzę. Tu jest mój dom rodzinny. Przez blisko 30 lat byłam tu gościem. Mieszkałam we Wrocławiu i w Warszawie. W połowie lat 90. zbudowaliśmy z mężem dom na wsi pod Oławą. Dla trójki naszych dzieci to tamten dom jest rodzinny. Obecnie żyjemy w rozjazdach, na dwa domy. Czas dzieli się na dwie nierówne części: dni wolne i dni szkolne. Kto jest więc moim proboszczem? Ks. Jan z Wierzbna pod Oławą czy ks. Czesław z Wińska? Może ks. Janusz z Oławy, od św. św. Piotra i Pawła, gdzie jeździliśmy najczęściej, gdzie nasze córki śpiewały w scholii, a syn był ministrantem? Wierzbno było „od wielkiego dzwonu”, Pierwszej Komunii i bierzmowania. Jeżdżąc do Wińska w gości, w dni wolne (co oczywiste – często na niedziele), wybieraliśmy się do położonego 10 kilometrów dalej drewnianego kościółka w Pełczynie, w parafii Smogorzów. Zarówno przez wzgląd na urodę i niezwykły klimat tego miejsca, jak i osobę ks. Józefa, prawdziwego górala, któremu przyszło pracować wśród dolnośląskich pagórków. Dziś jestem tutejsza i w Wińsku mam mój kościół „od małego i wielkiego dzwonu”. Kto jest więc moim proboszczem? Duszpasterzem i gospodarzem? Myślę, że musi tu być jakiś inny rodzaj więzi. Oprócz odpowiedzialności za parafię (zarówno proboszcza, jak wiernych) i formalnej przynależności. W niej kryje się odpowiedź na pytanie: kto jest moim proboszczem? Dziś tego nie wiem. Dlatego listy pisać będę do nich wszystkich.