SAVOIR-VIVRE, CZYLI WIEDZIEĆ, JAK ŻYĆ

Czym jest dobre wychowanie

Gdy dwa miesiące temu znajomy poprosił mnie o napisanie kilku artykułów na temat tzw. dobrego wychowania, pomyślałem, że być może właśnie stałem się obiektem żartu. Nigdy nie uważałem się za przykład dobrego wychowania, a na pewno nie było tak w latach szkolnych ani później studenckich ___________

(obecnie nie należę również do najspokojniejszych kierowców). Od ukończenia studiów minęło już jednak dziesięć lat, a ja zostałem dyplomatą. Znajomy liczył zapewne, że od tamtego czasu jakoś się „wyrobiłem” i przez doświadczenie nabrałem „obycia”.

Wypada zacząć od definicji, czym jest dobre wychowanie, czyli tzw. savoir-vivre. Jak wiemy, słowo pochodzi z języka francuskiego i jest zbitką dwóch bezokoliczników wiedzieć-żyć. Tłumaczy się to jako „sztuka życia” czy może raczej „wiedzieć, jak żyć”. Jak żyć, czyli jak się zachowywać, jak odnajdywać się w gąszczu zachowań nakazanych i sugerowanych, czego należy unikać. Brzmi to jak kolejny nudny przedmiot szkolny, z którego zostaniemy przepytani przy tablicy lub podczas sprawdzianu. (Będzie jeszcze gorzej, jeśli natkniemy się na przedmiot zwany „protokołem dyplomatycznym”, który wyda nam się być może jakimś savoir-vivre’em do kwadratu). Według francuskich autorów tej zbitki słownej zapewne dziedzina ta miała ułatwiać, a nie utrudniać życie, dawać wskazówki, a nie mnożyć nakazy; a ktoś, kto posiadł tę wiedzę, powinien dobrze odnajdywać się w różnych sytuacjach, towarzystwo zaś takiej osoby powinno być mile widziane przez innych. Dlaczego zatem lepiej czujemy się w towarzystwie osoby, która nie w pełni przestrzega konwenansów, ale wydaje się nam przychylnie nastawiona i szczera, niż w obecności osoby perfekcyjnie znającej reguły dobrego wychowania, ale co do której szczerości nie jesteśmy przekonani? ___________

Jeśli nie wiemy, jak się zachować, należy zachować się przyzwoicie – mówi protokół dyplomatyczny / ROMAN KOSZOWSKI/FOTOGOŚĆ

Odpowiedź na to precyzyjne pytanie zawiera się zapewne w odpowiedzi na ogólniejsze pytanie: „Co powoduje, że czujemy się szanowani?”. Wydaje się, że kluczem do udzielenia odpowiedzi na oba pytania jest podmiotowe traktowanie drugiej osoby. (Protokół dyplomatyczny podpowiedziałby nam, że należy zawsze wiedzieć, jak się zachować, a jeśli nie wiemy, jak się zachować, należy zachować się przyzwoicie). Oznacza to, że nawet jeśli nie znamy w pełni zasad dobrego wychowania, nie pomylimy się bardzo, jeśli drugą osobę będziemy traktowali (no właśnie!) jak osobę, a nie jak przedmiot, który służy do osiągnięcia celu, lub jak przeszkodę i gdy nie będziemy ignorowali jej istnienia. Wydaje mi się, że większość błędów, tj. tzw. złe wychowanie, wynika właśnie z tego: robię imprezę w nocy (bo ignoruję fakt, że wokół mieszkają sąsiedzi, którzy wstają rano do pracy lub ___________

mają małe dzieci), wpycham się przed starszą panią (ponieważ jest dla mnie przeszkodą i ignoruję prawdopodobieństwo, że może być schorowana), rozpycham się torbą na chodniku (nawet będąc starszą panią, ponieważ mam gdzieś te sześciolatki, które idą na wycieczkę do zoo; w końcu to nie moje wnuki), nie podnoszę się na widok profesora (ponieważ tak naprawdę nie mam szacunku dla jego intelektu i pracy), nie mówię „dzień dobry” śmieciarzowi lub portierowi (bo przecież jest tylko śmieciarzem lub portierem) itd. Złe wychowanie oznacza brak szacunku, ignorancję, traktowanie innych jakby byli przedmiotami. Dobre wychowanie oznacza uznanie w kimś drugiej osoby, założenie a priori, że tak jak ja zasługują na przynajmniej odrobinę uwagi („kochaj bliźniego swego jak siebie samego”).

Idąc dalej tym tropem, można założyć, że okazywanie szacunku i podmiotowego podejścia do innych będzie trudniejsze w przypadku tych osób, które nie są pewne swojej wartości. Łatwiej okazuje się szacunek, gdy samemu jest się przekonanym o tym, że również jest się godnym szacunku i dobrego traktowania. Osoby, które nie są pewne, kim są lub że są warte szacunku, będą próbowały nadrabiać miną lub postawą; będą się ___________

definiować przez wykonywaną pracę („bo jestem profesorem”), przez siłownię (jak chłopak w rozciągniętej koszulce, który opowiada jak to „z…ł brudasa” i klnie przy tym, aż uszy więdną), przez wnuki („bo wie pani, te pani wnuki to mają słabe osiągnięcia, za to moje…”), przez piątki na świadectwie itd. Wydaje się, że najlepiej stosować wobec takich osób pewien margines pobłażliwości.

Zaczęliśmy od definicji i ogólnych dywagacji. W następnych odsłonach tego cyklu zajmiemy się konkretami, tj. jak zwracać się do kardynała, a jak _____________

do rektora, jak nie okazywać szacunku, kiedy nie należy zakładać szortów oraz jak reagować na agresję i chamstwo.

SZYMON WOJTASIK